piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 11: Białe Pióra


Zeskoczyłam z niskiej gałęzi i westchnęłam już któryś raz z kolei. Misja z której właśnie wracałam okazała się wyjątkowo prosta i nudna. Nagroda nie była zbyt duża, ale po woli zaczynały mi się kończyć fundusze, a nic lepszego nie znalazłam na tablicy ogłoszeń. Miałam jeszcze spory kawał drogi do przejścia, nim wrócę do gildii. Wspięłam się na drzewo chcąc wypatrzeć jakieś miasto czy choćby wioskę ale nic nie dostrzegłam. Rozciągnęłam się z cichym jękiem i ruszyłam dalej. Dopiero po dwóch godzinach morderczej drogi prawie cały czas pod górę, dostrzegłam zarysy miasta. Co za ulga! Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że w końcu będą mogła porządnie odpocząć. Weszłam do miasta gdy słońce już prawie całkowicie znikło za horyzontem. Jednak zanim jeszcze przekroczyłam mury miasta do moich uszu dobiegła głośna muzyka, śmiechy i głośny gwar rozmów. Okazało się że mają tam jakiś festyn oraz paradę. Wszędzie było pełno ozdób i kolorowych świateł, a środkiem drogi szli ludzie w najrozmaitszych strojach wykonując swoje popisy. Tłumy ludzi tłoczyły się przed budynkami by tylko zobaczyć popisy artystów. Uśmiechnęłam się lekko i przecisnęłam się na sam tył tego tłumu. Nie, żebym nie lubiła tego typu imprez, ale byłam zbyt zmęczona by obserwować paradę. Nagle przez tłum przeszedł głośny odgłos zachwytu. Przystanęłam i spojrzałam na osobę która tak wzbudziła ich zachwyt. Połykacz ognia. Na mnie to nie zrobiło najmilejszego wrażenia. Ileż razy już widziałam Natsu połykającego ogień? Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się szybko i mój wzrok padł na ciemny zaułek pomiędzy dwoma budynkami przed którym właśnie stałam. Wpatrywałam się w niego przez chwilę i nagle pojawił się w nim mały niebieski ognik. Zatoczył koło w powietrzu i zniknął. Przewróciłam oczami wiedząc już kto ukrywa się w zaułku. Weszłam do niego i zawołałam
- Wyłaź! Wiem, ze tu jesteś!
Jednak nie usłyszałam nic oprócz odgłosów parady. Zmarszczyłam brwi a na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka
- Makoto cholero jedna, wyłaź! Wiem że tu jesteś ośle!
Z cienia wyszedł wysoki chłopak w czarnym płaszczu. Na głowie miał kaptur, jednak gdy tylko mnie zobaczył zdjął kaptur i uśmiechnął się szeroko. Moim oczom ukazała się bardzo dobrze znana mi twarz. Zobaczyłam chłopaka o długich fioletowych włosach opadających na plecy. Na czole miał czerwoną opaskę na którą z prawej strony opadała grzywka, lekko przysłaniając oko. Jego nos przecinała dość długa blizna
- Freuś, kochana moja! Jak ja cie dawno nie widziałem! – Rozłożył szeroko ramiona i podszedł do mnie z zamiarem przytulenia mnie, ale skończyło się na tym że dobił do mojej wyciągniętej ręki
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie nie podchodził? Gdy tylko się do mnie zbliżasz próbujesz mnie obmacywać!
Makoto przybrał oburzony wyraz twarzy co jednak nie wyszło mu zbyt dobrze.
- No wiesz? Już od bardzo dawna nie próbowałem czegoś takiego z tobą!
- Zważając na to, że nie wdzieliśmy się bardzo długo, trudno żebyś próbował.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. Westchnęłam cierpiętniczo i powiedziałam
- Powiesz mi czego chcesz? Bo coś mi się nie wydaje, że tak po prostu z nudów stałeś sobie w tym zaułku
Z twarzy Makoto zniknął uśmiech co mnie nieco zdziwiło. Ten chłopak ma taki irytujący zwyczaj uśmiechania się bez ustanku. Nawet podczas snu!
- Szukają cię. Chcą cie zabrać z powrotem  – Oznajmił, a ja westchnęłam
- Wiem, że mój ojciec posłał za mną pościg. Już się z nim spotkałam
Jednak Makoto pokręcił głową i odezwał się przygnębionym głosem
- Nie on. Czarne Jastrzębie.
Rozszerzyłam oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszę
- Cz-czarne Jastrzębie? Ale przecież Saylen obiecał mi, że zostawią  mnie w spokoju! Powiedział, że mogę odejść!
Fioletowowłosy pokręcił głową i spojrzał na mnie smutno
- Tyle, że Saylen już nie jest Czarnym Jastrzębiem. Wyrzucili go
- O czym ty bredzisz!? Jak to go wyrzucili!?
- Wszystko przez Loxa!
- Loxa? – Powtórzyłam i od razu wezbrał we mnie gniew – Myślałam, że ten łajdak został wywalony na zbity pysk!
Makoto pokręcił głową, westchnął cicho i powiedział
- Wrócił. Po tym jak odeszłaś wszystko zaczęło się walić. Wiesz przecież, że nie wszystkim podobało się to, że odchodzisz  - Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową i zacisnęłam pięści
- Wszystko przez tą cholerną tradycje! – Zawołałam gniewnie – Kto raz wejdzie w szeregi Czernych Jastrzębi i pozna ich tajemnie nigdy nie może odejść!
Makoto pokiwał głową i uśmiechnął się nie wesoło
- Właśnie. Wielu nie podobało się to, że Saylen pozwolił ci odejść. Zaczęli wątpić w to czy nadaje się na przywódcę. A Lox tylko ich podjudzał. W końcu wygryzł Saylena i sam stał się przywódcą. Wyobrażasz sobie co teraz się tam dzieje?
- Niestety sobie wyobrażam… - mruknęłam i nagle ogarnął mnie strach. Chwyciłam Makoto za ramiona i potrzasnęłam nim – Chwila! A co z oddziałem Saylena!? Co z Van’em, Halem, Seleną, Miki i Michi!? Co z naszą drużyną!?
Makoto delikatnie zdjął moje ręce ze swoich ramion i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłam w nich ból
- Wszyscy zostaliśmy wyrzuceni. Ja, Saylen i cała reszta naszego zespołu. Straciłem Czarne Skrzydło…
Byłam po prostu wściekła. Jak Lox śmiał zrobić coś takiego!? Czarne Jastrzębie to był cały świat Saylena! Tyle czasu i wysiłku włożył w to, by doszli do tego co mają teraz! Miki i Michi się tam wychowały! Hal i Van ciężko pracowali by się dostać do Czarnych jastrzębi, a gdy już się tam dostali stali się jednymi z najlepszych! Makoto był najszybszy ze wszystkich! Nikt nie mógł go prześcignąć gdy pilotował Czarne Skrzydło! A Selena…  była po prostu nie zastąpiona. Starała się pomagać każdemu i nie oczekiwała niczego w zamian. A mimo to nikt nie mógł pokonać jej w walce wręcz. Ten przeklęty Lox wyrzucił najlepszą drużynę z całej tej cholernej jednostce specjalnej! Czarne Jastrzębie to jednostka specjalna Fiore, o której istnieniu wiedzą tylko nieliczni. Jest to liczna grupa świetnie wyszkolonych ludzi, którzy mają działać i bronić Fiore w razie kryzysowych sytuacji. Jednak nie podlegają żadnej władzy. Mają swoje tradycje i swojego przywódcę. Bronią kraj, ponieważ tak głosi ich tradycja, która jest dla nich święta. Czarne Jastrzębie dzielą się na oddziały przeważnie ośmioosobowe. Każda drużyna musi mieć lidera, mechanika oraz osobę która pilotuje Czarne Skrzydło. Czarne Skrzydło to bardzo zaawansowany technicznie szybowiec, który dostaje każdy oddział. Należałam do Czarnych Jastrzębi przez rok. Pewnego dnia zostałam uratowana przez Makoto i Saylena. Byłam u kresu sił, a oni mi pomogli. Wtedy dołączyłam do Czarnych Skrzydeł. Zostałam przydzielona do Białych Piór, czyli oddziału Saylena. Brakowało im jednej osoby. Ten rok, który z nimi spędziłam był naprawdę niezwykły.  Jednak w końcu postanowiłam odejść i ponownie rozpocząć moje poszukiwania. Saylen był głównym wodzem Czarnych Skrzydeł i zgodził się na to bym odeszła. I przez tą decyzje zostali wyrzuceni. Spojrzałam smutno na Makoto i spytałam
- Czy reszta Białych Piór jest tu z tobą?
Makoto kiwnął głową i ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech
- Chodź,  zaprowadzę cię do nich. Ucieszą się na twój widok!
Cóż ja nie byłam pewna, czy faktycznie będą się cieszyć na widok osoby przez, którą zostali wyrzuceni, ale i tak musze się z nimi zobaczyć. Makoto chciał już ruszyć przed siebie, ale ja go powstrzymałam
- Czekaj chwilkę. Powiedz mi jeszcze jedno. Skąd wiedziałeś, że tu będę?
Makoto zaśmiał się i unosząc jedną brew powiedział
- Chyba trochę mnie przeceniasz. Nie wiedziałem, że tu będzie. Po prostu widziałem jak wchodzisz do miasta i postanowiłem poczekać na odpowiedni moment
Zaśmiałam się i powiedziałam
- Dobra. Zabierz mnie do Białych Piór!


***Narrator***


Saylen westchnął po raz koleiny, gdy do jego uszu ponownie dobiegły odgłosy kłótni bliźniaczek. Odgarnął swoje długie blond włosy i przekrzywiwszy lekko głowę zawołał
- Miki, Michi o co się znowu kłócicie!? – Nie otrzymał odpowiedzi. Westchnął powtórnie i spojrzał w ognisko które właśnie rozpalił.
- Gdzie jest ten cholerny Makoto!? – Naprzeciwko niego usiadł Van, który jak zwykle był w samych spodniach.  – My tu się męczymy, przygotowując obozowisko, a ten się obija!
Saylen spojrzał na niego z nad ognia. Jego prawe oko było zamknięte i przechodziła przez nie długa blizna, kończąca się na policzku. Uniósł lekko jedną brew i powiedział
- Akurat, ty się zbytnio nie przemęczyłeś rozbijając ten jeden namiot.
Van spojrzał na niego spode łba i nie powiedział nic. Wyjął liście, które powpadały w burzę jego czarnych włosów i położył się na ziemi. Leżał przez chwilę gdy nagle zobaczył nad swoją głową czyjeś buty. Podniósł się na łokciach i spojrzał na osobę stojąca nad nim. Był to chłopak o jasno niebieskich, kręconych włosach, które sterczały we wszystkie strony. Po za tym były nie równo przystrzyżone, tak że jeden kosmyk był dłuższy od drugiego. W jego buzi jak zawsze znajdował się lizak
- A ty znowu się obijasz, Van?
- Daj mi spokój Hal! Obozowisko jest gotowe. – Po tych słowach ponownie się położył i zamknął oczy. Hal tylko pokręcił głową i oparł się o pień drzewa.
- Gdzie teraz się udamy Saylen? – Spytała rudowłosa dziewczyna siadając obok niego. Blondyn westchnął już któryś raz z kolei i powiedział
- Nie wiem Selena. Nie mam pojęcia
- Saylen!!! – Blondyn aż podskoczył i spojrzał na dwie identyczne dziewczyny stojące koło niego. Obie miały krótkie brązowe włosy a na głowie gogle. Wyglądały jak dwie krople wody
- O co chodzi? – Spytał Saylen ze stoickim spokojem
- Miki nie chce wykonywać swojej pracy! – Krzyknęła ta stojąca po prawej, wskazując palcem na siostrę
- Nie prawda! To Michi nie chce wykonywać obowiązków!
Obie znowu zaczęły się kłócić. Saylen przejechał sobie ręką po twarzy i kręcąc głową spojrzał w niebo. Nagle po lesie rozległy się kroki oraz trzask łamanych gałęzi. Wszyscy spojrzeli w tamta stronę gotowi n                a wszystko. Jednak zza drzewa wyszedł Makoto. Spojrzał po nich i wyszczerzył się
- Ja wiem, ze jestem cudny, ale nie musicie się tak we mnie wgapiać!
- Gdzieś ty się szlajał!? – od razu wrzasnął Van, aż się wszyscy skrzywili.
- Byłem na paradzie – Wyszczerzył się Makoto. Van wstał i już chciał coś powiedzieć, ale fioletowo włosy kontynuował – I powiem wam było warto. Patrzcie kogo spotkałem!
Wtedy zza drzewa wyszła Freya. Spojrzała po nich smutno, a oni wyglądali jakby nie wierzyli własnym oczom. Nieśmiało im pomachała i odezwała się
- Witajcie… miło was znowu widzieć. Ja…
- FREYA!!! – Okrzyk ten wydobył się z pięciu gardeł. Już po chwili zielonowłosa wylądowała na ziemi, a Hal, Van, Miki, Michi i Selena, która się rozpłakała, zaczęli ją ściskać i przytulać ze wszystkich sił.
- Ja… też się… cieszę… ale… nie… mogę… oddychać… - wydukała, a piątka ściskających ją osób puściła ją i odsunęła się odrobinkę. Wtedy podszedł do nich Saylen i podał Freyi rękę by pomoc jej wstać. Zielonowłosa chwyciła ją, a blondyn podniósł ją z zmieni i od razu złapał w ramiona
- Cieszę się, że cie widzę Freya. Tęskniłem za tobą – Po tych słowach puścił ją i poczochrał jej włosy. Dziewczyna zaśmiała się i spojrzała kolejno po wszystkich. Uśmiechnęła się smutno i powiedziała
- Przykro mi, że przeze mnie was wyrzucili
Wszyscy wydawali się być szczerze zdziwieni
- Przez ciebie? Przecież to nie twoja wina !– uśmiechnął się Hal
- Moja. Przez to, że Saylen pozwolił mi odejść was wyrzucili
Przez chwile panowała cisza, a później drużyna Białych Piór wybuchła śmiechem

***Freya***
Patrzyłam na nich po kolei i nic nie rozumiałam
- Daj spokój Freya! To nie twoja wina! – Zawołał Van
- Ale…
- Żadnych ale! – Saylen objął mnie ramieniem i poprowadził do ogniska – Siadaj i opowiadaj co u ciebie! – Blondyn usiadł obok mnie, a reszta usadowiła się w ogół ogniska
- Więc? Jak twoje poszukiwania? – Spytał Hal. Spojrzałam po ich zaciekawionych twarzach i uśmiechnęłam się szeroko
- Zakończone! – zawołałam i podniosła do góry rękę ze znakiem Fairy Tail. Oni przyjrzeli się mu z ze zdziwieniem – To znak gildii do której należy mój brat. A teraz także i ja!
Saylen poczochrał mnie po włosach i wyszczerzył się do mnie
- Cieszę się, że w końcu ci się udało.
- Jaki jest twój brat!? Przystojny jest!? – Zawołały równo Miki i Michi.
Zaśmiałam się i powiedziałam
- Owszem. Jest przystojny.
Dziewczyny uśmiechnęły się szeroko i aż oczy im się zaświeciły. Całe one. Jeśli tylko facet jest przystojny od razu się do niego kleją. Zachichotałam i powiedziałam
- Jednak przykro mi, ale on jest już zajęty. I radzę nikomu nie zadzierać z jego dziewczyną. Gdy się wkurzy jest jak istny demon.
Dziewczyny wyraźnie zawiedzione usiadły z powrotem na ziemi, jednak już po chwili spojrzały na siebie, a oczy ponowie im się zaświeciły
- Ale w tej gildii na pewno jest wiele przystojniaków, prawda!? – Zawołała Miki, a Michi entuzjastycznie pokiwała głową
Zachichotałam i spojrzałam na nie
- Owszem, jest ich dość sporo.
Dziewczyny całe uradowane spojrzały na siebie
- I co z tego? Przecież i tak nie mamy zamiaru iść do tej gildii – Powiedział Van, który jak zawsze był sceptycznie nastawiony do wszelkich zmian. Saylen westchnął i powiedział
- Masz racje Van
Poczułam ukłucie rozczarowania. Właściwie nie sądziłam, że pójdą ze mną do gildii, ale chyba w głębi serca miałam jakąś drobną nadzieje, że może jednak…
Spojrzałam po nich lekko zawiedziona.
- Ale może jednak pójdziecie ze mną do gildii? Nie mówię, żebyście do niej dołączali, ale może tak tylko na kilka dni? Chyba i tak nie macie żadnych planów gdzie się udać, prawda? Chciałabym, żebyście poznali moich przyjaciół…
Saylen zaczął się poważnie zastanawiać, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby się zgodził
- Właściwie… parę dni chyba nam nie zaszkodzi…
Nim blondyn skończył mówić to zdanie ja z głośnym piskiem rzuciłam mu się na szyje i ucałowałam w policzek
- Dziękuje ci Saylen! Tak się cieszę!
Blondyn tylko uśmiechnął się radośnie, a ja uświadomiłam sobie co zrobiłam. Puściłam Saylena i rzuciłam szybkie spojrzenie Selenie. Ta patrzyła na mnie swoimi czarnymi jak smoła oczami, mrużąc lekko powieki. Wyglądała jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Wzruszyłam lekko ramionami i rzuciłam do niej bezgłośne „wybacz”. Ta jeszcze przez chwilę patrzyła na mnie takim wzrokiem, jednak potem na jej twarz ponownie wrócił uśmiech. Posłała mi jeszcze tylko ostrzegawcze spojrzenie i uspokoiła się. Uśmiechnęłam się do każdego po kolei. Byłam naprawdę szczęśliwa

***


W następnym rozdziale:

„Otwórz kilka metrów przed nami stało dość… dziwaczne i za razem przerażające stworzenie. Była to jakby krzyżówka wilka, psa i pantery o zmierzwionym szarym futrze. A przerażające było w nim to, że w jednej trzeciej był szkieletem. Było widać mu wszystkie żebra, oraz niektóre kości na łapach. Na lewej stronie jego pyska brakowało skóry oraz mięsa tak że było widać czaszkę i zęby. Jego oczy były puste i całkowicie białe. Nie było źrenic ani tęczówek tylko czysta biel. Za to jego białka były krwiście czerwone. Jego prawe ucho także było rozerwane i odsłaniało kość. Na jego ogonie nie było ani kawałka sierści, same kości. Nim którekolwiek z nas zdążyło zareagować  stworzenie już biegło w naszą stronę.”





***


Byłabym zapomniała! Serdecznie zapraszam na bloga http://inne-oblicze-akatsuki.blogspot.com/ który prowadzę razem z A-chan i Shiru. Blog został przeniesiony z innego adresu więc niektórzy mogą go kojarzyć ^^ Jeśli są tu jacy fani Akatsuki (Naruto) to serdecznie zapraszam. ^^

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 10: Sercowe rozterki


Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Czułam się jakby stado magów toczyło walkę w mojej głowie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal byłam w gildii. Wszyscy którzy wczoraj razem z nami się upili… spali w najdziwniejszych pozach. Natsu i Grey nie wiem jakim cudem zostali przywiązani do filaru. Juvia spała pod owym filarem i kleiła się do nogi swojego ukochanego, a Lucy spała na stojąco opierając się głową o owy nieszczęsny kawałek drewna. Yue spała przytulając się do pleców Bixlowa, a ten drzemał na swoich lalkach, które unosiły się w powietrzu. Nie wiem jakim cudem oni oboje się zmieścili na tych lalkach, ale wolę w to nie wnikać. Dalej zobaczyłam Frieda śpiącego pod barem i Mirę, która z uśmiechem drzemała na jego kolanach. Uśmiechnęłam się lekko. Pod koleiny filarem spał Elfman, a obok niego Ever, która opierała się o jego ramie. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Po drugiej stronie filaru na ziemi spali rozłożeni Max i Laki. Na scenie leżały puste beczki po sake, a na nich smacznie spała Cana. Obok niej na ziemi leżał Gajeel, który robił za posłanie dla naszych kotków, bo na nim smacznie drzemali Lily, Happy i Carla. Obok nich leżała Levy, której głowa spoczywała na ręce Gajeela, a sama przytulała się do Smoczego Zabójcy.Erza leżała na blacie baru, a koło niej było powbijane pełno mieczy. Nie mam pytań. Na drugim końcu baru spał Mistrz Macarov. Na jednym ze stołów drzemała Lisanna, której nogi leżały na brzuchu Macao, a obok niego drzemał Wakaba. Oprócz tego na ławce spała Arwena. Przyszła w środku imprezy z zamiarem pożegnania się, ale razem z Yue namówiłyśmy ją by została. W takich oto pozycjach spali wszyscy. A ja? Ja leżałam na stole i przytulałam się do ramienia Laxusa. Czując, że robię się czerwona niczym burak ostrożnie wyjęłam rękę z pod ramienia blondyna, byle tylko go nie obudzić. W pewnej chwili zamarłam gdyż Laxus poruszył się. Jednak nie obudził się, tylko przez sen odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam na jego twarz i uśmiechnęłam się. Słodko wygląda kiedy śpi. Kya! O czym ja myślę do cholery!? Czując, że moja twarz płonie zeszłam ze stołu i uważając by na nikogo nie nadepnąć podeszłam do baru. Wyjęłam butelkę wody i wypiłam połowę jej zawartości za jednym zamachem. Nagle zobaczyłam jakieś poruszenie zaraz koło baru, a potem cichy głos
- Freya?
Wyszłam zza baru i kucnęłam obok blatu o który opierał się Fried. Już nie spał. Spojrzał na mnie, a potem na butelkę, którą miałam w ręce i uśmiechnął się
- Mogłabyś dać mi wodę? Sam bym wziął, ale jak widzisz nie mogę się ruszyć. – Spojrzał na śpiącą na jego kolanach Mirę, a potem znów na mnie. Ja uśmiechnęłam się słodko i szybko wypiłam resztę zawartości butelki. Mój braciszek posłał mi mordercze spojrzenia, a ja zachichotałam i wstałam. Wzięłam kolejną butelkę wody i podałam ją Friedowi
- Masz.
Zielonowłosy wziął ode mnie butelkę i wypił prawie całą wodę  jaka w niej była za jednym zamachem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a Fried zaczął delikatnie budzić Mirę. Białowłosa wstała powoli i przecierając oczy spojrzała na mojego braciszka, który się do niej uśmiechnął. Mira także się uśmiechnęła, a potem rozejrzała się po pomieszczeniu i aż oczy jej zabłysły.
- Oh! Jak oni wszyscy słodko wyglądają! Trzeba im zdjęcia zrobić! – Momentalnie w jej ręce znalazł się aparat. Zaśmiałam się. Cała Mira. Poszłam razem z nią robić im zdjęcia, a Fried tylko się nam przyglądał. Spojrzałam na Laxusa, który nadal spał i naprawdę zaczęłam się cieszyć, że obudziłam się wcześniej niż Mira. Białowłosa biegała w te i wewte robiąc wszystkim zdjęcia. Jej pierwszą ofiarą okazali się być Yue i Bixlow. Skakała wokół nich nie mogąc przestać się zachwycać i wołać jak to oni wyglądają słodko. Później jako cel obrała sobie Levy i Gajeela. Z wielkim uśmiechem napstrykała im całą masę zdjęć, a potem jej wzrok padł na jeden z filarów i aż oczy jej się zaświeciły. Momentalnie znalazła się koło Elfa i Ever i teraz im zaczęła robić zdjęcia. Obserwując Mirę w swoim żywiole, naprawdę zaczęłam się cieszyć, że obudziłam się wcześniej niż ona. Nie dała by mi potem żyć! W chwili gdy białowłosa skończyła robić wszystkim zdjęcia, zaczęły się budzić pierwsze osoby, a zaraz po nich kolejni. Natsu i Grey zaczęli się kłócić i wiercić nie mogąc się wydostać. Na ratunek ruszyły im Juvia i Lucy, choć miały sporo problemów z tym sznurem. Cana gdy się obudziła spadła z beczek prosto na Gajeela, przygniatając tym samym Lily’ego, Happy’ego i Carlę. Cała piątka zaczęła się szamotać, przez co zepchnęli biedną Levy ze sceny. Elf i Ever obudzili się dokładnie w tym samym czasie i równocześnie od siebie odskoczyli co skończyło się tym, że białowłosy wpadł na Maxa, a brązowowłosa na Laki. Yue gdy zobaczyła na kim leży zrobiła się cała czerwona i tak gwałtownie się podniosła, że ona i Bixlow spadli na ziemię. Yue wylądowała na ziemi a Bixlow nad nią przez co białowłosa zrobiła się jeszcze bardziej czerwona o ile to w ogóle możliwe. Bixlow wstał i pomógł stać Yue, ale oboje nie wiedzieli jak się zachować. Arwena wstała przy okazji uderzając głową w stół czemu towarzyszyła wiązanka przekleństw. Lisanna tak gwałtownie się obudziła, że dość boleśnie wybiła nogę w brzuch Macao, a ten przywalił Wacabie co skoczyło się oczywiście tym że zaczęli się kłócić. Erza przetarła sobie oczy i zaczęła wyciągać swoje miecze z blatu baru, przez co jednym z nich mało nie trafiła w Mistrza Macarova, ale ten w porę zeskoczył z baru. A Laxus spadł ze stołu. Po raz kolejny dziękuje, że wstałam pierwsza! Gdybym nadal spała zapewne ja i blondyn wyładowalibyśmy w podobnej pozycji jak Bixlow i Yue. Przez pomieszczenie przeszedł zbiorowy jęk, gdy wszyscy uświadomili sobie jak bardzo bolą ich głowy. Połowa z nich od razu rzuciła się do baru by całkowicie wykończyć nasze zapasy wody, a druga połowa wolała jednak zachować się jak cywilizowani ludzie i spokojnie poczekali, aż tamci się uspokoją. Do tej bardziej cywilizowanej grupy należeli Erza, Laxus, Lily, Carla, Lucy, Juvia, Levy, Arwena i Ever, która chyba nie miała sił się w ogóle ruszać, bo cały czas leżała na podłodze. Nagle uświadomiłam sobie coś istotnego. W całym tym zamieszaniu nigdzie nie dostrzegałam ani Wendy, ani Ariany. Odetchnęłam z ulgą. To znaczy, że ich z nami nie było. Może i niektórzy z gildii tak jak ja są nie pełnoletni a i tak piją, ale siedem i dwanaście lat to jednak za wcześnie na alkohol. Wytężyłam pamięć i przypomniałam sobie, że Yue odprawiła Arianę do domu, a Carla była nie ugięta i nie pozwoliła Wendy się przyłączyć więc nasza Smocza Zabójczyni postanowiła potowarzyszyć Arianie. Zapewne siedzą w domu Yue i Ariany. By nie przeszkadzać tej dzikiej bandzie w zaspokojeniu pragnienia odeszłam od baru i usiadłam na jednym ze stolików. Okazało się że to ten stół na którym spałam, a Laxus nadal na nim siedział. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Błagam, błagam niech on nie pamięta tego co wczoraj wygadywałam! Blondyn spojrzał na mnie i także lekko się uśmiechnął
- Wiesz może co się wczoraj działo? Nic nie pamiętam
Tak! Co za ulga! Gdyby pamiętał to co wczoraj wygadywałam… nawet nie chcę o tym myśleć! Pokręciłam głową i skłamałam
- Nie. Ja też nic nie pamiętam. Ale z tego co zastałam po przebudzeniu, wnioskuję, że nieźle się bawiliśmy!
Wyszczerzyłam się do niego, a ten się zaśmiał. Ależ on ma cudowny śmiech. Kya! O czym ja znowu myślę do jasnej cholery!? Uderzyłam się kilka razy w głowę by odpędzić te myśli, a Laxus przechylił głowę, uniósł jedną brew i spytał z ironiczny uśmiechem
- Dobrze się czujesz?
Spojrzałam na jego twarz i czując, że zaczynam robić się czerwona szybo odwróciłam głowę w inną stronę
- Wszystko dobrze! Poprostu jestem otumaniona po tej imprezie i mam dziwne myśli!
- Chyba nie chcę wiedzieć jakie! – Blondyn znowu się zaśmiał, a gdy do moich uszu ponownie doszedł ten słodki śmiech, zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona niż przedtem. Kya! Nie myśl o tym głupia, nie myśl! Ale po prostu nie potrafiłam… Kątem oka spojrzałam na Laxusa, który teraz wołał coś do kogoś innego, a po chwili znowu się śmiał. Moja twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Prędko zeszłam ze stołu i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia z gildii. Muszę się przewietrzyć! Wyszłam na zewnątrz i od razu ruszyłam przed siebie nie zastanawiając się nawet dokąd idę. Co się ze mną dzieje do cholery!? Dlaczego on tak na mnie działa!? Może i jest przystojny, ale przecież nie jest pierwszym atrakcyjnym mężczyzną jakiego spotkałam! Wiec czemu tak na niego reaguję!? Może to przez ten jego słodki, często ironiczny uśmiech? Albo to ta blizna, która dodaje mu uroku? A może to ta elektryzująca osobowość, tak mnie do niego przyciąga? A może to te oczy, które… Kya! Znowu to robię! Przestań o nim myśleć w ten sposób głupia! To tylko twój przyjaciel, wbij to sobie do głowy! Tylko przyjaciel! Przecież się w nim nie zakochałam! To niedorzeczne! Prawda…? Pokręciłam szybko głową by odpędzić od siebie te myśli. To jest niedorzeczne i koniec! Nie ma mowy, żebym się w nim zakochała! Nie dopuszczam do siebie takiej opcji. Nie żebym miała coś do Laxusa. Naprawdę lubię spędzać z nim czas. Dobrze się dogadujemy i jest naprawdę ciekawą osobą. Polubiłam go od razu jak go poznałam. I te jego oczy… mogłabym w nie patrzeć godzinami. Czuję się w tedy jak zahipnotyzowana. Mam ochotę podejść do niego i… Kya!!! Nie, nie, nie! Nie myśl tak o nim idiotko! Do cholery jasnej opanuj się! Czując, że robię się cała czerwona na twarzy ponownie pokręciłam głową, co nie było rozsądnym wyjściem, bo dobiłam do kogoś, a zważając na to że prawie biegłam, wylądowałam na czterech literach. Spojrzałam w górę i nie mogła uwierzyć w moje „szczęście”. Poważnie!? Chciałam wrzasnąć w niebo. Otóż właśnie wpatrywałam się w te cudne oczy, które przed chwilą tak wychwalałam. Laxus uniósł jedną brew na mój widok, po czym pomógł mi wstać
- Co ty tu robisz? Myślałem, że nadal jesteś w gildii.
Czułam, ze robię się czerwona, ale nie mogłam temu zapobiec. Nie patrząc mu w oczy odpowiedziałam
- Musiałam się przejść. A ty? Co tu robisz?
Blondyn westchnął, a potem uśmiechnął się
- Także musiałam się przejść. Musiałem odpocząć od tej hałaśliwej bandy! – zaśmiał się, a ja poczułam, że moja twarz płonie. Laxus przestał się śmiać, spojrzał na mnie i przekrzywił lekko głowę i spytał
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie czerwona. Może masz gorączkę?
Blondyn przyłożył rękę do mojego czoła i w tej chwili byłam pewna, że tak czerwona jeszcze w życiu nie byłam! Laxus szybko zabrał rękę i skrzywił się nieco
- Jesteś cała rozpalona! Na pewni masz gorączkę!
- Nie, ja… - jednak nie dane mi było dokończyć, bo Laxus chwycił mnie za rękę i wszedł mi w słowo
- Zabiorę cię do gildii! Tam się tobą zajmą!
- Nie! Naprawdę nic mi nie jest!
Dopiero po jakichś piętnastu minutach udało mi się go przekonać, że na pewno nie jestem chora. Spokojnie ruszyliśmy w drogę powrotną do gildii. Moja twarz na szczęście odzyskała swój normalny kolor. Właśnie weszliśmy w ulicę na której stały stragany z warzywami i innymi temu podobnymi rzeczami. Nagle zobaczyłam jakąś staruszkę, której urwała się siatka, a wszystkie jej zakupy rozsypały się po ulicy. Najwidoczniej miała problemy z kręgosłupem i ciężko było jej pozbierać to wszystko samej. Nikt nie raczył jej pomóc. Było tam pełno ludzi, ale żaden się nie zainteresował. Ehh… ludzka obojętność na innych czasami mnie przeraża. Podbiegłam do niej i uśmiechnęłam się
- Może pomóc?
Nie czekając na odpowiedz zaczęłam zbierać rozsypane zakupy. Ku mojemu zdziwieniu Laxus także pomógł. Wyszczerzyłam się do niego, a on uśmiechnął się tylko. Związałam siatkę tak by można było do niej włożyć pozbierane zakupy, a potem podałam ją staruszce z uśmiechem.
- Ojej, bardzo wam dziękuje. Gdybym musiała zbierać to wszyscy sama nie wiem ile by i to zajęło – Podziękowała nam kobieta. Ja uśmiechnęłam się tylko, a Laxus powiedział
- Żaden problem!
- Jakie to szczęście, że trafiłam na tak miłą i pomocną parkę! Oh doprawdy widać, że dobrze się dobraliście!
Moja twarz ponownie przybrała kolor dojrzałego pomidora, a Laxus tylko wysunął lekko dolną wargę i zamrugał kilkakrotnie powiekami
- Parę? – Mruknął blondyn i jakby zaczął się nad tym zastanawiać. Moje brwi uniosły się bardzo wysoko do góry, ale odłożyłam to na dalszy plan i nadal cała czerwona zwróciłam się do staruszki
- My nie jesteśmy parą! Jesteśmy tylko przyjaciółmi!
Kobieta wyglądała na lekko mówiąc zawiedzioną
- Szkoda. A tak uroczo razem wyglądacie
Po czym podziękowała nam raz jeszcze i odeszła zostawiając mnie w totalnym osłupieniu. Patrzyłam tak za nią przez chwile w zdumieniu, po czym spojrzałam na Laxusa. Nadal stał tak jakby głęboko rozmyślał nad tym co powiedziała staruszka. Szturchnęłam go w ramie co skutecznie sprowadziło go na ziemie. Spojrzał na mnie i zamrugał dwa razy
- Nad czym ty się tak zastanawiasz?
Laxus uśmiechnął się tylko głupio co mnie nieco zaskoczyło bo było to do niego nie podobne uśmiechać się w ten sposób
- A nic, nic. Przypominało mi się tylko coś co Mira mi kiedyś powiedziała – Uśmiechnął się do mnie tajemniczo i ruszył w drogę powrotną do gildii. Przez chwilę stałam wpatrując się w jego plecy, nie rozumiejąc co miał na myśli. Po chwili jednak niczym echo w mojej głowie pojawiły się słowa Miry, które powiedziała nie tak dawno temu „Ty i Laxus. Bardzo dobrze się dogadujecie. I tak słodko razem wyglądacie!” Momentalnie moja twarz przybrała kolor pomidora. Ona chyba nie…! Miruś, jeśli nagadałaś takich głupot Laxusowi to mnie popamiętasz! Po chwili jednak dogoniłam blondyna i razem ruszyliśmy w drogę powrotną do gildii. Gdy już zbliżaliśmy się do budynku zobaczyłam, że przed nim stoją Yue i Arwena i rozmawiają o czymś. Nagle obie spojrzały na nas i aż oczy im się zaświecił. Przełknęłam ślinę. O nie! Jęknęłam w myślach podejrzewając na co się zapowiada. I niestety się nie pomyliłam. Momentalnie obie dziewczyny znalazły się przy nas. Yue chwyciła mnie za ramie i wyszczerzyła się do blondyna
- Laxus, chyba nie masz nic przeciwko, że zabierzemy ci Freyę na jakiś czas, co? – Zatrzepotała rzęsami, a Laxus tylko się zaśmiał
- Zostawiam ją w waszych rękach.
Po czym ruszył ulicą. Najwyraźniej nie miał zamiaru iść do gildii. Gdy blondyn zniknął mi z oczu, westchnęłam i nie zważając na pytania Yue i Arweny przekroczyłam próg gildii. Teraz dopiero uświadomiłam sobie jak bardzo boli mnie głowa. Usiadłam przy barze i zaczęłam pić wodę w bardzo dużych ilościach. Oczywiście te dwie irytujące istotki zwane potocznie moimi przyjaciółkami nie dały mi spokoju i siadły po obu moich stronach wciąż zadając pytania. Właściwie to Yue zadawała pytania. Arwena tylko wlepiała we mnie ten swój wzrok, który moim zdaniem mógłby kruszyć kamienie. Postanowiłam je ignorować, lecz nieustannej paplaniny Yue nie było tak łatwo lekceważyć. Gdy po raz koleiny zadała mi pytanie czy ja i Laxus jesteśmy już oficjalnie parą, położyłam głowę na blacie i mruknęłam
- Ty weź daj mi spokój i się lepiej Bixlow’em zajmij…
Yue natychmiast się zamknęła i jej twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Niespodziewanie odezwała się Arwena
- Cóż Freya ma rację. Na imprezie tak się do niego kleiłaś, że kilka razy mało go nie pocałowałaś – powiedziała to z taką powagą, że ciężko było się zorientować czy mówi prawdę czy żartuje. W tej chwili i ja przypominałam sobie, że faktycznie kilka takich sytuacji miało miejsce. Oczywiście ani Yue ani Bixlow nic nie pamiętają. Wszyscy byliśmy wtedy kompletnie pijani. Jednak ja i Arwena zawsze pamiętamy to co robimy po pijaku
- Rzeczywiście tak było! – Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i spojrzałam na Yue, która zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż przedtem
- O czym wy bredzicie!? Nic takiego nie pamiętam!
- Nie dziwne, że nie pamiętasz. Tak pijana to jeszcze w życiu nie byłaś! – Zawołałam radośnie, ciesząc się ze zmiany tematu. Arwena kiwnęła głowa i uśmiechnęła się lekko, a ja kontynuowałam
- Ale to, że byłaś pijana nie zmienia faktu, że normalnie przyssałaś się do niego jak pijawka i go puścić nie chciałaś! – Udałam, że się zastanawiam po czym wyszczerzyłam się do niej – Choć, z tego co pamiętam on nie miał nic przeciwko temu! Przeciwnie! Szczerzył się jakby był w siódmym niebie!
Yue już nabrała powietrza, żeby mi odpowiedzieć, ale powstrzymało ją westchnięcie Arweny
- To wszystko świadczy tylko o jednym. Obie macie problemy z facetami!
Momentalnie poczerwieniałam. Odwróciłam się w jej stronę i krzyknęłam równo z Yue
- Nie prawda!
- Jak to nie? – Powiedziała granatowo włosa spokojnie. Spojrzała na mnie, a potem na Yue – Obie robicie się czerwone jak buraki gdy tylko wspomni się o Bixlow’ie czy Laxusie. To ewidentnie wskazuje na to, że się zakochałyście
- Wcale nie!!! – Znowu krzyknęłyśmy równo. Moja twarz wyglądała teraz jak dojrzały pomidor. Arwena westchnęła cierpiętniczo i wzniosła oczy ku niebu, po czym odezwała się głosem tak spokojnym jakby tłumaczyła coś małemu dziecku
- Jakbyście się w nich nie zakochały to po prostu zbyłybyście te uwagi śmiechem. A to, że tak pośpiesznie zaprzeczacie, a wasze twarze wyglądają jakbyście się spiekły na słońcu wskazuje tylko na jedno. Obie się zakochałyście i tyle.
Zamilkłam wpatrując się w ziemię. A co jeśli Arwena ma rację? Co jeśli naprawdę się zakochałam? W Laxusie? Naprawdę dobry z niego przyjaciel. Może i jest często złośliwy i lubi żartować z wszystkich, ale… jak teraz o tym pomyślę to ze mnie jakoś specjalnie nigdy nie żartował. Choć miał ku temu wiele okazji. Tylko czasami mu się to zdarzało. A co jeśli on też…? Nie! O czym ja myślę do cholery! To jest przecież absurdalne! Możliwe, że ja zakochałam się w nim, choć nadal w to nie wierzę, ale że on we mnie!? Niedorzeczne! Prawda…? 

***

W następnym rozdziale:
„- Wyłaź! Wiem, ze tu jesteś!
Jednak nie usłyszałam nic oprócz odgłosów parady. Zmarszczyłam brwi a na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka
- Makoto cholero jedna, wyłaź! Wiem że tu jesteś ośle!
Z cienia wyszedł wysoki chłopak w czarnym płaszczu. Na głowie miał kaptur, jednak gdy tylko mnie zobaczył zdjął kaptur i uśmiechnął się szeroko. Moim oczom ukazała się bardzo dobrze znana mi twarz. Zobaczyłam chłopaka o długich fioletowych włosach opadających na plecy. Na czole miał czerwoną opaskę na którą z prawej strony opadała grzywka, lekko przysłaniając oko. Jego nos przecinała dość długa blizna
- Freyuś, kochana moja! Jak ja cie dawno nie widziałem!”

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 9: Arwena



Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka. Oni weszli za mną i zamknęli drzwi. Tak jak mówiłam, na końcu sali, na podwyższeniu stał tron. A na nim siedział ON. Człowiek, którego nienawidzę najbardziej na świecie!!! Na sam jego widok, aż się we mnie gotowało. Jednak nie dałam nic po sobie poznać. Podeszłam do tronu z wysoko uniesioną głową i spojrzałam na niego beznamiętnie. On także spojrzał na mnie. Jego zimne oczy nie wyrażały nic. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu odezwał się
- Freya… a więc wróciłaś do domu. – Powiedział  to żeby mnie wkurzyć. Jestem pewna. Jednak ja się nie dałam. Moja twarz pozostawała obojętna. Zmarszczyłam brwi i przekrzywiając lekko głowę w bok powiedziałam
- Chyba chciałeś powiedzieć, że ci twoi sługusi mnie tu przywlekli wbrew mojej woli. Sama za nic w świecie bym tu nie wróciła.
- Ale teraz tu zostaniesz prawda? – W jego oczach pojawił się błysk, a kącik ust wygiął się lekko do góry. Nie był to jednak bynajmniej uśmiech radosny. Jego twarzy wyrażała raczej pogardę, wyższość nade mną i arogancję. Już miałam powiedzieć, że nie ma takiej możliwości, ale on kontynuował. – W końcu mamy coś co jest dla ciebie cenne. Jak oni mieli na imię? – Spojrzał w górę jakby się zastanawiał, po chwili spojrzał na mnie z wyższością i ociekającym od kpiny głosem powiedział – Ariana i… Bixlow, tak? Twoi przyjaciele. Myślę, że mogli by posłużyć jako materiał do eksperymentów
- Nie waż się ich tknąć!!! – wrzasnęłam na całe gardło. Moje słowa odbiły się echem po prawie pustym pomieszczeniu. Mój ojciec spojrzał na mnie z gniewem w oczach. Wstał, zszedł z podwyższenia i stanął naprzeciwko mnie. Był ode mnie sporo wyższy więc spojrzałam w górę i zmierzyłam go pełnym nienawiści wzrokiem. Przechylił lekko głowę w bok i pełnym wyższości głosem powiedział
- Bo co mi zrobisz?
- Ona może nic, ale ja zaraz tak skopię ci dupę, że się do następnego stulecia nie pozbierasz!!!
Odwróciłam się gwałtownie i w tej chwili drzwi wejściowe runęły na ziemie wywarzone potężnym kopniakiem granatowowłosej dziewczyny o bladej cerze i ciemnoniebieskich oczach. Gdy ją zobaczyłam otworzyłam szerzej oczy. Arwena!?  Skąd ona do jasnej cholery się tu wzięła!? Ale mimo wszystko dobrze, że tu jest. Z nią powinno udać mi się uciec. Arwena ostro wkurzona ruszyła w naszą stronę. Xander i Reito rzucili się na nią z dwóch stron, ale ona nawet na nich nie patrząc wyciągnęła ręce w ich stronę i wyprostowała dłonie, a potem zgięła palce. Xandera i Reito oplotły cienie, podniosły ich do góry, a potem z rozmachem rzuciły nimi w wielkie okno znajdujące się za tronem. Szyba rozbiła się a oni wyładowali na zewnątrz. Wspominałam, że jest tu dość wysoko? Arwena stanęła na przeciwko mojego ojca, gwałtownie zarwała głowę w górę by spojrzeć mu w oczy. Była wkurwiona delikatnie mówiąc. Mój ojciec jednak stał niewzruszony i nie ugiął się pod jej wzrokiem
- Nikomu nie pozwolę się więzić ty cholerny, stary popaprańcu!!! – Arwena wykonała szybki ruch ręki i cienie ruszyły do ataku. Jednak mój ojciec nie jest bezbronny. Szybo odskoczył, a jego dłonie zaczęły lśnić. Po chwili pojawiła się w nich włócznia. Arwena uśmiechnęła się tylko i ponownie wykonała ruch ręki. Przestrzeń pod nogami jej przeciwnika zniknęła a on runął w dół i z tego co wywnioskowałam spadł na najniższe piętro zamku. Granatowołosa otrzepała ręce z uśmiechem i jej wzrok padł na mnie. Rozszerzyła oczy, a szczęka opadła jej do ziemi
- Freya!?
Przejechałam sobie ręka po twarzy i mruknęłam
- Jak zwykle jesteś spostrzegawcza niczym kret…
- Skąd ty się tu wzięłaś!?
Westchnęłam i powiedziałam
- To mój rodzinny dom…
Arwena jeszcze bardziej rozszerzyła oczy o ile to w ogóle możliwe i spojrzała na miejsce gdzie zniknął jej przeciwnik.
- Czyli ten glonojad, który mnie uwięził to… twój ojciec?
- Tak.
Nagle cały budynek się zatrząsł. Arwena zacisnęła zęby i spojrzała na mnie, a ja uniosłam jedną brew w niemym pytaniu
- Lepiej stąd spadajmy! To miejsce mnie trochę wkurzało więc niedługo może legnąć w gruzach
Arwena podbiegła do okna z zamiarem wyskoczenia i ponagliła mnie ruchem ręki, ale ja już byłam przy rozwalonych drzwiach. Granatowowłosa spojrzała na mnie ze zdziwieniem a ja krzyknęłam
- Tutaj jest uwięziona dwójka moich przyjaciół! Nie zostawię ich!
W tym momencie budynek znowu się zatrząsł. Arwena spojrzała na mnie, na okno i jeszcze raz na mnie. Chyba nie mogła się zdecydować. Ja jednak wiedziałam jak ją przekonać
- Jedną z uwiezionych jest Ariana!
Jej oczy zabłysły i momentalnie znalazła się przy mnie
- Ari-chan!? Trza było tak od razu! Uratujmy ich!
I nie czekając na moją reakcję chwyciła mnie za rękę i pognała przed siebie. Nagle zatrzymała się gwałtownie a ja dobiłam do jej pleców. Odsunęłam się trochę od niej i masując sobie nos powiedziałam z lekkim rozdrażnieniem w głosie
- Następnym razem uprzedzaj jak będziesz chciała tak zahamować. A w ogóle czemu tak nagle stanęłaś?
Arwena spojrzała w górę, na boki, a potem podrapała się w tył głowy i spojrzała na mnie z lekkim zakłopotaniem
- A w ogóle gdzie mamy iść?
Przejechałam sobie ręką po twarzy i westchnęłam. Ruszyłam przed siebie i zawołałam do granatowowłosej
-Chodź za mną!
Po chwili byłyśmy u celu. Wtedy zdałam sobie sprawę z czegoś istotnego. Drzwi były na zamek elektroniczny. Spojrzałam na moją towarzyszkę, a ta tylko kiwnęła głową. Wyciągnęła ręce przed siebie, a jej cienie wsunęły się w szczelinę miedzy drzwiami. Arwena gwałtownym ruchem rozłożyła ręce na boki, a drzwi odsunęły się i droga była wolna. Weszłyśmy do środka, a raczej ja wbiegłam i od razu podbiegłam do wielkiej lacrymy. Arwena rozejrzała się po pomieszczeniu, ale już po chwil dołączyła do mnie. Ariana była nieprzytomna. Bixlow gdy mnie zobaczy wyszczerzył się do mnie i  oznajmił
- Wiedziałem, że przyjdziesz!
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew i uśmiechnęłam się lekko
- Oh, wiedziałeś mówisz? Aż tak we mnie wierzysz?
- Oczywiście!
Zaśmiałam się i za pomocą Diamentowych Pazurów rozwaliłam kajdany, które go trzymały. Arwena za pomocą swych cieni uwolniła Arianę. Bixlow stanął na nogi, ale zachwiał się i pewne by upadł gdybym go nie podtrzymała. Przewiesiłam sobie jego rękę przez szyje i uśmiechnęłam się do niego. On spojrzał na mnie i wyszczerzył się
- Dzięki!
Nagle budynek zatrząsł się ponownie. To mi przypominało, że powinniśmy się pośpieszyć.
Wybiegliśmy z pomieszczenia. Choć teraz biegliśmy wolniej z wiadomych powodów. Po kilkunastu minutach jednak byliśmy na zewnątrz, a po chwili zamek legł w gruzach. Bixlow opadł na trawę i ciężko oddychał. Pochyliłam się nad nim i spytałam z niepokojem.
- Dobrze się czujesz?
- Tak nic mi nie jest… - Wtedy jednak skrzywił się i złapał się za prawą rękę. Uklęknęłam przy nim i delikatnie podwinęłam rękaw jego bluzki. Jego ręka była poparzona w wielu miejscach. Zacisnęłam zęby. Jestem pewna, że nie tylko jego ręka jest poparzona. On jednak najwidoczniej nie zwracał na to uwagi. Spojrzał na Arwenę, która nadal trzymała Arianę, przekrzywił lekko głowę i spytał
- Kim jesteś?
- Jestem Arwena. Ale ta wiedza nie jest ci potrzebna do szczęścia. Nie musisz pamiętać mojego imienia. Zapewne i tak więcej się nie spotkamy.
Westchnęłam. Znowu się zaczyna. Przy mnie, Arianie, lub Yue, Arwena jest pogodna, pełna życia i radosna. Ale przy kimkolwiek innym… Staje się zupełnie inną osobą. Zresztą właśnie to widać.
Bixlow przekrzywił głowę w bok i powiedział zdziwiony
- Co masz na myśli?
Ona jednak go zignorowała i zwróciła się do mnie
- Freya uważaj na siebie. Pozdrów Arianę jak się obudzi… i Yue też.
Arwena już miała podać mi białowłosą, którą nadal trzymała na rękach, ale ona zaczęła się ruszać. Otworzyła oczy, a gdy zobaczyła kto ją trzyma uśmiechnęła się szeroko i zawołała
- Arwena-san! – Po czym rzuciła jej się na szyje.
Granatowowłosa była w lekkim szoku. Chyba nie wiedziała jak się zachować. Po chwili westchnęła, kucnęła, postawiła Arianę na ziemi i pogłaskała ją po włosach z ledwo widocznym uśmiechem
- Pilnuj Freyi żeby się w coś znowu nie wpakowała i powiedz siostrze żeby sobie w końcu kogoś znalazła.
Ariana wyszczerzyła się i powiedziała
- Ja już się postaram żeby znalazła sobie chłopaka! I nawet wiem kogo! To bardzo fajny gość!
Parsknęłam śmiechem. Arwena spojrzała na mnie. Ja zamknęłam jedno oko, a gdy je otworzyłam nie ruszając głową spojrzałam w górę. Jestem pewna, że jeszcze nie zapominała tego znaku. Kątem oka spojrzałam na jedynego chłopaka w tym towarzystwie, a potem znowu na Arwenę. Ta prawie niewidocznie poruszając ustami przekazała mi bezgłośne „On?” Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową. Zobaczyłam że kącik ust granatowowłosej wygiął się prawie niewidocznie do góry
Ariana zmarszczyła brwi i spytała
- Ale… Arwena-san czemu sama nie powiesz tego Yue? Przecież idziesz z nami prawda!? – Białowłosa uśmiechnęła się do niej szeroko. Ona wyglądała na lekko zdziwioną
-Yyy...Tego...To nie jest... dobry pomysł. Ja musze...
- No! To w takim razie ustalone! Arwena-san idzie z nami! – zawołała radośnie Ariana
- Że jak?
- Idziesz z nami! To jasne! – Zaśmiałam się i zarzuciłam jej rękę na ramie. Odwróciła głowę do Bixlowa, który właśnie podnosił się z niemi i spytałam
- Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie – Powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko i dodał – O ile przestanie być taka ponura!
Arwena tylko popatrzyła na niego mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i zwróciła się do mnie
- Ale nie myśl, że zostanę z wami jakoś nadzwyczajnie długo! Góra kilka dni!
Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam
- Jasne, jasne. Nie wątpię!
Kilka minut później ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście jak można się domyślić zajęło nam to więcej czasu niż normalnie gdyż mieliśmy ze sobą dwójkę rannych. Jeden z postoi zrobiliśmy na skraju małej wioski na jakimś odludziu. Gdy Bixlow zobaczył tą wioskę, aż oczy mu się zaświeciły. Oznajmił nam, że musi coś załatwić i zanim zdążyłam coś powiedzieć już go nie było. Gdy wrócił do nas jakieś dziesięć minut później jego hełm wyglądał jak nowy. Był całkowicie naprawiony, a jego właściciel tylko uśmiechał się od ucha do ucha. Wolę nawet nie pytać. Ruszyliśmy dalej w drogę do gildii. Gdy już staliśmy przed wejściem do gildii przeciągnęłam się i westchnęłam głęboko
- Nareszcie jesteśmy! – Uśmiechnęłam się szeroko i weszłam do środka. Było tam zadziwiająco mało osób. Oczywiście jako pierwsza zobaczyła nas Mira.
- Witajcie z powrotem! – Zawołała do nas z uśmiechem, ale gdy podeszliśmy do baru, a ona zobaczyła, że ciuchy Ariany i Bixlowa są całe podarte i poplamione krwią przestraszyła się
- Co wam się stało!?
A potem jej wzrok padł na Arwenę i tym razem zdziwiła się, ale już po chwili uśmiechnęła się do niej przyjaźnie
- I widzę, że przyprowadziliście kogoś nowego! Witaj jestem Mira!
- Jestem Arwena, ale… - już miała wygłosić swój monolog, że jej imię nie jest Mirze potrzebne do szczęścia i że nie zostanie tu długo, ale przerwał jej głośny pisk radości oraz to, że mało nie została powalona na ziemię przez Yue, która rzuciła się na nią i zaczęła ściskać
- Arwena!!! Skąd tyś się tu wzięła!? Jak ja cię dawno nie widziałam! Ale się cieszę, że tu jesteś! Zostajesz prawda!? Dołączysz do Fairy Tail, tak!? Ale będzie zabawa!
Granatowowłosa jakoś wyswobodziła się z uścisków Yue i już otworzyła usta by zaprzeczyć, ale Ariana ją uprzedziła
- Pewnie, że zostaje!
Yue spojrzała na swoją młodszą siostrę i otworzyła szerzej oczy. Później jej wzrok padł na Bixlowa i otworzyła lekko usta. Najwidoczniej dopiero teraz zauważyła w jakim są stanie
- Co wam się stało!? – Zawołała lekko przestraszona. Bixlow tylko machnął ręką i uśmiechnął się
- Nic wielkiego. Nic nam nie jest
- Później ci opowiem! – Powiedziałam uśmiechając się, choć nadal na wspomnienie tego co się stało aż się we mnie gotuje. – W każdym razie gdyby nie Arwena byłoby kiepsko! Po za tym skoro już tu przyszła to pewne, że zostaje!
Wyszczerzyłam się do granatowowłosej, a ta tylko spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Już chciała coś powiedzieć, ale tym razem przeszkodził jej Bixlow
- Po za tym Arwena bardzo chciała ci coś przekazać Yue. – Mówiąc to pochylił się trochę w jej stronę, a teraz udał, że się zastanawia – Jak to było? Ah, już wiem! – W tym momencie uśmiechnął się szeroko i dokończył -  Chciała ci przekazać, żebyś w końcu kogoś sobie znalazła!
Parsknęłam śmiechem, a Yue się zaczerwieniła. W tej samej chwili zobaczyłam niebezpieczny błysk w oku Ariany. Białowłosa podeszła do Bixlowa i uśmiechnęła się chytrze
- Bixlow-san?
Bixlow spojrzał na nią nadal się uśmiechając, ale gdy Ariana powiedziała następne zdanie uśmiech zszedł mu z twarzy
- Pamiętasz jak obiecałeś wyświadczyć mi kiedyś przysługę? Chyba czas byś to zrobił.
On tylko skrzywił się lekko najwyraźniej przestraszony tym co Ariana wymyśliła. Spojrzał na mnie, ale ja tylko nieumiejętnie skryłam uśmiech za ręką. Białowłosa odczekała chwilę by zbudować napięcie, a potem uśmiechając się złośliwie powiedziała
- A więc chcę… żebyś zabrał Yue na randkę!
W tym momencie po pomieszczeniu rozległ się zgodny krzyk niedowierzenia dwójki osób. Yue i Bixlow równocześnie krzyknęli „ŻE CO!!!???” nie mogąc uwierzyć w to co Ariana powiedziała. Do tego wszystkiego dołączył jeszcze mój głośny śmiech, złośliwy uśmieszek Ariany, leciutki uśmiech Arweny i zachwyt Miry, która cały czas powtarzała jakie to słodkie. Yue była czerwona niczym burak, a Bixlow nie wyglądał lepiej z tym że on miał lepiej bo nie widzieliśmy połowy jego twarzy. Ariana wyszczerzyła się i powiedziała
- No Bixlow-san chyba dotrzymasz słowa, co nie? – Po tych słowach uśmiechnęła się złośliwie
- Ale… to… Yue pewnie nie będzie chciała! A to ja, a nie ona jest ci winna przysługę! Przecież nie będę jej zmuszał!
- Czekaj! A kto powiedział, że ja nie chcę!?
Bixlow spojrzał na nią z otwartymi ustami
- W-więc chcesz?
Yue chyba dopiero teraz zorientowała się co właściwie powiedziała, bo zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż przedtem o ile to w ogóle możliwe i zaczęła się jąkać
- Znaczy… nie to żeby mi na tym zależało… znaczy… ja wcale nie… to znaczy… - Najwidoczniej nie wiedziała co dalej powiedzieć bo zaczęła nerwowo bawić się palcami i spojrzała w ziemię. Nagle gwałtownie uniosła głowę i spojrzała po nas wszystkich. Po chwili jej spojrzenie padło na Bixlowa
- Później o tym pogadamy! Nie przy wszystkich!
Yue odwróciła się na pięcie i zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia, lecz nagle stanęła. Wróciła do nas, zmierzyła Arianę morderczym spojrzeniem i powiedziała
- A z tobą muszę poważnie porozmawiać!
I nie czekając na nic więcej chwyciła ją za rękę i poprowadziła do wyjścia z gildii. Zachichotałam i spojrzałam na Bixlowa ze złośliwym uśmieszkiem. Ten widząc mój wzrok najwyraźniej wolał się zmyć z pola mojego rażenia, bo już po chwili nie było po nim śladu. Oparłam się o bar i spojrzałam na Arwenę
- I jak ci się tu podoba? – Spytałam z uśmiechem. Ta już otwierała usta by mi odpowiedzieć, ale Mira była szybsza
- Właśnie! Arwena-san! Skoro dołączasz do Fairy Tail trzeba ci przybić znak! To gdzie go chcesz mieć!?
Białowłosa już miała pieczątką w ręce i teraz patrzyła na granatowowłosą z uśmiechem. Ona już miała się odezwać, ale tym razem ja jej przeszkodziłam
- Właśnie! Dobrze, że o tym pomyślałaś Miruś! Arwena musi mieć znak Fairy Tail!
Zobaczyłam pulsującą żyłkę na skroni granatowowłosen. W końcu nie wytrzymała i wybuchła
- Kiedy to do was dotrze!? Ja nie mam zamiaru dołączać do żadnej gildii! Ani tej, ani żadnej innej! Wbijcie to sobie do głów! – Po tych słowach odwróciła się na pięcie i wyszła z gildii. Mira spojrzała na mnie a ja na nią. Nie czekając dłużej wybiegłam za Arweną, ale gdy wyszłam na zewnątrz nigdzie jej nie dostrzegłam. Poszukałam jej w pobliżu gildii, ale nigdzie jej nie było. Gdy moje poszukiwania spełzły na niczym, smutna wróciłam do gildii. Mam tylko nadzieję, że nie odeszła na dobre i jeszcze tu wróci. Zresztą… nie odeszłaby bez pożegnania, tego jestem pewna. Usiadłam przy barze.
- Nie znalazłaś jej. – Bardziej stwierdziła niż spytała Mira. Kiwnęłam głową i poprosiłam białowłosą by dała mi coś mocniejszego do picia. Ona postawiła przede mną moje zamówienie, ale gdy już miałam wziąć szklankę do ręki, ktoś niespodziewanie zabrał mi ją sprzed nosa. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Frieda opierającego się o bar jedną ręką. W drugiej trzymał moją szklankę. Spojrzał na mnie unosząc jedną brew i pokręcił głową
- Czy wydarzenia z przed kilkunastu tygodni niczego cię nie nauczyły?
- Oj, nie marudź! – spróbowałam wyrwać mu szklankę, ale on odsunął się  ode mnie i wypił jej zawartość. Opadłam na blat baru i spojrzałam na niego z mordem w oczach. Ten tylko uśmiechnął się
- Chyba już zapominałaś, że masz cholernie słabą głowę
Taa… ostatnim razem gdy miałam do czynienia z alkoholem tak się upiłam, że mało nie oświadczyłam się Grey’owi, a co za tym idzie musiałam uciekać przed wściekłą  Juvią, która chciała mnie rozszarpać. Ehh… mam słabą głowę. Oparłam głowę o blat baru i mruknęłam
- Ale to tylko jedna szklanka. Od tego się nie upije
- Oj, nie wiem, nie wiem. Ty jesteś zdolna do wszystkiego jeśli chodzi o alkohol
- Skoro ja jestem zdolna do wszystkiego to ty też! Słaba głowa jest chyba u nas rodzinna!  - W chwili gdy skończyłam mówić to zdanie nad moją głową „zapaliła się” żaróweczka. Skryłam uśmiech, podniosłam głowę do pionu i zawołałam do Miry.
- Miruś! Daj mi jeszcze raz to samo!
Nim Fried zdążył zaprotestować, białowłosa podała mi to co chciałam. Gdy odwróciła się do mnie bokiem zobaczyłam lekki uśmiech na jej twarzy. Chyba już podejrzewała co chce zrobić. I tym razem nie udało mi się napić. Fried zabrał mi szklankę i wypił jej zawartość, a potem spojrzał na mnie zły
- Nie dociera do ciebie to co mówię?!
Udałam, że się zamyślam, a potem powiedziałam
- Chyba nie!
Już po kilku minutach na blacie baru leżało chyba z dziesięć szklanek, a Fried był już całkowicie pijany. Ja i Mira nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu, bo mój braciszek zaczął nawijać jakie to ma ciężkie życie i jak to go wkurzam. Oczywiście dostał za to ode mnie po głowie.
- Męczy mnie to! Męczy mnie bycie szefem Raijinshuu! – Jęczał wymachując rękami. Odwrócił się na krześle w moją stronę i złapał mnie za ramiona – Freyuś! Zastąpisz mnie, co? Teraz ty będziesz szefową! 
- No nie wiem, nie wiem. A co ja z tego będę miała? – Spytałam i obróciłam się na krześle tyłem do baru jednocześnie opierając o niego ręce. W tym momencie parsknęłam śmiechem i mało z krzesła nie spadłam. Otóż w naszą stronę szli Laxus, Ever i Bixlow, który został już opatrzony i teraz miał na sobie pełno bandaży. Teraz to dopiero się zacznie!
- No weź Freyuś! Oni są tacy nudni, rozkręcisz ich trochę! Bixlow i Ever w ogóle się bawić nie umieją!
Ja cały czas siedziałam do niego bokiem i obserwowałam go kątem oka, równocześnie patrząc na nowo przybyłych, którzy teraz doskonale słyszeli co Fried wygaduje
- Mówisz, że nie umieją się bawić, tak?
- No, a jak! Bixlow cały czas się śmieje, ale jak przyjdzie co do czego to się bawić porządnie nie umie!
Zaśmiałam się i spojrzałam na Bixlowa. Ten splótł ręce na piersi. Najwyraźniej nie spodobała mu się ta uwaga
- A Ever… ostatnio coś z nią nie tak! Cały czas chodzi z głową w chmurach! Ja ci mówię ona się w kimś zakochała!
Teraz nie wytrzymałam i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Twarz Ever przybrała kolor dojrzałego pomidora, a Laxus i Bixlow spojrzeli na nią. Może mi się zdawało, ale Laxusa chyba cała ta sytuacja bawiła. Dostrzegłam, że kącik jego ust leciutko drgnął.
- I chyba nawet wiem w kim! – Kontynuował Fried, a spojrzenia wszystkich spoczęły na nim. Z tym, że Ever wyglądała jakby chciała go zaraz zabić. – Jestem pewien, że zakochała się w E… - Jednak nie dane mu było dokończyć, bo Ever znalazła się przy nim i zatkała mu usta ręką. Fried spojrzał na nią i zamrugał dwa razy, a potem zdjął jej rękę ze swoich ust i zawołał niczym małe dziecko
- Ever! Miło cię widzieć! Chodź, napijesz się ze mną! – Po czym podstawił jej pod nos butelkę alkoholu którą nie wiadomo skąd wytrzasnął. Brązowowłosa była chyba naprawdę ostro wkurzona bo wyrwała mu butelkę i się napiła. Nie wiem, naprawdę nie pamiętam jak do tego doszło, ale już po chwili nie tylko ta dwójka piła. Laxus i Bixlow także się dołączyli. No i ja też oczywiście.
- Nie wiem… po prostu tego nie rozumiem! Jak to możliwe, że ktoś tak ładny jak ty w ogóle istnieje!? – Zawołałam do Laxusa, a ten tylko wyszczerzył się do mnie. Oboje byliśmy już kompletnie pijani, co może i było dobre. Przynajmniej blondyn nie będzie pamiętał tego co wygadywałam. Ja niestety pamiętałam wszystko. Nie wiem czemu tak się dzieje, ale zawsze pamiętam wszystko co robię po pijaku.
- Jestem piękny, wiem! – Odpowiedział mi Laxus, a ja tylko zachichotałam jak głupia. Argh! Dlaczego ja muszę to wszystko później pamiętać!? Niedługo po tej rozmowie do naszego picia przyłączyły się kolejne osoby, a po nich kolejne. I tak moje próby napicia się w spokoju, przekształciły się w niezłą imprezę która trwała do rana

***


W następnym rozdziale:
            „ - Wiesz może co się wczoraj działo? Nic nie pamiętam
Tak! Co za ulga! Gdyby pamiętał to co wczoraj wygadywałam… nawet nie chcę o tym myśleć! Pokręciłam głową i skłamałam
- Nie. Ja też nic nie pamiętam. Ale z tego co zastałam po przebudzeniu, wnioskuję, że nieźle się bawiliśmy!
Wyszczerzyłam się do niego, a ten się zaśmiał. Ależ on ma cudowny śmiech. Kya! O czym ja znowu myślę do jasnej cholery!? Uderzyłam się kilka razy w głowę by odpędzić te myśli, a Laxus przechylił głowę, uniósł jedną brew i spytał z ironiczny uśmiechem
 - Dobrze się czujesz?”


 ***

Na koniec mała informacja! Postać Arweny nie jest wymyślona przeze mnie tylko przez moją przyjaciółkę A-chan. Wymyśliła ją specjalnie na rzecz tego opowiadania, tak więc jeśli komuś spodobała się Arwena to pochwały nie do mnie tylko do A-chan. ^^ Oto adres jej bloga: Link