Dzień
następny. Siedzimy z resztą mojej „randkowej” drużyny przy stoliku i
rozmawiamy. Miry jeszcze nie ma co jest dziwne, zważając na to że przeważnie
pierwsza przychodzi do gildii. Nagle białowłosa pojawiła się w towarzystwie
Frieda. Wstałam od stolika i zagrodziłam im drogę gdy byli obok naszego stolika,
a potem radośnie zawołałam
- Kochani!
I jak wasza randka!? Chcemy wiedzieć!
Wszyscy przy „randkowym”
stoliku kiwnęli głowami potakującą. Mira i Fried spojrzeli na siebie z dziwnym
błyskiem w oku, a potem Fried przekrzywił lekko głowę i powiedział z lekko
złośliwym uśmieszkiem
- Pytasz
jakbyś nie wiedziała
Nie powiem zdziwiło mnie to i
naprawdę miałam złe przeczucia, ale nie dałam nic po sobie poznać. Katem oka
zobaczyłam że Bixlow patrzy na Yue, a Lisanna na Ever ze zdziwionymi minami
- Skąd mam
wiedzieć? – Spytałam udając zaskoczoną
- Przecież
tam byłaś! – powiedział Fried trochę poirytowany a potem spojrzał na resztę
siedzącą przy stoliku – Wy wszyscy tam byliście!
Teraz to mnie zatkało. Jak
oni…!? Patrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczami. Reszta miała podobne miny.
Fried uśmiechnął się z satysfakcją a Mira powiedziała
- Lisanna
chyba zapomniałaś, że ja też potrafię zmieniać wygląd. Potrafię rozpoznać
przemianę. – Uśmiechnęła się do nas – Na początku was nie rozpoznałam, ale gdy
ten kelner do nas podszedł już wiedziałam
Teraz
odezwał się Fried
- Tym
kelnerem był Bixlow. Dwie dziewczyny siedzące obok nas to Freya i Lisanna.
Białowłosa kelnerka która pouczała muzyków to Ever, a ta która uciszyła
sprzeczkę to była Yue
Nasze miny w tym momencie –
bezcenne. Normalnie szczenny nam opadły. Oni o wszystkim wiedzieli! Gapiliśmy
się na nich z szokiem chyba z pięć minut. W końcu Mira się nad nami zlitowała i
powiedziała z uśmiechem
- Mimo
wszystko dziękuje wam, że tak bardzo się staraliście by nic nie zakłóciło
naszej randki. To naprawdę urocze.
Wtedy oprzytomniałam.
Uśmiechnęłam się szeroko, stanęłam za nimi, jedną rękę zarzuciłam Fried’owi na
szyje, a drugą Mirze i powiedziałam
- Dla was
wszystko kochani! – Po czym ich przytuliłam. Fried odwrócił się w moją stronę i
szepnął mi do ucha tym swoim mrożącym krew w żyłach głosem
- Ale
pamiętaj, że jak następnym razem zrobisz coś takiego to pożałujesz.
Odsunęłam się od niego na
bezpieczną odległość i przyjrzałam mu się. Znowu uśmiechał się jak głupi.
On mnie przeraża. Gdy reszta mojej „randkowej” drużyny
pozbierała szczęki z podłogi Bixlow westchnął i powiedział
- A
obmyśliłem sobie taki świetny plan. Wszystko miało pójść tak dobrze. A wy o
wszystkim wiedzieliście! Ehh…
Bixlow
założył rękę na rękę i naburmuszony rozłożył się na krześle na którym siedział.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale w końcu Mira
musiała iść do swojego stanowiska za barem, a Fried musiał udać się w jakiejś
ważniej sprawie na miasto. Ja podeszłam do tablicy ogłoszeń z zamiarem wybrania
jakiejś misji, ale nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Stałam tam chyba z
dwadzieścia minut. Nagle koło tablicy pojawił się Bixlow i Ariana, która
skakała wokół niego cała w skowronkach. Najpierw spojrzałam na Bixlowa, który
wyglądał na trochę zmęczonego tym wszystkim, a potem na Arianę i spytałam
- Co się
stało, że ty taka szczęśliwa jesteś?
Białowłosa uśmiechnęła się do
mnie szeroko i powiedziała
-
Bixlow-san zgodził się wsiąść mnie ze sobą na misję!
Spojrzałam na niego szczerze
zdziwiona i uniosłam jedną brew. Ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko
- Yue mnie
o to poprosiła.
- Ah! I
wszystko jasne! – Zachichotałam i spojrzałam na niego
- Co masz
na myśli? – Spytał z nutką podejrzliwości w głosie
- Nic, nic.
Hej, a może tez bym z wami poszła co? – Szybko zmieniałam temat. Ariana
wydawała się jeszcze bardziej uradowana niż wcześniej o ile to w ogóle możliwe
- Tak! Tak!
Freya-san chodź z nami! Tak!
Spojrzałam na Bixlow i
uśmiechnęłam się słodko. Ten westchnął i powiedział
- Chyba nie
mam innego wyboru.
Wyszczerzyłam się do niego, a
ten także się uśmiechnął i wziął zlecenie. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz.
Umówiliśmy się za dziesięć minut przed gildią. Dziesięć minut zleciało bardzo
szybko. Na miejsce ruszyliśmy pieszo gdyś pociągi tam nie kursują. Misja wydawała
się prosta, nawet bardzo. Mięliśmy za zadanie znaleźć i pokonać potwora, który
grasował w lesie otaczającym pewne miasto, a potem odebrać mu kosztowności,
które ukradł z miasta. Z opisu wynikało, że potwór nie jest zbyt silny i łatwo
sobie z nim poradzimy. A jednak miałam złe przeczucia, co do tej misji. Na
miejsce dodarliśmy dość szybko. Usiedliśmy na małej polance i omówiliśmy
szczegóły. Ustaliliśmy, że Bixlow weźmie Arianę i pójdą w jedną stronę, a ja w
drugą. Jak ktoś coś znajdzie ma wołać. Ruszyłam w swoją stronę. Las był cichy.
Aż zbyt cichy. Nie słyszałam żadnych ptaków, żadnego szumu liści, nic. Naprawdę
miałam złe przeczucia. Weszłam na jakąś polankę i rozejrzałam się. Nic. Nagle
coś poczułam. Zapach róż pomieszany z krwią. Zaczęłam się szybko rozglądać na
boki, ale nic nie zauważyłam. Nagle usłyszałam głośny rechot i z lasu wyłoniły
się dwie postacie. Xander i Reito. Znowu oni! Od razu wezbrał we mnie gniew.
Krzyknęłam do nich
- Czego
chcecie!?
Xander spojrzał na mnie i
uśmiechnął się paskudnie
- Zabieramy
cie ze sobą złotko
-
Chciałbyś!
Byłam tak wściekła, że nie
zauważyłam ogromnej postaci skradającej się za mną. Już po chwili wielkie
łapska mocno mnie chwyciły i podniosły na wysokość kilku metrów. Zdołałam
odwrócić głowę w bok i zobaczyłam znajomą mi postać Minotaura
- Rexus!
Gdy dokładniej mu się
przyjrzałam dostrzegłam pewno zmianę. Jego prawy róg był urwany, a lewe oko
miał zamknięte. Przechodziła przez nie długa blizna. Uu, czyżby Shin jednak się
wygadał, że Fried żyje? Nie powiem, sprawiło mi to lekką satysfakcję.
Okaleczenie Rexusa to jeden pożytek z tego, że Shin przywlókł się za mną do
gildii. Rexus najwyżej dostrzegł błysk satysfakcji w moich oczach i złośliwy
uśmieszek, bo się ostro wkurzył i zacieśnił uścisk. Czułam że zaraz pękną mi kości.
Mój wrzask było słychać chyba w całym lesie. Z bólu przymknęłam jedno oko i z
nienawiścią spojrzałam na Xandera i Reito, którzy rechotali, szczerze ubawieni
moim cierpieniem. W pewnej chwili Xander powiedział
- Koniec
tej zabawy. Zajmij się nią!
W tej chwili jedna z wielkich
łap Rexusa podniosła się do góry i walnęła mnie w głowę. Zaczęło mi ciemnieć
przed oczami. Nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że słyszę jeszcze głos
Ariany i Bixlowa, a potem nie było już nic.
***
Powoli
otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie jak cholera, ale zignorowałam ten ból i
podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się i ogarnął mnie strach. Byłam w celi.
Doskonale znanej mi celi. Właśnie tu spędziłam większość mojego dzieciństwa.
Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Znowu tu wróciłam! Znowu jestem
w Zamku! Jednak nie tylko przez to czułam strach. Teraz jestem pewna, że zanim zemdlałam
słyszałam głosy Ariany i Bixlowa. A co jeśli ci dranie mi coś zrobili!? Nie
zniosę jeśli coś im się stało. Nagle przed moją celą pojawili się ci dwaj
dranie. Xander otworzył celę i wypuścił mnie.
- Idziesz z
nami – Oznajmił uśmiechając się złośliwie
Xander szedł z przodu, ja za
nim. Na końcu zaś szedł Reito. Zatrzymaliśmy się, przed jakimiś drzwiami z
elektronicznymi zamkiem. By je otworzyć trzeba było znać szyfr.
- Lepiej
nie próbuj żadnych sztuczek – Xander uśmiechnął się paskudnie i wbił kod by
otworzyć drzwi
- Bo co!? –
Rzuciłam
- To –
Powiedział Reito i w tej chwili drzwi otworzyły się. Zobaczyłam dużych
rozmiarów pokój, który był wypełniony najrozmaitszymi maszynami i przyrządami.
Prawie wszystkie te przedmioty były wykonane za pomocą magii Diamentowego
Tworzenia. Jednak ja w ogóle nie zwracałam uwagi na wystrój pomieszczenia. Z
szokiem, strachem i wściekłością wymalowaną na twarzy wpatrywałam się w sam
środek pomieszczenia gdzie stała sporych rozmiarów lacrima. A do niej za pomocą
kajdan były przypięte dwie osoby. Obie nieprzytomne. Obie potwornie poranione i
całe we krwi. Zacisnęłam ręce w pięści. Tak wściekła nie byłam chyba jeszcze
nigdy. Spojrzałam na Xandera który szczerzył się do mnie złośliwie. Nie
myślałam, że mogę nienawidzić go jeszcze bardziej.
- Co wyście
im zrobili dranie!?
- Cóż –
Odezwał się Reito a mój wściekły wzrok padł na niego – Na początku planowaliśmy
zabrać jako zakładniczkę tylko tą małą – Tu ruchem ręki wskazał nieprzytomną,
poranioną Arianę. – Ale ten twój przyjaciel najwyraźniej nie mógł się z tym
pogodzić. – Tu kciukiem wskazał na nieprzytomnego Bixlowa.
Teraz
odezwał się Xander uśmiechając się złośliwie.
- Na prawdę
głupek z niego – Mówiąc to spojrzał na Bixlowa i zarechotał na cały głos, po
chwili przyłączył się Reito, a potem odezwał się
- Jak
totalny idiota rzucił się by osłonić tą małą przed atakiem, który w nią
wycelowałem i przyjął go na siebie. Co za głąb! Od razu padł!
- A ta
mała, jest jeszcze głupsza od niego! Zamiast uciekać, stanęła przed nim i
zaczęła nam się stawiać! Myślała, że ma z nami jakieś szanse! Choć przyznam, że
nieźle się broniła. To przez nią mam to – Xander podniósł trochę opaskę którą
miał na czole i moim oczom ukazała się długa szrama. Nie powiem sprawiło mi to
małą satysfakcję, ale już po chwili byłam jeszcze bardziej wściekła niż
dotychczas o ile w ogóle to jest możliwe.
- Więc gdy
już padła na ziemie musiałem jej za to zapłacić. Dlatego jest w takim stanie.
Gdyby nie to byłaby nie tknięta.
Powoli
odwróciłam się w jego stronę. Jeszcze chyba nigdy nie pałałam do nikogo taką
nienawiścią.
- Czyli mam
rozumieć, że znęcałeś się nad siedmiolatką gdy ta nie mogła się nawet bronić!?
Jesteś potworem nie człowiekiem!!!
Zamachnęłam
się na niego, ale byłam tak wściekła, że ten z łatwością zrobił unik. Złapał
moją rękę i wykręcił ją, a potem pogroził mi palcem
- Mówiłem,
żebyś była grzeczna. Popełniłaś wielki błąd – Uśmiechnął się złośliwie, jakby
tylko na to czekał i za pomocą swojej magii stworzył diamentowy pilot z jednym
guzikiem. Nacisnął go i wtedy wielka lacrima zaczęła iskrzyć, a Ariana i Bixlow
zostali porażeni prądem. Salę przepełnił rozdzierający krzyk bólu. Wyszarpałam
się Xanderowi i krzyknęłam
- Przestań!
Błagam cię! Zostaw ich w spokoju!
Xander i Reito tylko
zarechotali zadowoleni z tego wszystkiego, a ja przerażona mogłam się tylko
przyglądać, jak moi przyjaciele cierpią przeze mnie. Po kilku minutach, które
były dla mnie nie do zniesienia, lacrima przestała iskrzyć. Bixlow dyszał
ciężko, ale Ariana… w ogóle się nie ruszała. Bixlow najwyraźniej też to
zauważył, bo podniósł głowę i zawołał
- Ariana!
Ariana powiedz coś!
Spojrzałam na Xandera
błagalnie i powiedziała
- Proszę,
pozwól mi sprawdzić co z nią! Błagam!
Ten tylko uśmiechnął się.
Najwyraźniej moje błagania sprawiały mu niesamowitą przyjemność. Po chwili
odezwał się
- Masz dziesięć
minut. I nie próbuj żadnych sztuczek. Będziemy cię obserwować. – Po czym razem
z Reito wyszedł z sali. Natychmiast podbiegłam do lacrimy i przerażona
sprawdziłam puls Ariany. Ku mojej wielkiej uldze oddychała, a już po chwili
otworzyła oczy
-
Freya-san… przepraszam… - powiedziała słabym głosem
- Nie
przepraszaj Ariana. To ja powinnam was przeprosić. To wszystko moja wina! – W
moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Byłam wściekła na samą siebie, że ich w
to wplątałam
- To nie
twoja wina Freya.
Odwróciłam głowę w stronę
Bixlowa i pierwszy raz mogłam spojrzeć mu w oczy. Jego przyłbica była
rozwalona, tak że je odsłaniała. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- To moja
wina! To przeze mnie tu jesteście! Gdyby nie ja nie musielibyście tak cierpieć!
Jestem jak chodzące nieszczęście! Gdziekolwiek się pojawię krzywdzę wszystkich
dookoła!
- Freya-san
nie mów tak! – Zawołała Ariana najwyraźniej zła.
Spojrzałam na nią zdziwiona, a
ona kontynuowała
- Freya-san
to nie twoja wina! Nie myśl tak! To wina tych dwóch skurwysynów, o mordach
brzydszych niż krowi zadek!
Spojrzałam na Arianę z
szokiem, a Bixlow aż odchylił głowę w tył. Cholera jasna, Yue!!! Muszę z nią
poważnie pogadać na temat uczenia Ariany przekleństw! Aż boję się czego ona ją
jeszcze nauczyła!
- To nie
twoja wina Freya-san – Powiedziała białowłosa i uśmiechnęła się do mnie.
Spojrzałam najpierw na nią, a później na Bixlowa, który także się uśmiechnął
- Jakoś was
uwolnię. – oznajmiłam z determinacją w głosie - Jeszcze nie wiem jak, ale jakoś
to zrobię.
-
Chciałabyś!
Gwałtownie się odwróciłam. W
drzwiach stali Xander i Reito i uśmiechali się złośliwie.
- Idziesz z
nami – Powiedział Reito i zrobił kilka kroków do przodu. Spojrzałam na Arianę i
Bixlowa z lękiem. Nie chciałam ich zostawiać. Bixlow jakby czytając mi w
myślach powiedział
- Idź.
Niechętnie go posłuchałam.
Podeszłam do Reito ,a w drzwiach jeszcze odwróciłam się i spojrzałam na Arianę
i Bixlowa
- Uwolnię
was… - szepnęłam cicho w i wyszłam za Xanderem, a drzwi zamknęły się. Poszłam
za nimi rozglądając się dokoła. Korytarz, którym szliśmy prowadził tylko do
jednego miejsca. Do wielkiej prawie pustej sali, w której na samym końcu tego
pomieszczenia, na podwyższeniu stoi wielki tron. Mój ojciec spędza tam prawie
cały czas. Więc najprawdopodobniej to właśnie do niego mnie prowadzą. Stanęliśmy
naprzeciwko wielkich dwu skrzydłowych, dębowych drzwi. Reito wskazał na nie
gestem dłoni i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzał na mnie. Wzięłam głęboki
oddech i otworzyłam je po czym weszłam do środka.
***
W następnym rozdziale:
„- Nie waż
się ich tknąć!!! – wrzasnęłam na całe gardło. Moje słowa odbiły się echem po
prawie pustym pomieszczeniu. Mój ojciec spojrzał na mnie z gniewem w oczach.
Wstał, zszedł z podwyższenia i stanął naprzeciwko mnie. Był ode mnie sporo
wyższy więc spojrzałam w górę i zmierzyłam go pełnym nienawiści wzrokiem.
Przechylił lekko głowę w bok i pełnym wyższości głosem powiedział
- Bo co mi
zrobisz?
- Ona może
nic, ale ja zaraz tak skopię ci dupę, że się do następnego stulecia nie
pozbierasz!!!”