Macarov
wpatrywał się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Zresztą nie tylko on. Białowłosa
dziewczyna stojąca za barem, z wrażenia mało nie upuściła talerzy, które miała
w ręce. Inni członkowie gildii stojący niedaleko, także wpatrywali się we mnie
z niedowierzeniem. Hmmm… wygląda na to, że Friedzio im o mnie nie wspominał. Widocznie
się mnie wstydzi, idiota!
Uwagę Macarova
przykuło coś za mną i nagle oprzytomniał. Już miał się odezwać ale powstrzymał go
głos który rozległ się tuż za moimi plecami.
- F-Freya…?
Odwróciłam
się gwałtownie i zobaczyłam zielonowłosego chłopaka. Brutusie kochany, szatanie prze-okrutny, latający potworze spaghetti!!! Co on do jasnej anielki zrobił z
włosami!? Czy jego piorun trzasnął, że mu takie antenki stoją!? W każdym razie,
i tak nie miałam żadnych wątpliwości, że to właśnie Fried.
Za nim
stały jeszcze dwie osoby. Brązowowłosa dziewczyna z okularami na nosie i
wachlarzem w dłoni, oraz chłopak… nie byłam pewna jak go opisać. W każdym razie
strojem przypominał trochę rycerza. Miał przyłbicę i długi płaszcz, a koło
niego latały dziwne drewniane lalki.
Spojrzałam
na Frieda i… bez ceregieli zdzieliłam go po głowie. Jego towarzysze spojrzeli
na mnie w szoku, podobnie jak inni członkowie gildii.
- Ty idioto!
Czemuś nie dawał znaku życia, cholero jedna!? Ty wiesz jak ja się o ciebie
martwiłam?! I coś ty z włosami zrobił!? Piorun cię trzasnął, czy co?!
Mój
braciszek nawet nie przejął się, że walnęłam go w łeb. Patrzył na mnie z
szeroko otwartymi oczami, w których już po chwili zaczęły zbierać się łzy. O
nie… W następnej chwili– nim zdążyłam zareagować - byłam miażdżona w
niedźwiedzim uścisku, a mój braciszek darł się wniebogłosy:
- Freeeeya!
Oh Freeeeya! Tak mi ciebie brakowało!
W tej
chwili mało nie parsknęłam śmiechem, widząc miny przyjaciół Frieda. Chyba takie
zachowanie mojego braciszka to dla nich nowość. Miałam ochotę parsknąć
śmiechem, ale… powoli zaczęło mi brakować powietrza
- Fried…
idioto… nie mogę… oddychać… DUSISZ MNIE OŚLE!!! – Znowu zdzieliłam go w łeb, co
poskutkowało jak należy, bo w końcu mnie puścił.
Rozmasował
sobie obolałe miejsce, a potem uśmiechnął się do mnie radośnie. Odwzajemniłam
uśmiech.
- Oj Fried,
Fried… mi też ciebie brakowało – Przytuliłam go, ale nie łamiąc mu przy tym
kości. Tak ja on to próbował zrobić ze mną. Poważnie chyba coś mi w barku
przeskoczyło!
- Więc wy naprawdę
jesteście rodzeństwem? – Wtrącił się mistrz Macarov i w tej chwili uświadomiłam
sobie pewną istotną rzecz. Wszyscy, absolutnie wszyscy w gildii się na nas
gapili. Nie lubię jak się na mnie gapią! Zaczerwieniłam się lekko, ale postanowiłam
się nie wydzierać.
Odwróciłam
się do Macarova.
- Tak
jesteśmy, ale… o tym później. Teraz mam jedną maleńką prośbę. O ile to nie
kłopot chciałabym dołączyć do FairyTail
Puściłam
oczko do Frieda i… parsknęłam śmiechem. Miał minę jakby się upił. Słownie miał
banana na buźce. Mistrz Macarov uśmiechnął się niemal od ucha do ucha, stanął
na blacie baru i rozłożył szeroko ręce.
- Ależ to
żaden kłopot! Zawsze z radością witamy nowych towarzyszy! Dzieciaki, przywitajmy
radośnie naszą nową przyjaciółkę!
Jak na
rozkaz wszyscy zaczęli klaskać, wiwatować i drzeć się wniebogłosy. Przyjaciółkę mówisz, mistrzu? Już? Jeszcze
mnie nie znacie ludzie! Interesująca ta gildia. Zaśmiałam się i z ciekawością
wbiłam spojrzenie w towarzyszy Frieda. To jakby przypominało mojemu braciszkowi
o dobrych manierach, bo zaraz oprzytomniał.
- Freya,
poznaj moich towarzyszy z drużyny. To Bixlow i Evergreen – zwrócił się do mnie.
Odwrócił się do przyjaciół. - Bixlow, Evergreen to moja młodsza siostra Freya
- Miło mi
was poznać! – Uśmiechnęłam się do nich.
- Witaj w
naszych skromnych progach dziecino! – Zawołał Bixlow wywalając język na
wierzch. Już lubię tego gościa! Przy okazji mogłam się zorientować, że ma znak
gildii w dość nietypowym miejscu.
- Mi też
jest miło. Fried nigdy nie mówił, że ma siostrę – Evergreen spojrzała na mojego
braciszka unosząc jedną brew, a ten zaśmiał się nerwowo i wzruszył ramionami.
- Pewnie się
mnie wstydzi, drań! – Dałam zielonowłosemu kuksańca w ramie.
- Nie!
Wcale nie! – Zaprzeczył pośpiesznie – Po prosu, nie było kiedy…
- Dobra
już! Nie przejmuj się! Ja… - Jednak nie dane mi było dokończyć, bo czyjaś ręka
złapała mnie w pasie i już po chwili znalazłam się na blacie baru. Obok mnie
stał mistrz Macarov.
- Jestem
pewny, że każdy chciałby się czegoś dowiedzieć o naszej nowej towarzyszce! Może
przedstawisz się jeszcze raz i opowiesz co nieco o sobie?
Oczy
wszystkich zwróciły się na mnie. Uśmiechnęłam się. Przedtem wspomniałam, że nie
lubię jak się na mnie gapią. Chyba murze to nieco sprostować. Nie lubię gdy się
na mnie gapią gdy nie myślę o tym co robię, gdy ponoszą mnie emocje, tak jak
przed chwilą gdy witałam się z moim braciszkiem. Czuję się wtedy jak zwierzę w
zoo. Co innego obecna sytuacja. Nie mam tremy przed występami na scenie czy gdy
mam odpowiadać na pytania. Czuję się wtedy swobodnie.
-
Oczywiście nie ma problemu! Nazywam się Freya Justin, jestem młodszą siostrą
tego idioty tutaj. – Kciukiem wskazałam na Frieda który wyszczerzył się w moim
kierunku. – Ale to już wiecie. Cóż mogę o sobie powiedzieć? Lubię słuchać wszelkiego
rodzaju muzyki. Od muzyki klasycznej, po stary dobry rock. Uwielbiam rysować i czytać. Posługuję się
magią Wilczego Ryku.
- Wilczego
Ryku? Nigdy się słyszałam o takiej magii – wtrąciła białowłosa dziewczyna
- To bardzo
stara magia. Prawie wszyscy o niej zapomnieli. Na świecie jest już bardzo mało
magów posługujących się tą magią. Nie dziwne, że o niej nie słyszałaś. – Wyjaśniłam.
- A na czym
ta magia polega? – Spytał jakiś granatowowłosy chłopak, który miał na sobie…
same bokserki? Dziwne. Mniejsza z tym. Zamyśliłam się przez chwile, a potem
powiedziałam:
- Raczej
trudno wyjaśnić na czym polega ta magia. Hmm… jakby się zastanowić, to trochę
przypomina magię Smoczych Zabójców, ale nie jest taka sama. Oprócz tego znam
się także trochę na magii run i znam podstawy kilku innych magii, ale nie
używam ich zbyt często. Skupiam się na Wilczym Ryku
Przez
kolejne kilka minut jeden przez drugiego zadawali mi pytania. Ale czerwonowłosa
dziewczyna, nosząca zbroję odezwała się tylko raz:
- A
właściwie co się stało, że ty i Fried przez tyle lat byliście rozdzieleni?
Uśmiech
zszedł mi z twarzy. Kątem oka spojrzałam na Freida, który zacisnął pięści i
zamknął oczy. Jestem pewna, że teraz przypomina sobie to co zdarzyło się dziesięć
lat temu i aż gotuje się ze złości na wspomnienie tamtych dni. Westchnęłam i
już zaczerpnęłam oddech, by opowiedzieć na pytanie, gdy nagle poczułam w
powietrzu dziwnie słodkawy zapach, w którym można było wyczuć coś nietypowego.
Zapach krwi i róż pomieszany ze sobą.
Momentalnie
spojrzałam na Frieda, a on na mnie. Byłam pewna, że on też rozpoznał tą woń. Spojrzeliśmy
na drzwi wejściowe i w tej samej chwili pojawił się w nich ON. Stwór o tułowiu lwa
oraz głowie i skrzydłach orła. Innymi słowy w drzwiach stał gryf.
Cholera
jasna!
Nie
sądziłam, że po tak długim czasie będę mnie ścigać! Wszyscy członkowie gildii
już stanęli w pozycjach obronnych, ale ja ich powstrzymałam.
- Nie! Ja
się nim zajmę! To coś przylazło tutaj za mną, więc ja się tego stąd pozbędę!
Zeskoczyłam
z blatu i ruszyłam w stronę Gryfa, ale na mojej drodze stanął Fried. Dlaczego
mnie to nie dziwi?
-
Zwariowałaś!? Nie pokonasz Shina sama!
Poklepałam
go po ramieniu, a potem powiedziałam:
- Nie martw
się. Pokonałam Rexusa poradzę sobie z Shin’em.
Mina mojego
braciszka w tej chwili – bezcenna. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami nie
wierząc własnym uszom.
-
P-pokonałaś Rexusa?! – spytał z niedowierzeniem.
- Tak, nie
było to takie trudne. Jestem pewna że ty pokonałbyś go z łatwością. Wykiwałeś
go mając zaledwie dziesięć lat, więc i teraz na pewno byś sobie z nim poradził
Po tych
słowach wyminęłam go i ruszyłam w stronę Gryfa.
Poradziłam
sobie z Rexusem, który był Minotaurem to i z Gryfem byłam w stanie sobie
poradzić. Nasz ojczulek uwielbia trzymać takie stwory jak domowe zwierzątka.
Stanęłam
naprzeciwko Gryfa a ten spojrzał na mnie i odezwał się ochrypłym głosem
- Freya! Ty
bezużyteczna smarkulo, źle zrobiłaś, że uciekłaś! Pan Faust jest wściekły!
Gorzko pożałujesz jak już wrócisz! A teraz zabieram cię z powrotem!
- Po moim
trupie! – Warknął Fried do gryfa i stanął obok mnie.
Shin aż
cofnął się o krok gdy go zobaczył!
- Fried! –
Sapnął z niedowierzeniem, jednak już po chwili patrzył na niego z nienawiścią w
oczach – Powinieneś być martwy od dziesięciu lat! Rexus cię zabił!
- Jak
widzisz, nieźle się trzymam jak na nieżywego. A teraz wynoś się stąd!
- Najpierw
cię wykończę!
Gryf
zamachnął się na Frieda, ale ten odskoczył. Ja w tym samym czasie przeszłam do
działania.
- Ryk
Śnieżnego Wilka! – W stronę gryfa wystrzelił strumień lodowatego śniegu, który
skutecznie wypchnął go na zewnątrz gildii. Shin przekoziołkował kilka razy w
tył, ale szybko się podniósł.
Właśnie o
to mi chodziło z tym podobieństwem do Smoczych Zabójców. Ryki których mogę
używać przypominają ryki Smoczych Zabójców.
Nie
czekając aż Gryf zaatakuje wykrzyknęłam kolejną formułkę:
- Pazury
diamentowego wilka!
Natychmiast
na moich rękach wyrosło szare futro, a palce zmieniły się w diamentowe pazury
Podbiegłam do gryfa i zaatakowałam
go, raniąc go bardzo dotkliwie w łapę. Przy okazji rozharatałam mu lewe oko.
Shin wrzasnął z bólu i z niesamowitą siła uderzył mnie łapą, co skończyło się
tym, że przeleciałam kilka metrów i wylądowałam na ścianie jednego budynku. Ku
mojej jakże wielkiej radości okazało
się, że nie mogę wstać bo gryf swoim atakiem tak bardzo ranił moją nogę, że
widziałam swoją własną kość.
Gryf
podszedł do mnie i zamachnął się na mnie łapą. Zacisnęłam powieki, myśląc, że
to koniec gdy nagle…
- Yami no Ekurityūru: Itami!
W stronę gryfa poleciało kilka wiązek
fioletowego światła. Gdy dosięgły celu, gryf zaczął wyć z bólu.
Fried stanął przede mną. Cóż nie zdziwiło
mnie to.
- Dzięki – mruknęłam.
- Mówiłem ci, że sama sobie nie poradzisz.
Ale na szczęście… nie jesteś sama.
I wtedy stało się coś czego naprawdę się nie
spodziewałam. Do walki z gryfem ruszyli Bixlow i Evergreen, a sekundę po nich…
Matko Święta! Wszyscy, absolutnie wszyscy członkowie gildii, którzy akurat
teraz w niej byli! Może ich nie znam ale już wiem, że ci ludzie są niesamowici.
Shin nie umiał się oprzeć tak dużej liczbie ataków więc wzbił się w powietrze,
ale zanim odleciał rzucił jeszcze do mnie i Frieda:
- Jeszcze się z wami policzę! – I już go nie
było.
Fried uklęknął obok mnie i spojrzał na moją
nogę.
- Nie wygląda to dobrze.
- Nie! Już nie takie rany miałam! Nic mi nie
bę… - Nie dokończyłam, bo nagle zobaczyłam mroczki przed oczami. Świat nagle
zawirował i jak przez mgłę docierały do mnie jeszcze krzyki Frieda. A potem nie
słyszałam już nic. Zemdlałam.
***
W następnym rozdziale:
„Raz… dwa… trzy… Blat przed którym
siedziałam miał trzy pęknięcia. Miał też sześć klejących plam, a w siedmiu
miejscach schodziła farba. Na suficie były cztery pajęczyny i błąkały się tam
dwa pająki, tworzące nowe sieci, były tam też trzy dziury, które powstały kilka
dni temu gdy Natsu po raz koleiny próbował walczyć z Gildartsem. Oj tak,
nudziłam się jak nie wiem!
Znudzona
położyłam głowę na blacie baru i westchnęłam już któryś raz z kolei. Mira która
korzystając z chwili wolnej od klientów przecierała szklanki, spojrzała na mnie
ze zdziwieniem.
- Wszystko
dobrze Freya? – zapytała z troską.”
Tak w ogóle to czemu tu tak mało komci?! No ja się pytam! Co do notki to chyba znasz moją opinie. Ale wiesz... Ten latający potwór spaghetti to mnie powalił! I w ogóle to trza było tą "ludzką trawę" mocniej zdzielić to by się oduczył^^.
OdpowiedzUsuńHmm... Co jeszcze? No ten... Kolejny raz się zastanawiam co tu tak mało osób... No mniejsza już! Pozdrawiam bardzo serdecznie i do następnej notki!
PS. Mam nadzieję, że do tego czasu sporo osób tu zaglądnie :P
A-chan
Hej, trafiłam na Twojego bloga przypadkowo. Jest mało blogów o tematyce Fairy Tail, ale ten jest boski! (Sama myślę o napisaniu opowiadania o FT) Piszesz świetnie, czyta się przyjemnie ;) Będę tutaj zaglądać, i dodaję Cię do linków u siebie. Ciekawią mnie dalsze losy Freyi (dobrze napisałam?:d) i magów Fairy Tail. Zapowiada się ciekawa historia! Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. ;))
OdpowiedzUsuńCześć.Trafiłam tu przez bloga A-chan co prawda nie bardzo znam się na Fairy Tail, no cóż nie moje klimaty, jednak postanowiłam przeczytać twoje opowiadanie.I jak widać dobrze że dałam ci szansę bardzo podoba mi się ta historia, i myślę ze będę czytać to dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Yuuki Shi Kurama vel Anabella ,,Bella'' Black
Zgadzam się z innymi ^^ Historia zapowiada się ciekawie ;) Nie natrafiłam jeszcze na bloga w którym Freed był by głównym bohaterem ^^ Po przeczytaniu prologu, sądziłam że rozdziały będą krótkie, ale nie zawiodłam się. Piszesz dość obszernie, ale nie za dużo w dodatku z mała nutą humoru w tle ;D Jestem ciekawa dalszego ciągu. Ciekawy pomysł na magię, no siostra Freeda *O* Bardzo ją polubiłam !
OdpowiedzUsuń