piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 11: Białe Pióra


Zeskoczyłam z niskiej gałęzi i westchnęłam już któryś raz z kolei. Misja z której właśnie wracałam okazała się wyjątkowo prosta i nudna. Nagroda nie była zbyt duża, ale po woli zaczynały mi się kończyć fundusze, a nic lepszego nie znalazłam na tablicy ogłoszeń. Miałam jeszcze spory kawał drogi do przejścia, nim wrócę do gildii. Wspięłam się na drzewo chcąc wypatrzeć jakieś miasto czy choćby wioskę ale nic nie dostrzegłam. Rozciągnęłam się z cichym jękiem i ruszyłam dalej. Dopiero po dwóch godzinach morderczej drogi prawie cały czas pod górę, dostrzegłam zarysy miasta. Co za ulga! Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że w końcu będą mogła porządnie odpocząć. Weszłam do miasta gdy słońce już prawie całkowicie znikło za horyzontem. Jednak zanim jeszcze przekroczyłam mury miasta do moich uszu dobiegła głośna muzyka, śmiechy i głośny gwar rozmów. Okazało się że mają tam jakiś festyn oraz paradę. Wszędzie było pełno ozdób i kolorowych świateł, a środkiem drogi szli ludzie w najrozmaitszych strojach wykonując swoje popisy. Tłumy ludzi tłoczyły się przed budynkami by tylko zobaczyć popisy artystów. Uśmiechnęłam się lekko i przecisnęłam się na sam tył tego tłumu. Nie, żebym nie lubiła tego typu imprez, ale byłam zbyt zmęczona by obserwować paradę. Nagle przez tłum przeszedł głośny odgłos zachwytu. Przystanęłam i spojrzałam na osobę która tak wzbudziła ich zachwyt. Połykacz ognia. Na mnie to nie zrobiło najmilejszego wrażenia. Ileż razy już widziałam Natsu połykającego ogień? Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się szybko i mój wzrok padł na ciemny zaułek pomiędzy dwoma budynkami przed którym właśnie stałam. Wpatrywałam się w niego przez chwilę i nagle pojawił się w nim mały niebieski ognik. Zatoczył koło w powietrzu i zniknął. Przewróciłam oczami wiedząc już kto ukrywa się w zaułku. Weszłam do niego i zawołałam
- Wyłaź! Wiem, ze tu jesteś!
Jednak nie usłyszałam nic oprócz odgłosów parady. Zmarszczyłam brwi a na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka
- Makoto cholero jedna, wyłaź! Wiem że tu jesteś ośle!
Z cienia wyszedł wysoki chłopak w czarnym płaszczu. Na głowie miał kaptur, jednak gdy tylko mnie zobaczył zdjął kaptur i uśmiechnął się szeroko. Moim oczom ukazała się bardzo dobrze znana mi twarz. Zobaczyłam chłopaka o długich fioletowych włosach opadających na plecy. Na czole miał czerwoną opaskę na którą z prawej strony opadała grzywka, lekko przysłaniając oko. Jego nos przecinała dość długa blizna
- Freuś, kochana moja! Jak ja cie dawno nie widziałem! – Rozłożył szeroko ramiona i podszedł do mnie z zamiarem przytulenia mnie, ale skończyło się na tym że dobił do mojej wyciągniętej ręki
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie nie podchodził? Gdy tylko się do mnie zbliżasz próbujesz mnie obmacywać!
Makoto przybrał oburzony wyraz twarzy co jednak nie wyszło mu zbyt dobrze.
- No wiesz? Już od bardzo dawna nie próbowałem czegoś takiego z tobą!
- Zważając na to, że nie wdzieliśmy się bardzo długo, trudno żebyś próbował.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. Westchnęłam cierpiętniczo i powiedziałam
- Powiesz mi czego chcesz? Bo coś mi się nie wydaje, że tak po prostu z nudów stałeś sobie w tym zaułku
Z twarzy Makoto zniknął uśmiech co mnie nieco zdziwiło. Ten chłopak ma taki irytujący zwyczaj uśmiechania się bez ustanku. Nawet podczas snu!
- Szukają cię. Chcą cie zabrać z powrotem  – Oznajmił, a ja westchnęłam
- Wiem, że mój ojciec posłał za mną pościg. Już się z nim spotkałam
Jednak Makoto pokręcił głową i odezwał się przygnębionym głosem
- Nie on. Czarne Jastrzębie.
Rozszerzyłam oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszę
- Cz-czarne Jastrzębie? Ale przecież Saylen obiecał mi, że zostawią  mnie w spokoju! Powiedział, że mogę odejść!
Fioletowowłosy pokręcił głową i spojrzał na mnie smutno
- Tyle, że Saylen już nie jest Czarnym Jastrzębiem. Wyrzucili go
- O czym ty bredzisz!? Jak to go wyrzucili!?
- Wszystko przez Loxa!
- Loxa? – Powtórzyłam i od razu wezbrał we mnie gniew – Myślałam, że ten łajdak został wywalony na zbity pysk!
Makoto pokręcił głową, westchnął cicho i powiedział
- Wrócił. Po tym jak odeszłaś wszystko zaczęło się walić. Wiesz przecież, że nie wszystkim podobało się to, że odchodzisz  - Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową i zacisnęłam pięści
- Wszystko przez tą cholerną tradycje! – Zawołałam gniewnie – Kto raz wejdzie w szeregi Czernych Jastrzębi i pozna ich tajemnie nigdy nie może odejść!
Makoto pokiwał głową i uśmiechnął się nie wesoło
- Właśnie. Wielu nie podobało się to, że Saylen pozwolił ci odejść. Zaczęli wątpić w to czy nadaje się na przywódcę. A Lox tylko ich podjudzał. W końcu wygryzł Saylena i sam stał się przywódcą. Wyobrażasz sobie co teraz się tam dzieje?
- Niestety sobie wyobrażam… - mruknęłam i nagle ogarnął mnie strach. Chwyciłam Makoto za ramiona i potrzasnęłam nim – Chwila! A co z oddziałem Saylena!? Co z Van’em, Halem, Seleną, Miki i Michi!? Co z naszą drużyną!?
Makoto delikatnie zdjął moje ręce ze swoich ramion i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłam w nich ból
- Wszyscy zostaliśmy wyrzuceni. Ja, Saylen i cała reszta naszego zespołu. Straciłem Czarne Skrzydło…
Byłam po prostu wściekła. Jak Lox śmiał zrobić coś takiego!? Czarne Jastrzębie to był cały świat Saylena! Tyle czasu i wysiłku włożył w to, by doszli do tego co mają teraz! Miki i Michi się tam wychowały! Hal i Van ciężko pracowali by się dostać do Czarnych jastrzębi, a gdy już się tam dostali stali się jednymi z najlepszych! Makoto był najszybszy ze wszystkich! Nikt nie mógł go prześcignąć gdy pilotował Czarne Skrzydło! A Selena…  była po prostu nie zastąpiona. Starała się pomagać każdemu i nie oczekiwała niczego w zamian. A mimo to nikt nie mógł pokonać jej w walce wręcz. Ten przeklęty Lox wyrzucił najlepszą drużynę z całej tej cholernej jednostce specjalnej! Czarne Jastrzębie to jednostka specjalna Fiore, o której istnieniu wiedzą tylko nieliczni. Jest to liczna grupa świetnie wyszkolonych ludzi, którzy mają działać i bronić Fiore w razie kryzysowych sytuacji. Jednak nie podlegają żadnej władzy. Mają swoje tradycje i swojego przywódcę. Bronią kraj, ponieważ tak głosi ich tradycja, która jest dla nich święta. Czarne Jastrzębie dzielą się na oddziały przeważnie ośmioosobowe. Każda drużyna musi mieć lidera, mechanika oraz osobę która pilotuje Czarne Skrzydło. Czarne Skrzydło to bardzo zaawansowany technicznie szybowiec, który dostaje każdy oddział. Należałam do Czarnych Jastrzębi przez rok. Pewnego dnia zostałam uratowana przez Makoto i Saylena. Byłam u kresu sił, a oni mi pomogli. Wtedy dołączyłam do Czarnych Skrzydeł. Zostałam przydzielona do Białych Piór, czyli oddziału Saylena. Brakowało im jednej osoby. Ten rok, który z nimi spędziłam był naprawdę niezwykły.  Jednak w końcu postanowiłam odejść i ponownie rozpocząć moje poszukiwania. Saylen był głównym wodzem Czarnych Skrzydeł i zgodził się na to bym odeszła. I przez tą decyzje zostali wyrzuceni. Spojrzałam smutno na Makoto i spytałam
- Czy reszta Białych Piór jest tu z tobą?
Makoto kiwnął głową i ponownie na jego twarzy pojawił się uśmiech
- Chodź,  zaprowadzę cię do nich. Ucieszą się na twój widok!
Cóż ja nie byłam pewna, czy faktycznie będą się cieszyć na widok osoby przez, którą zostali wyrzuceni, ale i tak musze się z nimi zobaczyć. Makoto chciał już ruszyć przed siebie, ale ja go powstrzymałam
- Czekaj chwilkę. Powiedz mi jeszcze jedno. Skąd wiedziałeś, że tu będę?
Makoto zaśmiał się i unosząc jedną brew powiedział
- Chyba trochę mnie przeceniasz. Nie wiedziałem, że tu będzie. Po prostu widziałem jak wchodzisz do miasta i postanowiłem poczekać na odpowiedni moment
Zaśmiałam się i powiedziałam
- Dobra. Zabierz mnie do Białych Piór!


***Narrator***


Saylen westchnął po raz koleiny, gdy do jego uszu ponownie dobiegły odgłosy kłótni bliźniaczek. Odgarnął swoje długie blond włosy i przekrzywiwszy lekko głowę zawołał
- Miki, Michi o co się znowu kłócicie!? – Nie otrzymał odpowiedzi. Westchnął powtórnie i spojrzał w ognisko które właśnie rozpalił.
- Gdzie jest ten cholerny Makoto!? – Naprzeciwko niego usiadł Van, który jak zwykle był w samych spodniach.  – My tu się męczymy, przygotowując obozowisko, a ten się obija!
Saylen spojrzał na niego z nad ognia. Jego prawe oko było zamknięte i przechodziła przez nie długa blizna, kończąca się na policzku. Uniósł lekko jedną brew i powiedział
- Akurat, ty się zbytnio nie przemęczyłeś rozbijając ten jeden namiot.
Van spojrzał na niego spode łba i nie powiedział nic. Wyjął liście, które powpadały w burzę jego czarnych włosów i położył się na ziemi. Leżał przez chwilę gdy nagle zobaczył nad swoją głową czyjeś buty. Podniósł się na łokciach i spojrzał na osobę stojąca nad nim. Był to chłopak o jasno niebieskich, kręconych włosach, które sterczały we wszystkie strony. Po za tym były nie równo przystrzyżone, tak że jeden kosmyk był dłuższy od drugiego. W jego buzi jak zawsze znajdował się lizak
- A ty znowu się obijasz, Van?
- Daj mi spokój Hal! Obozowisko jest gotowe. – Po tych słowach ponownie się położył i zamknął oczy. Hal tylko pokręcił głową i oparł się o pień drzewa.
- Gdzie teraz się udamy Saylen? – Spytała rudowłosa dziewczyna siadając obok niego. Blondyn westchnął już któryś raz z kolei i powiedział
- Nie wiem Selena. Nie mam pojęcia
- Saylen!!! – Blondyn aż podskoczył i spojrzał na dwie identyczne dziewczyny stojące koło niego. Obie miały krótkie brązowe włosy a na głowie gogle. Wyglądały jak dwie krople wody
- O co chodzi? – Spytał Saylen ze stoickim spokojem
- Miki nie chce wykonywać swojej pracy! – Krzyknęła ta stojąca po prawej, wskazując palcem na siostrę
- Nie prawda! To Michi nie chce wykonywać obowiązków!
Obie znowu zaczęły się kłócić. Saylen przejechał sobie ręką po twarzy i kręcąc głową spojrzał w niebo. Nagle po lesie rozległy się kroki oraz trzask łamanych gałęzi. Wszyscy spojrzeli w tamta stronę gotowi n                a wszystko. Jednak zza drzewa wyszedł Makoto. Spojrzał po nich i wyszczerzył się
- Ja wiem, ze jestem cudny, ale nie musicie się tak we mnie wgapiać!
- Gdzieś ty się szlajał!? – od razu wrzasnął Van, aż się wszyscy skrzywili.
- Byłem na paradzie – Wyszczerzył się Makoto. Van wstał i już chciał coś powiedzieć, ale fioletowo włosy kontynuował – I powiem wam było warto. Patrzcie kogo spotkałem!
Wtedy zza drzewa wyszła Freya. Spojrzała po nich smutno, a oni wyglądali jakby nie wierzyli własnym oczom. Nieśmiało im pomachała i odezwała się
- Witajcie… miło was znowu widzieć. Ja…
- FREYA!!! – Okrzyk ten wydobył się z pięciu gardeł. Już po chwili zielonowłosa wylądowała na ziemi, a Hal, Van, Miki, Michi i Selena, która się rozpłakała, zaczęli ją ściskać i przytulać ze wszystkich sił.
- Ja… też się… cieszę… ale… nie… mogę… oddychać… - wydukała, a piątka ściskających ją osób puściła ją i odsunęła się odrobinkę. Wtedy podszedł do nich Saylen i podał Freyi rękę by pomoc jej wstać. Zielonowłosa chwyciła ją, a blondyn podniósł ją z zmieni i od razu złapał w ramiona
- Cieszę się, że cie widzę Freya. Tęskniłem za tobą – Po tych słowach puścił ją i poczochrał jej włosy. Dziewczyna zaśmiała się i spojrzała kolejno po wszystkich. Uśmiechnęła się smutno i powiedziała
- Przykro mi, że przeze mnie was wyrzucili
Wszyscy wydawali się być szczerze zdziwieni
- Przez ciebie? Przecież to nie twoja wina !– uśmiechnął się Hal
- Moja. Przez to, że Saylen pozwolił mi odejść was wyrzucili
Przez chwile panowała cisza, a później drużyna Białych Piór wybuchła śmiechem

***Freya***
Patrzyłam na nich po kolei i nic nie rozumiałam
- Daj spokój Freya! To nie twoja wina! – Zawołał Van
- Ale…
- Żadnych ale! – Saylen objął mnie ramieniem i poprowadził do ogniska – Siadaj i opowiadaj co u ciebie! – Blondyn usiadł obok mnie, a reszta usadowiła się w ogół ogniska
- Więc? Jak twoje poszukiwania? – Spytał Hal. Spojrzałam po ich zaciekawionych twarzach i uśmiechnęłam się szeroko
- Zakończone! – zawołałam i podniosła do góry rękę ze znakiem Fairy Tail. Oni przyjrzeli się mu z ze zdziwieniem – To znak gildii do której należy mój brat. A teraz także i ja!
Saylen poczochrał mnie po włosach i wyszczerzył się do mnie
- Cieszę się, że w końcu ci się udało.
- Jaki jest twój brat!? Przystojny jest!? – Zawołały równo Miki i Michi.
Zaśmiałam się i powiedziałam
- Owszem. Jest przystojny.
Dziewczyny uśmiechnęły się szeroko i aż oczy im się zaświeciły. Całe one. Jeśli tylko facet jest przystojny od razu się do niego kleją. Zachichotałam i powiedziałam
- Jednak przykro mi, ale on jest już zajęty. I radzę nikomu nie zadzierać z jego dziewczyną. Gdy się wkurzy jest jak istny demon.
Dziewczyny wyraźnie zawiedzione usiadły z powrotem na ziemi, jednak już po chwili spojrzały na siebie, a oczy ponowie im się zaświeciły
- Ale w tej gildii na pewno jest wiele przystojniaków, prawda!? – Zawołała Miki, a Michi entuzjastycznie pokiwała głową
Zachichotałam i spojrzałam na nie
- Owszem, jest ich dość sporo.
Dziewczyny całe uradowane spojrzały na siebie
- I co z tego? Przecież i tak nie mamy zamiaru iść do tej gildii – Powiedział Van, który jak zawsze był sceptycznie nastawiony do wszelkich zmian. Saylen westchnął i powiedział
- Masz racje Van
Poczułam ukłucie rozczarowania. Właściwie nie sądziłam, że pójdą ze mną do gildii, ale chyba w głębi serca miałam jakąś drobną nadzieje, że może jednak…
Spojrzałam po nich lekko zawiedziona.
- Ale może jednak pójdziecie ze mną do gildii? Nie mówię, żebyście do niej dołączali, ale może tak tylko na kilka dni? Chyba i tak nie macie żadnych planów gdzie się udać, prawda? Chciałabym, żebyście poznali moich przyjaciół…
Saylen zaczął się poważnie zastanawiać, a ja tylko modliłam się w duchu, żeby się zgodził
- Właściwie… parę dni chyba nam nie zaszkodzi…
Nim blondyn skończył mówić to zdanie ja z głośnym piskiem rzuciłam mu się na szyje i ucałowałam w policzek
- Dziękuje ci Saylen! Tak się cieszę!
Blondyn tylko uśmiechnął się radośnie, a ja uświadomiłam sobie co zrobiłam. Puściłam Saylena i rzuciłam szybkie spojrzenie Selenie. Ta patrzyła na mnie swoimi czarnymi jak smoła oczami, mrużąc lekko powieki. Wyglądała jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Wzruszyłam lekko ramionami i rzuciłam do niej bezgłośne „wybacz”. Ta jeszcze przez chwilę patrzyła na mnie takim wzrokiem, jednak potem na jej twarz ponownie wrócił uśmiech. Posłała mi jeszcze tylko ostrzegawcze spojrzenie i uspokoiła się. Uśmiechnęłam się do każdego po kolei. Byłam naprawdę szczęśliwa

***


W następnym rozdziale:

„Otwórz kilka metrów przed nami stało dość… dziwaczne i za razem przerażające stworzenie. Była to jakby krzyżówka wilka, psa i pantery o zmierzwionym szarym futrze. A przerażające było w nim to, że w jednej trzeciej był szkieletem. Było widać mu wszystkie żebra, oraz niektóre kości na łapach. Na lewej stronie jego pyska brakowało skóry oraz mięsa tak że było widać czaszkę i zęby. Jego oczy były puste i całkowicie białe. Nie było źrenic ani tęczówek tylko czysta biel. Za to jego białka były krwiście czerwone. Jego prawe ucho także było rozerwane i odsłaniało kość. Na jego ogonie nie było ani kawałka sierści, same kości. Nim którekolwiek z nas zdążyło zareagować  stworzenie już biegło w naszą stronę.”





***


Byłabym zapomniała! Serdecznie zapraszam na bloga http://inne-oblicze-akatsuki.blogspot.com/ który prowadzę razem z A-chan i Shiru. Blog został przeniesiony z innego adresu więc niektórzy mogą go kojarzyć ^^ Jeśli są tu jacy fani Akatsuki (Naruto) to serdecznie zapraszam. ^^

5 komentarzy:

  1. Ciekawa ta drużyna Czarnych Jastrzębi, już widzę te kłótnie w Fairy Tail jak tylko tam wpadną^^ Natsu napalony na kolejną walkę zapewne :D Rozdział świetny, ciekawi mnie wizyta przyjaciół Freyi w gildii^^ Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny. Ciekawi mnie kościsty stwór [proszę, proszę, niech okaże się, że to piesek Qwesterki! xDDD]. Reakcji członków gildii nawet nie muszę sobie wyobrażać [coś z rodzaju łup-o, słup].
    ...Kończę, bo to, co piszę jest bez sensu, a z dopiskami mojego schizofrenicznego ja jeszcze gorsze [Avada Kevada, czarne zmory! ...A ty to niby taka mądra jesteś?].

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Znajomi Freyi wydają się interesujący.
    Ciekawa jestem co to za stworzenie pojawi się w następnym rozdziale. Chimera?
    W każdym razie życzę Szczęśliwego Nowego Roku!
    Pozdrawiam Yuuki Kurama

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję Cię do Liebster Awards, jeśli masz ochotę to wejdź i zobacz zakładkę na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz... właśnie do mnie dotarło, że ja tej notki jeszcze nie skomentowałam o_O Yyy... gomen? ^^" No, ale pora to nadrobić!
    Jak nie trudno zauważyć, tudzież zgadnąć, jestem zachwycona tym oto rozdziałem. Nawiasem mówiąc - ciekawa ta wasza gromadka ćwir-ćwirków ^^
    Arwena: Czarnych jastrzębi, a nie ćwir-ćwirków -_-
    o! Arwuś! Ty tutaj?! ^^
    Arw: Pilnuję żebyś zbytnio nie załamała autorki tego bloga -_-
    Ale Fadzik się...
    Arw: No i o tym między innymi mówię -_-
    >_< Od pilnowania mnie już są Guren, Yu i Itaś! Ty nie musisz!
    Arw: Ja mam na ten temat inne zdanie. Pożegnaj się teraz grzecznie i idź robić porządki w domu.
    Ja jeszcze nie skończyłam komentować! >_<
    Arw: To kończ. Spieszy mi się.
    >_< I to ja ją stworzyłam... Czy ona tylko do mnie jest taka wredna?! Ekhem... To znaczy... Wróćmy do tematu! Chyba nie trudno zgadnąć, że nie lubię tego... L.. Le... La... Lox'a! >_< Mniejsza... zabij dziada przy pierwszej okazji! Albo ja to zrobię *.* No... ostatecznie Arwuś w moim imieniu T.T
    No to, to by było wszystko na teraz. Pozdro i do następnej noci! ^^
    A-chan

    OdpowiedzUsuń