piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 8: Zamek


Dzień następny. Siedzimy z resztą mojej „randkowej” drużyny przy stoliku i rozmawiamy. Miry jeszcze nie ma co jest dziwne, zważając na to że przeważnie pierwsza przychodzi do gildii. Nagle białowłosa pojawiła się w towarzystwie Frieda. Wstałam od stolika i zagrodziłam im drogę gdy byli obok naszego stolika, a potem radośnie zawołałam
- Kochani! I jak wasza randka!? Chcemy wiedzieć!
Wszyscy przy „randkowym” stoliku kiwnęli głowami potakującą. Mira i Fried spojrzeli na siebie z dziwnym błyskiem w oku, a potem Fried przekrzywił lekko głowę i powiedział z lekko złośliwym uśmieszkiem
- Pytasz jakbyś nie wiedziała
Nie powiem zdziwiło mnie to i naprawdę miałam złe przeczucia, ale nie dałam nic po sobie poznać. Katem oka zobaczyłam że Bixlow patrzy na Yue, a Lisanna na Ever ze zdziwionymi minami
- Skąd mam wiedzieć? – Spytałam udając zaskoczoną
- Przecież tam byłaś! – powiedział Fried trochę poirytowany a potem spojrzał na resztę siedzącą przy stoliku – Wy wszyscy tam byliście!
Teraz to mnie zatkało. Jak oni…!? Patrzyłam na nich z szeroko otwartymi oczami. Reszta miała podobne miny. Fried uśmiechnął się z satysfakcją a Mira powiedziała
- Lisanna chyba zapomniałaś, że ja też potrafię zmieniać wygląd. Potrafię rozpoznać przemianę. – Uśmiechnęła się do nas – Na początku was nie rozpoznałam, ale gdy ten kelner do nas podszedł już wiedziałam
Teraz odezwał się Fried
- Tym kelnerem był Bixlow. Dwie dziewczyny siedzące obok nas to Freya i Lisanna. Białowłosa kelnerka która pouczała muzyków to Ever, a ta która uciszyła sprzeczkę to była Yue
Nasze miny w tym momencie – bezcenne. Normalnie szczenny nam opadły. Oni o wszystkim wiedzieli! Gapiliśmy się na nich z szokiem chyba z pięć minut. W końcu Mira się nad nami zlitowała i powiedziała z uśmiechem
- Mimo wszystko dziękuje wam, że tak bardzo się staraliście by nic nie zakłóciło naszej randki. To naprawdę urocze.
Wtedy oprzytomniałam. Uśmiechnęłam się szeroko, stanęłam za nimi, jedną rękę zarzuciłam Fried’owi na szyje, a drugą Mirze i powiedziałam
- Dla was wszystko kochani! – Po czym ich przytuliłam. Fried odwrócił się w moją stronę i szepnął mi do ucha tym swoim mrożącym krew w żyłach głosem
- Ale pamiętaj, że jak następnym razem zrobisz coś takiego to pożałujesz.
Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość i przyjrzałam mu się. Znowu uśmiechał się jak głupi.
On mnie przeraża.  Gdy reszta mojej „randkowej” drużyny pozbierała szczęki z podłogi Bixlow westchnął i powiedział
- A obmyśliłem sobie taki świetny plan. Wszystko miało pójść tak dobrze. A wy o wszystkim wiedzieliście! Ehh…
Bixlow założył rękę na rękę i naburmuszony rozłożył się na krześle na którym siedział. Wszyscy się zaśmialiśmy. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale w końcu Mira musiała iść do swojego stanowiska za barem, a Fried musiał udać się w jakiejś ważniej sprawie na miasto. Ja podeszłam do tablicy ogłoszeń z zamiarem wybrania jakiejś misji, ale nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Stałam tam chyba z dwadzieścia minut. Nagle koło tablicy pojawił się Bixlow i Ariana, która skakała wokół niego cała w skowronkach. Najpierw spojrzałam na Bixlowa, który wyglądał na trochę zmęczonego tym wszystkim, a potem na Arianę i spytałam
- Co się stało, że ty taka szczęśliwa jesteś?
Białowłosa uśmiechnęła się do mnie szeroko i powiedziała
- Bixlow-san zgodził się wsiąść mnie ze sobą na misję!
Spojrzałam na niego szczerze zdziwiona i uniosłam jedną brew. Ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko
- Yue mnie o to poprosiła.
- Ah! I wszystko jasne! – Zachichotałam i spojrzałam na niego
- Co masz na myśli? – Spytał z nutką podejrzliwości w głosie
- Nic, nic. Hej, a może tez bym z wami poszła co? – Szybko zmieniałam temat. Ariana wydawała się jeszcze bardziej uradowana niż wcześniej o ile to w ogóle możliwe
- Tak! Tak! Freya-san chodź z nami! Tak!
Spojrzałam na Bixlow i uśmiechnęłam się słodko. Ten westchnął i powiedział
- Chyba nie mam innego wyboru.
Wyszczerzyłam się do niego, a ten także się uśmiechnął i wziął zlecenie. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Umówiliśmy się za dziesięć minut przed gildią. Dziesięć minut zleciało bardzo szybko. Na miejsce ruszyliśmy pieszo gdyś pociągi tam nie kursują. Misja wydawała się prosta, nawet bardzo. Mięliśmy za zadanie znaleźć i pokonać potwora, który grasował w lesie otaczającym pewne miasto, a potem odebrać mu kosztowności, które ukradł z miasta. Z opisu wynikało, że potwór nie jest zbyt silny i łatwo sobie z nim poradzimy. A jednak miałam złe przeczucia, co do tej misji. Na miejsce dodarliśmy dość szybko. Usiedliśmy na małej polance i omówiliśmy szczegóły. Ustaliliśmy, że Bixlow weźmie Arianę i pójdą w jedną stronę, a ja w drugą. Jak ktoś coś znajdzie ma wołać. Ruszyłam w swoją stronę. Las był cichy. Aż zbyt cichy. Nie słyszałam żadnych ptaków, żadnego szumu liści, nic. Naprawdę miałam złe przeczucia. Weszłam na jakąś polankę i rozejrzałam się. Nic. Nagle coś poczułam. Zapach róż pomieszany z krwią. Zaczęłam się szybko rozglądać na boki, ale nic nie zauważyłam. Nagle usłyszałam głośny rechot i z lasu wyłoniły się dwie postacie. Xander i Reito. Znowu oni! Od razu wezbrał we mnie gniew. Krzyknęłam do nich
- Czego chcecie!?
Xander spojrzał na mnie i uśmiechnął się paskudnie
- Zabieramy cie ze sobą złotko
- Chciałbyś!
Byłam tak wściekła, że nie zauważyłam ogromnej postaci skradającej się za mną. Już po chwili wielkie łapska mocno mnie chwyciły i podniosły na wysokość kilku metrów. Zdołałam odwrócić głowę w bok i zobaczyłam znajomą mi postać Minotaura
- Rexus!
Gdy dokładniej mu się przyjrzałam dostrzegłam pewno zmianę. Jego prawy róg był urwany, a lewe oko miał zamknięte. Przechodziła przez nie długa blizna. Uu, czyżby Shin jednak się wygadał, że Fried żyje? Nie powiem, sprawiło mi to lekką satysfakcję. Okaleczenie Rexusa to jeden pożytek z tego, że Shin przywlókł się za mną do gildii. Rexus najwyżej dostrzegł błysk satysfakcji w moich oczach i złośliwy uśmieszek, bo się ostro wkurzył i zacieśnił uścisk. Czułam że zaraz pękną mi kości. Mój wrzask było słychać chyba w całym lesie. Z bólu przymknęłam jedno oko i z nienawiścią spojrzałam na Xandera i Reito, którzy rechotali, szczerze ubawieni moim cierpieniem. W pewnej chwili Xander powiedział
- Koniec tej zabawy. Zajmij się nią!
W tej chwili jedna z wielkich łap Rexusa podniosła się do góry i walnęła mnie w głowę. Zaczęło mi ciemnieć przed oczami. Nie jestem pewna, ale wydawało mi się, że słyszę jeszcze głos Ariany i Bixlowa, a potem nie było już nic.

***
Powoli otworzyłam oczy. Głowa bolała mnie jak cholera, ale zignorowałam ten ból i podniosłam się do siadu. Rozejrzałam się i ogarnął mnie strach. Byłam w celi. Doskonale znanej mi celi. Właśnie tu spędziłam większość mojego dzieciństwa. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Znowu tu wróciłam! Znowu jestem w Zamku! Jednak nie tylko przez to czułam strach. Teraz jestem pewna, że zanim zemdlałam słyszałam głosy Ariany i Bixlowa. A co jeśli ci dranie mi coś zrobili!? Nie zniosę jeśli coś im się stało. Nagle przed moją celą pojawili się ci dwaj dranie. Xander otworzył celę i wypuścił mnie.
- Idziesz z nami – Oznajmił uśmiechając się złośliwie
Xander szedł z przodu, ja za nim. Na końcu zaś szedł Reito. Zatrzymaliśmy się, przed jakimiś drzwiami z elektronicznymi zamkiem. By je otworzyć trzeba było znać szyfr.
- Lepiej nie próbuj żadnych sztuczek – Xander uśmiechnął się paskudnie i wbił kod by otworzyć drzwi
- Bo co!? – Rzuciłam
- To – Powiedział Reito i w tej chwili drzwi otworzyły się. Zobaczyłam dużych rozmiarów pokój, który był wypełniony najrozmaitszymi maszynami i przyrządami. Prawie wszystkie te przedmioty były wykonane za pomocą magii Diamentowego Tworzenia. Jednak ja w ogóle nie zwracałam uwagi na wystrój pomieszczenia. Z szokiem, strachem i wściekłością wymalowaną na twarzy wpatrywałam się w sam środek pomieszczenia gdzie stała sporych rozmiarów lacrima. A do niej za pomocą kajdan były przypięte dwie osoby. Obie nieprzytomne. Obie potwornie poranione i całe we krwi. Zacisnęłam ręce w pięści. Tak wściekła nie byłam chyba jeszcze nigdy. Spojrzałam na Xandera który szczerzył się do mnie złośliwie. Nie myślałam, że mogę nienawidzić go jeszcze bardziej.
- Co wyście im zrobili dranie!?
- Cóż – Odezwał się Reito a mój wściekły wzrok padł na niego – Na początku planowaliśmy zabrać jako zakładniczkę tylko tą małą – Tu ruchem ręki wskazał nieprzytomną, poranioną Arianę. – Ale ten twój przyjaciel najwyraźniej nie mógł się z tym pogodzić. – Tu kciukiem wskazał na nieprzytomnego Bixlowa.
Teraz odezwał się Xander uśmiechając się złośliwie.
- Na prawdę głupek z niego – Mówiąc to spojrzał na Bixlowa i zarechotał na cały głos, po chwili przyłączył się Reito, a potem odezwał się
- Jak totalny idiota rzucił się by osłonić tą małą przed atakiem, który w nią wycelowałem i przyjął go na siebie. Co za głąb! Od razu padł!
- A ta mała, jest jeszcze głupsza od niego! Zamiast uciekać, stanęła przed nim i zaczęła nam się stawiać! Myślała, że ma z nami jakieś szanse! Choć przyznam, że nieźle się broniła. To przez nią mam to – Xander podniósł trochę opaskę którą miał na czole i moim oczom ukazała się długa szrama. Nie powiem sprawiło mi to małą satysfakcję, ale już po chwili byłam jeszcze bardziej wściekła niż dotychczas o ile w ogóle to jest możliwe.
- Więc gdy już padła na ziemie musiałem jej za to zapłacić. Dlatego jest w takim stanie. Gdyby nie to byłaby nie tknięta.
Powoli odwróciłam się w jego stronę. Jeszcze chyba nigdy nie pałałam do nikogo taką nienawiścią.
- Czyli mam rozumieć, że znęcałeś się nad siedmiolatką gdy ta nie mogła się nawet bronić!? Jesteś potworem nie człowiekiem!!!
Zamachnęłam się na niego, ale byłam tak wściekła, że ten z łatwością zrobił unik. Złapał moją rękę i wykręcił ją, a potem pogroził mi palcem
- Mówiłem, żebyś była grzeczna. Popełniłaś wielki błąd – Uśmiechnął się złośliwie, jakby tylko na to czekał i za pomocą swojej magii stworzył diamentowy pilot z jednym guzikiem. Nacisnął go i wtedy wielka lacrima zaczęła iskrzyć, a Ariana i Bixlow zostali porażeni prądem. Salę przepełnił rozdzierający krzyk bólu. Wyszarpałam się Xanderowi i krzyknęłam
- Przestań! Błagam cię! Zostaw ich w spokoju!
Xander i Reito tylko zarechotali zadowoleni z tego wszystkiego, a ja przerażona mogłam się tylko przyglądać, jak moi przyjaciele cierpią przeze mnie. Po kilku minutach, które były dla mnie nie do zniesienia, lacrima przestała iskrzyć. Bixlow dyszał ciężko, ale Ariana… w ogóle się nie ruszała. Bixlow najwyraźniej też to zauważył, bo podniósł głowę i zawołał
- Ariana! Ariana powiedz coś!
Spojrzałam na Xandera błagalnie i powiedziała
- Proszę, pozwól mi sprawdzić co z nią! Błagam!
Ten tylko uśmiechnął się. Najwyraźniej moje błagania sprawiały mu niesamowitą przyjemność. Po chwili odezwał się
- Masz dziesięć minut. I nie próbuj żadnych sztuczek. Będziemy cię obserwować. – Po czym razem z Reito wyszedł z sali. Natychmiast podbiegłam do lacrimy i przerażona sprawdziłam puls Ariany. Ku mojej wielkiej uldze oddychała, a już po chwili otworzyła oczy
- Freya-san… przepraszam… - powiedziała słabym głosem
- Nie przepraszaj Ariana. To ja powinnam was przeprosić. To wszystko moja wina! – W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Byłam wściekła na samą siebie, że ich w to wplątałam
- To nie twoja wina Freya.
Odwróciłam głowę w stronę Bixlowa i pierwszy raz mogłam spojrzeć mu w oczy. Jego przyłbica była rozwalona, tak że je odsłaniała. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- To moja wina! To przeze mnie tu jesteście! Gdyby nie ja nie musielibyście tak cierpieć! Jestem jak chodzące nieszczęście! Gdziekolwiek się pojawię krzywdzę wszystkich dookoła!
- Freya-san nie mów tak! – Zawołała Ariana najwyraźniej zła.
Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona kontynuowała
- Freya-san to nie twoja wina! Nie myśl tak! To wina tych dwóch skurwysynów, o mordach brzydszych niż krowi zadek!
Spojrzałam na Arianę z szokiem, a Bixlow aż odchylił głowę w tył. Cholera jasna, Yue!!! Muszę z nią poważnie pogadać na temat uczenia Ariany przekleństw! Aż boję się czego ona ją jeszcze nauczyła!
- To nie twoja wina Freya-san – Powiedziała białowłosa i uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam najpierw na nią, a później na Bixlowa, który także się uśmiechnął 
- Jakoś was uwolnię. – oznajmiłam z determinacją w głosie - Jeszcze nie wiem jak, ale jakoś to zrobię.
- Chciałabyś!
Gwałtownie się odwróciłam. W drzwiach stali Xander i Reito i uśmiechali się złośliwie.
- Idziesz z nami – Powiedział Reito i zrobił kilka kroków do przodu. Spojrzałam na Arianę i Bixlowa z lękiem. Nie chciałam ich zostawiać. Bixlow jakby czytając mi w myślach powiedział
- Idź.
Niechętnie go posłuchałam. Podeszłam do Reito ,a w drzwiach jeszcze odwróciłam się i spojrzałam na Arianę i Bixlowa
- Uwolnię was… - szepnęłam cicho w i wyszłam za Xanderem, a drzwi zamknęły się. Poszłam za nimi rozglądając się dokoła. Korytarz, którym szliśmy prowadził tylko do jednego miejsca. Do wielkiej prawie pustej sali, w której na samym końcu tego pomieszczenia, na podwyższeniu stoi wielki tron. Mój ojciec spędza tam prawie cały czas. Więc najprawdopodobniej to właśnie do niego mnie prowadzą. Stanęliśmy naprzeciwko wielkich dwu skrzydłowych, dębowych drzwi. Reito wskazał na nie gestem dłoni i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzał na mnie. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je po czym weszłam do środka.

***

W następnym rozdziale:
„- Nie waż się ich tknąć!!! – wrzasnęłam na całe gardło. Moje słowa odbiły się echem po prawie pustym pomieszczeniu. Mój ojciec spojrzał na mnie z gniewem w oczach. Wstał, zszedł z podwyższenia i stanął naprzeciwko mnie. Był ode mnie sporo wyższy więc spojrzałam w górę i zmierzyłam go pełnym nienawiści wzrokiem. Przechylił lekko głowę w bok i pełnym wyższości głosem powiedział
- Bo co mi zrobisz?
- Ona może nic, ale ja zaraz tak skopię ci dupę, że się do następnego stulecia nie pozbierasz!!!”

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 7: Randka



- Dlaczego ja się na to zgodziłam? – mruknęłam już po raz któryś z kolei i od razu zostałam uciszona przez spojrzenia czterech osób. Otóż był sobotni wieczór, właśnie teraz Fried i Mira idą na randkę, ale oczywiście Bixlow i Yue nie mogli tak tego zostawić i postanowili ich śledzić by sprawdzić czy wszystko pójdzie jak należy. O dziwo Lisanna i Ever też dały się w to wciągnąć. I ja też się dałam, choć nie wiem jaka szatańska moc podkusiła mnie by się na to zgodzić. Nasza dwójka zakochanych właśnie weszła do restauracji a my jakże subtelnie schowaliśmy się na tyłach budynku.
- To jest śmieszne! – Wyrzuciłam z siebie – Co wy niby chcecie zrobić?
- Dopilnować żeby ich randka udała się perfekcyjnie! – Wyszczerzyła się Yue, a zawtórował jej wielki uśmiech Bixlowa i potakujące kiwnięcia głowami Lisanny i Ever. Westchnęłam
- Dobra róbcie co chcecie. Ja stąd spadam. – Odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale ktoś złapał mnie za bluzkę i pociągnął w tył co skończyło się tym, że upadłam na cztery litery. Gdy spojrzałam w górę cała czwórka pochylała się nade mną z iście mrocznymi minami. Aż mnie ciarki przeszły
- O nie. Nigdzie nie idziesz. – Powiedziała Yue uśmiechając się przy tym niczym psychopata
- Dzisiaj nie ma pozwolenia na dezercję. – Dodał Bixlow pochylając się jeszcze bardziej nade mną. Lisanna i Ever także uśmiechały się w przerażający sposób. Oni mnie przerażają. Podniosłam się i odsunęłam się trochę od nich
- Dobra, dobra. Nigdzie nie idę
Odpowiedziały mi cztery uśmiechnięte twarze. Co za ludzie! Yue szepnęła coś do ucha Lisanny, a ta uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Po chwili weszła tylnym wejściem do restauracji.  Po kilku minutach białowłosa wróciła i oznajmiła
- Siedzą przy oknie z samego tyłu restauracji
- Wytłumaczycie mi w końcu co chcecie zrobić?
Bixlow spojrzał na Lisannę i spytał
- Masz to?
Ta tylko kiwnęła głową z uśmiechem i wyciągnęła cztery małe buteleczki. Dała każdemu po jednej. Przyjrzałam się owej buteleczce. W środku był jakiś złoty proszek.
- Cóż to jest? – Spytałam ze zdziwieniem.
- Proszek do zmiany wyglądu
Spojrzałam na Lisannę ze szczerym zdziwieniem.
- To coś takiego istnieje!?
- Jak widzisz. Sama to stworzyłam za pomocą mojej magii. Oprócz przejęcia zwierząt, tak jak Mira potrafię zmieniać swój wygląd. Dzięki temu stworzyłam to.
- Jak to działa? – Spytałam już spokojniej. Dzisiaj nic mnie już nie zdziwi.
- Musisz się tym posypać i pomyśleć o tym jak chcesz wyglądać. Spójrz. – Yue nasypała proszek na rękę i sypnęła na siebie. Zamknęła oczy i już po chwili zaczęła się zmieniać. Jej długie białe włosy stały się krótkie sięgające do ramion, oraz stały się kruczoczarne. Oczy zmieniły kolor na ciemną zieleń oraz stały się nieco większe. Karnacja zrobiła się ciemniejsza, a na nosie pojawiło się kilka piegów. Rzęsy się wydłużyły, a usta zrobiły się nieco węższe. Patrzyliśmy teraz na Yue, ale jakby równocześnie na kogoś zupełnie innego. Chwilę ciszy, która nastała po przemianie Yue przerwał Bixlow
- Wow! Wyglądasz niesamowicie!
Yue skłoniła się lekko i powiedziała
- Dziękuje. Ale czy to znaczy, że przedtem ci się nie podobałam?
- Nie! Jasne, że byłaś śliczna! – Zaprzeczył pośpiesznie, a potem dodał z uśmiechem – Powiem nawet, że jednak wolę cię w twojej normalnej wersji
Yue uśmiechnęła się i teraz Bixlow posypał się proszkiem. Jako, że miał na głowie hełm, zobaczyliśmy tylko jak ciemnieje mu karnacja, oraz nos nieco się zmniejsza. Po chwili Bixlow podniósł rękę i ściągnął hełm. Naszym oczom ukazał się przystojny długowłosy chłopak o wąskich uwodzicielskich, czarnych oczach i zabójczym uśmiechu. Jego włosy były ciemno niebieskie, rozpuszczone, sięgające do połowy pleców. Na policzku miał jedną małą bliznę. Ja i Yue nie wiedziałyśmy jak Bixlow wygląda naprawdę więc nie wiedziałyśmy jak bardzo się zmienił, ale najwyraźniej na Lisannie i Ever zrobił wrażenie.
- Łał… - Powiedziały obie równocześnie wpatrując się w niego jak zahipnotyzowane. Bixlow zaśmiał się i powiedział
- Aż tak się zmieniłem?
- Jak cholera! – Powiedziały znowu obie równocześnie
Kątem oka zobaczyłam, że Yue krzyżuje ręce na piersi i najwyraźniej zła spojrzała w bok. Zaśmiałam się cicho. Yue jest zazdrosna! W tej samej chwili spostrzegłam, że Lisanna przystąpiła do zmiany wyglądu, z tym że ona nie potrzebowała do tego proszku. Zamknęła oczy i zaczęła się zmieniać. Jej krótkie włosy zaczęły się wydłużać i zatrzymały się dopiero na wysokości kolan, oraz przybrały kolor rudy. Były lekko pofalowane. Na jej twarzy pojawiły się piegi, a oczy stały się większe i zrobiły się ciemno fioletowe. Rzęsy wydłużyły się, a nos stał się odrobinę mniejszy i węższy. Usta stały się nieco większe i bardziej czerwone. Gdy skończyła uśmiechnęła się i spytała
- I jak wyglądam?
- Świetnie! – Powiedziały Yue i Ever razem.
- Przepięknie! – Dodał Bixlow i zarobił mordercze spojrzenie od Yue, ale najwyraźniej tego nie zauważył.
Teraz Ever posypała się proszkiem. Jej włosy stały się odrobinę krótsze, oraz proste. Przybrały kolor śnieżnobiały z jednym czarnym pasemkiem. Grzywka była zaczesana na prawo i lekko przysłaniała jej oko.  Jej karnacja pojaśniała nieco, a twarz stała się węższa. Oczy przybrały kolor miodowy, a rzęsy wydłużyły się i lekko skręciły na końcu. Jej usta stały się nieco większe i dużo bardziej czerwone
- I co myślicie? – Spytała z uśmiechem
- Wyglądasz świetnie! – Powiedziałam
- Lepiej niż zazwyczaj – Dodał Bixlow ze złośliwym uśmieszkiem
- No wiesz! – Zawołała oburzona i zdzieliła go po głowie
- Dobra, dobra, ja tylko żartowałem! – Powiedział masując się po głowie i odsuwając się od nadal lekko wkurzonej Ever. Wszyscy spojrzeli na mnie. Tylko ja byłam jeszcze w swojej normalnej postaci. Wzięłam głęboki oddech i sypnęłam na siebie proszkiem. Moje włosy rozpuściły się i skróciły się. Teras sięgały niewiele ponad ramiona. Stały się lekko kręcone i czarne. Moje oczy stały się większe a ich kolor zmienił się na jasny błękit. Karnacja mi pociemniała a na policzkach pojawiły się piegi. Twarz stała się nieco bardziej okrągła, a nos przecinała mi blizna. Usta stały się mniejsze i bardziej jasne.
- I jak? – Spytałam
- Super! – Zawołały dziewczyny razem
- Wyglądasz ślicznie! – Dodał Bixlow z uśmiechem. Zerknęłam na Yue i mało nie parsknęłam śmiechem. Normalnie ciskała błyskawice z oczu. Teraz już wszyscy mieliśmy nowy wygląd. Nagle coś mnie tknęło.
- Dobra mamy nowy wygląd, ale co z ciuchami? – Spytałam.
Bixlow uśmiechnął się jakoś dziwnie i chwycił torbę którą do tej pory miał przewieszoną przez ramie. Dlaczego ja jej wcześniej nie zauważyłam? Podał mi i Lisannie kilka ciuchów. Przyjrzałam się im, spojrzałam na Bixlowa z uniesioną brwią i spytałam
- Żartujesz prawda? Ja mam założyć TO COŚ!? – Wyciągnęłam do przodu żółtą niczym cytryna kieckę z białym pasem i pomarańczowymi kwiatkami na spodzie. Do tego miałam jeszcze równie żółtą opaskę z przyczepioną różą i białe leginsy w kwiatki
- Tak masz to założyć – ten uśmiech Bixlowa mnie po prostu rozwala.
- Po pierwsze ja nie cierpię nosić sukienek! A takich szkaradstw to już kompletnie! W ogóle skąd ty to wytrzasnąłeś!?
Bixlow skrzywił się dziwnie jakby przestraszony i lekko zmieszany
- Lepiej nie pytaj…
Zdziwiłam się, ale nie drążyłam tematu dalej. Spojrzałam na ciuchy Lisanny. Nie miała lepiej. Jej dostała się jaskrawo zielona kiecka z ciemno niebieskim pasem oraz kwiatami. Do tego dwie spinki w kształcie niebieskich kwiatów i ciemno zielone rękawiczki bez palców, które były jedyną porządną rzeczą w tym wszystkim. Westchnęłam i powiedziałam
- Niech ci będzie.
Poszłyśmy z Lisanną do jakiegoś zaułka i przebrałyśmy się, a nasze normalne ciuchy porządnie schowałyśmy. Wróciłyśmy do reszty i Yue wyjaśniła nam co mamy robić.
- Będziecie udawały gości restauracji. Od dwie przyjaciółki przyszły coś zjeść. Usiądźcie jak najbliżej Fried’a i Miry i obserwujcie ich. My zajmiemy się resztą – Yue puściła oczko do Bixlowa a ten się zaśmiał. Wolę nie wnikać. Poszłyśmy z Lisanną do wyjścia głównego i weszłyśmy do środka. Gdy weszłyśmy jeden z kelnerów dziwnie na nas spojrzał, ale to przemilczę. Na szczęście stolik zaraz koło naszej zakochanej parki był wolny więc tam usiadłyśmy. Udając, że jestem bez reszty pochłonięta wyborem dań przysłuchiwałam się ich rozmowie.
- Tak myślisz? – Spytał Fried z uśmiechem, a Mira się zaśmiała
- O tak. Naprawdę uroczo ze sobą wyglądają! Jestem pewna, że niedługo coś z tego będzie!
Fried oparł się o oparcie krzesła, splótł ręce i spojrzał nieco w górę.
- Yue i Bixlow? Ha! Nigdy bym nie pomyślał!
Mira zaśmiała się a ja uśmiechnęłam się mimowolnie, ale na szczęście nikt tego nie zauważył gdyż zasłaniała mnie karta dań. W tym momencie podszedł do nas kelner. By nie wydało się to podejrzane zamówiłam małe lody i wodę. Lisanna zrobiła to samo. Po chwili kelner przyniósł nam nasze zamówienie
- Tak jestem pewna, że będą razem! Zanim pojawiła się tu Yue myślałam, że Bixlow czuje coś do Lisanny, a ona do niego, ale teraz jestem pewna, że tak nie jest!
Fried się zaśmiał, a ja musiałam dość mocno przygryźć sobie wargę by nie wybuchnąć śmiechem. Natomiast Lisanna spojrzała na mnie unosząc jedną brew i powoli pokręciła głową. Chyba ona nie podzielała zdania swojej siostry. Po chwili przy stole naszych zakochanych pojawił się kelner z tacą. W pierwszej chwili go nie poznałam, ale wystarczyło mi kila minut by rozpoznać, że to Bixlow! Skąd on do jasnej cholery wytrzasnął strój kelnera!? Ale… ciekawe czy słyszał o czym rozmawiali Fried i Mira. By się nie zaśmiać wbiłam sobie paznokcie w rękę i udałam, że rozmawiam z Lisanną. Bixlow podał parze zakochanych wielkie pucharki lodów co zdecydowanie wywołało ich zdziwienie.
- Przepraszam, ale my tego nie zamawialiśmy. – powiedziała Mira i spojrzała na przemienionego Bixlowa. Zmarszczyła lekko brwi i przyjrzała mu się uważnie. Ten tylko uśmiechnął się szeroko i puścił oczko białowłosej co zdecydowanie nie spodobało się Friedowi
- To na koszt firmy. Specjalny prezent ode mnie. – Po czym posłał Mirze uśmiech i oddalił się. Przechodząc obok nas puścił mi oczko, a ja tylko powoli pokręciłam głową. Bixlow tylko uśmiechnął się i posłał mi bezgłośne „ no co?”. Westchnęłam cicho i wróciłam do „rozmowy” z Lisanną. Mira jeszcze przez chwilę przyglądała się jak Bixlow podchodzi do innego stolika, a potem spojrzała na Fried’a, który był lekko zły
- Ten kelner mi się nie podoba… - Powiedział, a Mira tylko się zaśmiała
- Czyżbyś był zazdrosny?
Fried nie odpowiedział tylko spojrzał na nią lekko czerwony. Mira ponownie się zaśmiała i położyła swoją dłoń na ręce Frieda
- Nie musisz być zazdrosny. Przecież wiesz, że to ty jesteś dla mnie najprzystojniejszym mężczyzną na świecie.
Oblicze Frieda złagodniało. Uśmiechnął się wyraźnie szczęśliwy
- Wiem. Przepraszam cię
Mira ponownie się zaśmiała
- Nie ma za co. To było słodkie
Uśmiechnęłam się mimowolnie i spojrzałam na Lisannę, która także się uśmiechała. Jak słodko! Nasza parka zakochanych rozmawiała przez chwilę jednak coś im przerwało. W restauracji rozległa się muzyka. To kilku muzyków zaczęło grać niedaleko nas. Grali zdecydowanie zbyt głośno. Mirze najwyraźniej też to przeszkadzało bo skrzywiła się i powiedziała
- Strasznie głośno grają. Po za tym nie lubię tej piosenki.
Już podnosiłam się z miejsca. Chciałam coś zrobić choć nie do końca wiedziałam co, jednak wyprzedziła mnie białowłosa kelnerka w okularach, która momentalnie znalazła się koło muzyków i zdzieliła ich wszystkich tacą po głowach, a potem krzyknęła
- Za głośno gracie osły! To przeszkadza Fr…  gościom! Grajcie ciszej! I zapomnijcie o tej piosence! Nie podoba się M… gościom!
Muzycy skruszeni przytaknęli i zaczęli grać ciszej. Białowłosa kelnerka, którą oczywiście była Ever, podeszła do naszego stolika i spytała czy coś podać. Ja wskazałam na coś w karcie dań, a ta pochyliła się by się przyjrzeć na co wskazuję, co dało nam sposobność by zamienić kilka słów
- Nie wiem czy to wszystko wytrzymam! Strasznie się denerwuję! – Powiedziała prawie niedosłyszalnym szeptem. Odpowiedziałam jej takim samym głosem
- Spokojnie nie denerwuj się. Pamiętaj, że oni na pewno cię nie rozpoznają.
Ever wzięła głęboki oddech i powiedziała
- Dobra, postaram się opanować
Po tych słowach wyprostowała się, uraczyła nas uśmiechem i potwierdzeniem, że przyjęła zamówienie, a potem odeszła od stolika. Teraz Mira uśmiechała się i powiedziała
- Tak o wiele lepiej.
Nasza parka znowu zaczęła rozmawiać, jednak spokój nie trwał długo. Niedaleko stolika Frieda i Miry zaczęli się głośno awanturować jacyś dwaj goście, a po chwili doszło do szarpaniny. Znowu chciałam coś zrobić, ale nie podniosłam się nawet o milimetr gdy do dwójki awanturników podbiegła czarnowłosa dziewczyna o ciemnej karnacji. Yue. Zdzieliła ich po głowach tacą i wydarła się na nich
- Co to ma znaczyć!? To jest porządna restauracja a nie burdel! Jak chcecie się bić to tam są drzwi! A teraz siadać i grzecznie jeść, bo jak nie to znowu oberwiecie!
Dwaj awanturnicy najwidoczniej byli gotowi się z nią sprzeczać, ale zrezygnowali gdy zobaczyli mordercze spojrzenie Yue. Grzecznie usiedli i już byli cicho. Yue uśmiechnęła się i odeszła od stolika
Mira przez chwilę patrzyła za odchodzącą Yue, a potem zwróciła się do Frieda.
- Mają tu bardzo dobrą obsługę nie uważasz?
Fried przytaknął i po chwili dodał
- Choć te kelnerki są trochę za bardzo agresywne.
Parsknęłam śmiechem, lecz szybko przekształciłam to w atak kaszlu. Na szczęście Mira i Fried nic nie zauważyli. Porozmawiali jeszcze chwilę i już zaczęli się zbierać do wyjścia. Spojrzałam na Lisannę i… mnie zatkało. Jej włosy zaczęły pomału jaśnieć i się skracać.
- Lisanna! – szepnęłam z lekką paniką – Twoje włosy!
Ona spojrzała na mnie i otworzyła szerzej oczy
- Freya – szepnęła – Twoje włosy robią się zielone! Cholera! Minęła godzina! Proszek działa tylko godzinę!    
Szybko wstałam, co było trochę nie rozsądnie, ale lepsze to niż żebym zmieniła się z powrotem na oczach Miry i Frieda! Szybko się odwróciłam. Zobaczyłam Bixlowa, który najwyraźniej też zauważył, że zaczyna się zmieniać. Taca, którą trzymał upadła na ziemie z głośnym trzaskiem a on sam szybko skierował się do tylnych drzwi restauracji. Mój wzrok padł na Yue, która także zaczęła się zmieniać i nasze spojrzenia spotkały się. Obie kiwnęłyśmy głowami. Wiedziałyśmy o co chodzi drugiej. Mira i Fried już wychodzą, a to niepowtarzalna szansa by zobaczyć prawdziwą twarz Bixlowa! Nie przepuszczę takiej szansy! Yue od razu zerwała się i pobiegła za chłopakiem, a ja zrobiłam to samo kilka sekund po niej. Gdy wybiegłam na zewnątrz miałam już swój normalny wygląd. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam ani Bixlowa ani Yue. Pobiegłam w miejsce gdzie schowaliśmy nasze ciuchy i przeżyłam zawód. Na ziemi siedział Bixlow, a na głowie miał już swój hełm. Oddychał z ulgą i uśmiechał się do Yue, która siedziała naprzeciwko niego i piorunowała go spojrzeniem. Najwyraźniej jej tez się nie udało. Podeszłam do niech i także usiadłam. Teraz dopiero dotarło do mnie jak byłam spięta. Odetchnęłam z ulgą. Kilka sekund później dołączyły do nas Ever i Lisanna. Ja i reszta dziewczyn poszłyśmy się przebrać. Ja zrobiłam to pierwsza, a potem oddałam wróciłam do Bixlowa, który także był już przebrany i oddałam mu tą cytrynową kieckę
- Możesz mi teraz powiedzieć skąd tyś wytrzasnął tą kieckę?
Bixlow skrzywił się, rozejrzał się czy reszty dziewczyn nie ma, a potem pochylił się i powiedział cicho
- Od Ariany. Nie wiedziałem kogo poprosić. Spytałem jej czy wie skąd mogę wziąć takie ciuchy… powiedziała że mi je załatwi… jeśli obiecam wyświadczyć jej kiedyś przysługę. Mówiąc to miała… straszny błysk w oku. Już nie wyglądała jak ta słodka mała dziewczynka. Boję się co ona wymyśliła.
Patrzyłam na niego przez chwilę, a potem położyłam mu rękę na ramieniu i powiedziałam
- Powinnam była cię ostrzec… nigdy, pod żadnym pozorem nie bądź dłużny Arianie. Ona potrafi to wykorzystać w iście szatański sposób. – Powiedziałam to z niesamowitą powagą. Bixlow odsunął się trochę ode mnie i przełknął ślinę.
- O co ona może mnie poprosić?
- Wiesz… w sumie to nie wiem. Może żebyś zdjął hełm… albo… - W tym momencie pojawiła się reszta dziewczyn. Spojrzałam na Yue i zapaliła mi się żaróweczka nad głową. Już wiem! Zaczęłam się śmiać jak głupia, dziewczyny spojrzały na mnie ze zdziwieniem, a Bixlow najwyraźniej był przestraszony
- C-co? Co cię tak śmieszy? – Spytał
- Już wiem! Wiem o co Ariana cię poprosi! – Powiedziałam nie przestając się śmiać.
- O co!? – Spytał Bixlow zdenerwowany i zarazem trochę przestraszony. Nie przestając się śmiać pokręciłam głową i nic nie powiedziałam. Nie powiem mu! Nie ma mowy! Gdy w końcu przestałam się śmiać, zginałam się lekko i dyszałam. Ciekawe czy moje przewidywania się sprawdzą. Mam nadziej, że tak! Dziewczyny spytały z czego się tak śmiałam, ale ja nie odpowiedziałam im. Uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam w drogę powrotną do gildii. Reszta po chwili ruszyła za mną Przypilnowaliśmy by randka Freida i Miry się udała, a ja coś czuję, że niedługo może odbyć się kolejna. Ale tym razem kto inny się na nią uda. Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie

***

W następnym rozdziale:
- Lepiej nie próbuj żadnych sztuczek – Xander uśmiechnął się paskudnie i wbił kod by otworzyć drzwi
- Bo co!? – Rzuciłam
- To – Powiedział Reito i w tej chwili drzwi otworzyły się. Zobaczyłam dużych rozmiarów pokój, który był wypełniony najrozmaitszymi maszynami i przyrządami. Prawie wszystkie te przedmioty były wykonane za pomocą magii Diamentowego Tworzenia. Jednak ja w ogóle nie zwracałam uwagi na wystrój pomieszczenia. Z szokiem, strachem i wściekłością wymalowaną na twarzy wpatrywałam się w sam środek pomieszczenia gdzie stała sporych rozmiarów lacrima. A do niej za pomocą kajdan były przypięte dwie osoby. Obie nieprzytomne. Obie potwornie poranione i całe we krwi. Zacisnęłam ręce w pięści. Tak wściekła nie byłam chyba jeszcze nigdy. Spojrzałam na Xandera który szczerzył się do mnie złośliwie. Nie myślałam, że mogę nienawidzić go jeszcze bardziej.
- Co wyście im zrobili dranie!?”

***

No! I to by było na tyle! Mam nadzieje, że notka się podobała, a zapowiedz następnej was zaciekawiła. Do następnej notki!