piątek, 28 września 2012

Rozdział 3: Diamentowy Drań



Miasto Leorax, szczerze powiedziawszy nie wywarło na nas pozytywnego wrażenia. Dobra, tak naprawdę była to istna ruina! Większość budynków była doszczętnie zniszczona, wszędzie leżały gruzy i szczątki mebli. Na ulicach leżeli też ludzie. Ranni… lub martwi. Było kilkanaście osób, które o własnych siłach wstawały i pierwsze co robiły pomagały innym.
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
W pewnym momencie dostrzegłam resztki diamentowej kopuły. Zacisnęłam pięści ze złości i westchnęłam głośno. Nie było wątpliwości, że to wszystko było sprawką tej dwójki magów, których mieliśmy przepędzić.
- Pomóżcie tym ludziom! Ja poszukam burmistrza! – Zawołałam i nie czekając na ich odpowiedź, ruszyłam przed siebie.
Przemierzałam ulice szukając ratusza lub jego resztek, gdy nagle zobaczyłam mała dziewczynkę. Jej długie, zielone włosy były spięte w kitkę. Klęczała przed gruzami jakiegoś budynku, a jej czerwona sukienka była cała brudna. Po jej twarzy spływały łzy, które spływając z rumianych policzków kapały na ciało, leżącej przed nią kobiety. Ona także miała zielone włosy, a jej twarz choć, w tym momencie pokryta brudem, była bardzo podobna do twarzy dziewczynki. Wnioskowałam, że to jej mama.
Kiedy tak patrzyłam na tę scenę, nagle powróciły do mnie wspomnienia sprzed kilku lat. Ja zaledwie pięcioletnia, zalewająca się łzami, a obok mnie ośmioletni Fried. Przytulał mnie i uspokajał, choć i z jego oczu płynęły łzy. Oboje stoimy nad grobem. Grobem naszej mamy.
Nagle pojawia się mężczyzna. Wysoki, potężnie zbudowany z zielonymi włosami.
Nasz ojciec.
Popycha mnie tak, że upadam, a po moich policzkach spływa jeszcze więcej łez. Fried staje w mojej obronie, ale nie na wiele się to zdaje. Nasz ojciec uderza go w twarz, a potem – nie zważając na jego krzyki protestu - przewiesza go sobie przez ramię. Mnie ściska za nadgarstek i ciągnie za sobą w kierunku domu. Lub raczej zamku. Schodzi z nami po ciężkich, kamiennych schodach i… wrzuca nas do celi.
Ja cała się trzęsę i nie mogę przestać płakać. Fried podchodzi do mnie na kolanach i próbuje mnie uspokoić. Nasz ojciec zamykając kratę śmieje się z drwiną
- Znajcie swoje miejsce bezużyteczne smarkacze. Teraz kiedy waszej matki nie ma, poznacie mój gniew!
Na to okropne wspomnienie, po moim policzku spłynęła łza. Przez chwilę nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w przestań, ale otrzeźwił mnie krzyk dziewczynki, w którą jeszcze przed chwilą się wpatrywałąm.
Resztki budynki pod którym stała zaczęły się nagle rozpadać. Niewiele myśląc krzyknęłam:
- Wilczy Pęd!
Moje stopy zaczęły się wydłużać, oraz pokrywać się szarym futrem. Z prędkością światła znalazłam się przy dziewczynce i zgarnęłam ją w ostatniej chwili. Budynek rozsypał się na milion części.
Wielkie, zielone oczy spojrzały na mnie pełne łez. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i przetarłam jej mokry policzek.
- Nie martw się. Już nic ci nie grozi maleńka.
         Niewielka istotka rozpłakała się jeszcze bardziej, więc przycisnęłam ją do swojej piersi. Wtuliłam się we mnie ufnie, a ja szeptałam do niej przyjaźnie i głaskałam po włosach, starając się uspokoić. W głębi duszy czułam jednak jak rośnie we mnie gniew. Nie mogłam wybaczyć tego co zrobiły te dwa potwory! To co zrobili było po prostu niewybaczalne!
- Aria! Dzięki Bogu nic ci nie jest! – Męski głos dobiegł nagle do moich uszu. Odwróciłam się w stronę jego posiadacza i ujrzałam mężczyznę mniej więcej w wieku trzydziestu lat. Dziewczynka natychmiast wyrwała się z moich objęć i rzuciła w jego stronę.
         - Tatuś! – krzyknęła. Mężczyzna przytulił mocno dziecko i sponad jej ramienia spojrzał na mnie mokrymi ze wzruszenia oczami.
- Widziałem, jak ją uratowałaś. Nie wiem jak ci dziękować!
- Ależ nie ma o czym mówić – odparłam wzruszając ramionami. Spojrzałam na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą dziewczynka klęczała przed zwłokami matki. - Naprawdę przykro mi z powodu tego co tu się stało.
- Tak, mnie tez jest przykro. To wszystko wina tych łajdaków, którzy już od kilku tygodni nie dają nam żyć
- Tak, to straszne co tu się dzieje. A wiem pan może, gdzie mogę znaleźć burmistrza tego miasta?
- To ja jestem burmistrzem – odparł ku mojemu zdziwieniu mężczyzna. -  Jestem Eiko Haruma. Mogę ci w czymś pomóc?
- Nazywam się Freya Justin. Przybyłam z gildii Fairy Tail – wyjaśniłam podchodząc bliżej w jego kierunku. - Ja i kilku moich przyjaciół zaakceptowaliśmy pana prośbę o pomoc. Przybyliśmy wykurzyć tych zbirów
- Oh! A już myślałem, że nikt nie przyjmie mojego zlecenia! Bardzo dziękuję! – wykrzyknął, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Proszę jeszcze nie dziękować. Kiedy możemy się spodziewać ich ponownego przybycia?
- Jutro koło południa
- Dziękuje. Postaramy się ich stąd wypędzić
Zostawiłam pana Harumę i ruszyłam w poszukiwaniu pozostałych. Kiedy tak przemierzałam doszczętnie zniszczone ruiny miasta, zorientowałam się też, że prawie wszyscy ranni zostali już zabrani. Na szczęście szybko znalazłam przyjaciół, a wtedy przedstawiłam im kiedy możemy się spodziewać naszych gości.
- Już się ściemnia. Będziemy musieli przenocować pod gołym niebem, a jutro zajmiemy się tymi łotrami. – powiedziała Erza. Przytaknęłam na jego słowa i spojrzałam w kierunku z którego tu przyszliśmy.
- Po drodze do miasta widziałam mała polanę. Możemy się tam zatrzymać
- To dobry pomysł. Ruszajmy.
         Nie zdążyliśmy jednak nawet wyjść z miasta, kiedy usłyszeliśmy huk. Szybko zorientowałam się, że dochodził on z miejsca w którym rozstałam się z burmistrzem i jego córką.
- To na pewno oni wrócili! – krzyknęłam ruszając od razu we wspomnianym kierunku. Z gniewu aż się we mnie gotowało! – Wilczy pęd!
Nie zważając na krzyki Erzy „Freya, stój!” z zawrotną prędkością ruszyłam na miejsce wybuchu. Zobaczyłam dwóch mężczyzn. Jeden z nich trzymał Arię – dziewczynkę, którą uratowałam. Dziewczynka wiła się i płakała przerażona. Drugi celował diamentowym mieczem w stronę burmistrza i coś do niego mówił. Burmistrz jednak był zbyt przerażony o życie swojej córki, gdyż nie zwracał na niego uwagi i wciąż wyrywał się do małej.
Obaj mężczyźni mieli kaptury na głowach, więc nie widziałam ich twarzy, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Zagotował się we mnie gniew, nie mogłam tego tak zostawić. Użyłam mojego Wilczego Pędu i z zaskoczenia zaatakowałam gościa który trzymał Arię. Uderzyłam go łokciem w twarz i zabrałam mu dziewczynkę.
Zielonowłosa spojrzała na mnie zaskoczona i wtuliła się we mnie ufnie.
- To ty! Jesteś jak mój anioł stróż! – Pisnęła, a jej twarzyczkę przez chwilę rozjaśnił uśmiech.
- Skoro tak twierdzisz – Uśmiechnęłam się i postawiłam ją na ziemi. - A teraz ukryj się gdzieś. – Dziewczynka posłusznie kiwnęła głową i odbiegła by się ukryć.
W tym samym momencie mężczyzna któremu przyłożyłam podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie. Zresztą nie tylko on, jego towarzysz również zwrócił na mnie uwagę. Ten który trzymał miecz spuścił go w dół, a burmistrz wykorzystał okazję i pobiegł w stronę gdzie schowała się jego córka.
Osobnik używający magii Diamentowego Tworzenia zaśmiał się drwiąco.
- No proszę, proszę! Kogo me oczy widzą? Czy to nie nasza kochana uciekinierka Freya?
Na dźwięk tego głosu zadrżałam.
Nie… to nie może być prawda.
Jednak w tej chwili mężczyzna zdjął kaptur i moim oczom ukazała się gęba, której miałam nadzieje już nigdy nie oglądać.
- Xander…! – zasyczałam wściekle
- Spójrz Xander. Nasza uciekinierka sama do nas przyszła. Myślę, że Faust ucieszy się gdy ją zawleczemy z powrotem. – odezwał się drugi mężczyzna i zdjął kaptur. Moim oczom ukazała się kolejna twarz, którą miałam nadzieje nigdy więcej nie zobaczyć.
- Reito!
- Xander, nie uważasz, że przydał by nam się tu Rexus? Miło byłoby popatrzeć jak rozrywa ją na strzępy tak jak zrobił to z jej bratem. – Zaśmiał się drwiąco Reito.
Zdziwiłam się nieco słysząc jego słowa.
Albo Shin nie wygadał się, że Fried żyje - co raczej nie było w jego stylu -  albo ta dwójka dawno nie była w Zamku. A to by oznaczało, że nie szukają mnie tylko czegoś innego, a ja tylko napatoczyłam im się przypadkiem.
Chyba zaczynałam żałować, że jednak poszłam na ta misję.
- Nie bądź taki pewny siebie! – krzyknęłam i przybrałam pozycję bojową.  Obaj zaśmiali się drwiąco, a Xander powiedział:
- Poważnie? TY chcesz pokonać NAS!? Nie rozśmieszaj mnie! Jesteś za słaba, żeby nas pokonać!
- Tyle, że ona nie jest sama.
W tej właśnie chwili obok mnie stanęła Erza, a po chwili przyłączyli się Natsu, Grey, Happy i Lucy. Na Xanderze i Reito nie zrobiło to jednak wrażenia
- A to kto? Twoja straż? – zadrwił Reito, jednak po chwili spoważniał – Dosyć żartów! Idziesz z nami czy tego chcesz czy nie!
Reito zaatakował. Już miałam stanąć z nim do walki, ale uprzedził mnie Natsu
- Napaliłem się! –w jego dłoniach pojawił się ogień i ruszył w stronę Reito. Grey nie wiele myśląc pobiegła mu pomóc. Ja natomiast rzuciłam się na Xandera
- Ryk Burzowego Wilka!
W stronę Xandera poleciał promień składający się z chmur burzowych, które oplatały pioruny
- Diamentowa Tarcza!
Mój ryk rozbił się na tarczy stworzoną przez tego łajdaka
- Tylko na tyle cię stać, maleńka? – Zadrwił Xander. Jednak już po chwili nie było mu do śmiechu. Tak bardzo skupił się na mnie, że nie zauważył Erzy, która zaatakowała go od tyłu. Gdyby nie szybki refleks byłoby po nim. Na jego twarzy pojawił się grymas.
- Nie wtrącaj się w to! To nie twoja sprawa! Diamentowa Włócznia!
W stronę Erzy poszybowała włócznia, ale ta jej zgrabnie uniknęła
- Mylisz się! Freya jest naszą nakama! Więc to także nasza sprawa!
- Nie pozwolimy ci jej krzywdzić! – krzyknęła Lucy i wyciągnęła jeden ze swoich kluczy. – Otwórz się Bramo Barana! Aries!
W tej chwili pojawił się gwiezdny duch Lucy. Blondynka kazała jej zaatakować, ale już od razu wiedziałam, że na niewiele to się zda. Xander bez trudu poradził sobie z Aries, a ta szybko zniknęła.
- Lucy to bez sensu! Twoja magia nie na wiele się zda w walce z nim! Nie mieszaj się w to!
- Ale…
- Nie mieszaj się! Uwierz mi! Ja go znam, wiem do czego jest zdolny, to nic nie da! Możesz zostać ranna!
Lucy niechętnie posłuchała i wycofała się do tyłu. Gdy spojrzałam na Xandera zobaczyłam niebezpieczny błysk w jego oku i złośliwy uśmiech. Nie byłam pewna co on mógł knuć.
Odepchnął Erzę, która właśnie go atakowała i zwrócił się w moją stronę:
- Diamentowa Strzała! – Xander wystrzelił… tyle, że ta strzała nie leciała w moim kierunku, a w kierunku Lucy. Przez chwile przerażona nie wiedziałam co robić, ona nie miała szans by uniknąć tego ataku.
- Nie! – wykrzyknęłam i stanęłam na torze strzały. - Ryk Burzowego Wilka!
Mój ryk starł się ze strzałą i błysnęło światło. Xander uśmiechnął się z satysfakcją, a ja zbyt późno zorientowałam się, że to pułapka. Wzmocnił strzałę drugim zaklęciem i przebiła się przez mój ryk. Trafiła we mnie przebijając mój bok na wylot. Upadłam na ziemie, czując jak po moim ciele spływa gorąca krew. Nagle zrobiło mi się słaba, a przed oczami zaczęło mi ciemnieć. Dostrzegłam jeszcze szyderczy uśmiech Xandera i usłyszałam krzyk Lucy, a potem zemdlałam.




***



W następnym rozdziale:
„- Nieźle się załatwiłaś maleńka! – Jego lalki niczym echo powtórzyły za nim „nieźle, nieźle!”
- Gdyby mnie posłuchała to by się nie stało – dodał Fried i pokręcił głową.
Łypnęłam na nich spode łba, a potem spojrzałam na Ever
- Chociaż ty bądź taka miła i mnie nie dobijaj dobra?
Ever zaśmiała się i powiedziała
- Nie przejmuj się nimi Freya. To bestie bez serc. – Brązowowłosa uśmiechnęła się do nich złośliwie. Obaj zrobili oburzone miny
- No wiesz! – Zawołali równocześnie. Zarówno ja jak i Mira zaśmiałyśmy się. U nich takie przekomarzania to codzienność.”
 


10 komentarzy:

  1. Genialne uwielbiam twoją twórczość. Jesteś wspaniała. Chciałabym mieć aż tak bardzo rozwiniętą wyobraźnię oraz talent pisarski.

    Jeśli masz czas i chęci zapraszam do mnie. Dobrą radą również nie pogardzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hue, hue, hue... Się bedzię działo! *.*
    Mam nadzieję, że nie marnujesz czasu i piszesz kolejne rozdziały. Prawda? *evil smile* Hmm... Co tu dużo gadać? Emm... No nie wiem... wypaliłam się przez moją dzisiejszą fazę :P Hmm... No moją opinię znasz, więc nie wiem co powiedzieć...
    Yu: Wow! TY nie wiesz co powiedzieć?! No nieźle...
    >_< Baka! Zamilcz! No, ale serio coś weny na pisanie komci nawet nie mam.
    Yu: To ty ją kiedyś miałaś?
    >_< No, ale serio nie wiem co napisać...
    Yu: Właśnie piszesz... i to sporo...
    Argh! Won do drugiego pokoju! Bo ci wyślę napalonym fangirslom w paczce! >_<
    Yu: o_O?
    No mniejsza... Koniec tego dobrego! Idę spać... Ah! i Dzięki za info! No i oczywiście tradycyjne: pozdrawiam i czekam na NEXT!
    A-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach. Cudne.Przeszłość Freyi nie była zbyt kolorowa.Nie lubię Reito i Xandra ( jak to się odmienia? ^^'). Wiesz że nazwałam miasto w moim opo na cześć Freyi ,,Little Freysquare''. Heh.Czekam na kolejny. Bye!
    Pozdrawiam Yuuki S. Kurama

    OdpowiedzUsuń
  4. Co by tu napisać, żeby się nie powtórzyć... >.> O! Piszesz fenomenalnie! :D Rozdział naprawdę cudowny. Nic dodać, nic ująć. ;) Naprawdę wzruszyłam się na przeszłości Freyi... Tylko zamknąć takiego ojczulka, tak jak on tę dwójkę. :(
    Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń.
    Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. [R E K L A M A]
    Zapraszam serdecznie na bloga the-responsibility.blogspot.com, gdzie właśnie wystartowało opowiadanie oparte na serii krótkich filmów, znanych szerzej jako 'Happy Tree Friends'. Śmiech, łzy i krew, czyli wszystko to, co jest potrzebne, by psychika ludzi niszczyła się na wesoło~

    Wybacz spam x.x

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem zajebiście szczęśliwa że trafiłam na twojego bloga:D:D:D:D:D:D:D:D:D
    proszę daj mi znać o nowych notkach naprawdę chętnie będę je czytać:D
    kocham FT więc wierz mi na słowo<3
    buziaki dobry duszku:*:*:*:*:*:*...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno to było boskie :O
    Uwielbiam twojego bloga, koniecznie daje go do linek
    Ty to masz talent xd
    Ja także zaczęłam pisać dlatego zapraszam :
    chce-tu-zostac.blogspot.com
    Jeszce dzisiaj powinna się pojawić nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  8. No, no, no... Jak to możliwe, że mnie tu jeszcze nie było?...
    H: Jeśli to pytanie retoryczne to masz [CENZURA]
    Wybacz jej, nie ma klasy(jestem dziwna, bo gadam do siebie ^^'). Zapomniałam przedstawić, to coś obok, znaczy się w mojej głowie, to Hadesumaru... Ale, ty jesteś człowiek normalny, więc wolę przejść do oceny...
    Normalnie uwielbiam! To opowiadanie przypomina mi chwile, kiedy i ja zaczynałam pisać(muszę stwierdzić, iż jesteś lepsza :P). Fajna ta Freya, chciałoby się znać kogoś takiego. Ona i Fried to naprawdę komiczne rodzeństwo. Ogółem, pomysł na magię, przygody, bloga, przeszłość bohaterki, jest świetny! Teź chcem Wilczy Ryk! Masz prawdziwy talent, szlifuj go i rozwijaj, bo będziesz przymulać, jak ja i ta tutaj...
    H: Ej!
    Fajna akcja, a my lubimy jak się dzieje, więc... Cieszymy się, że tu trafiłyśmy.
    H: Zapomniałaś chyba o czymś*tupie nogą*
    Że o czym?
    H: Rekl... ekchm... ama!
    Tobie tylko jedno w głowie... Dobra dobra... dodajem cię do linków i zapraszam do mnie, na:
    http://fairy-tail-my-version.blogspot.com/
    Cieszysz się Hades?
    H:*kiwa głową* Tak, bo zmądrzałaś...
    Żegnam cię, zanim wywiąże się coś gorszego od zwykłych cenzur!
    Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Przypadkiem trafiłam na twój blog. Na początku niechętnie zerkałam na tą historię, ale potem w trakcie czytania zmieniłam do niej nastawienie. Polubiłam Freyę, jej przeszłość, która jest tajemnicza. Czy... mogę prosić o powiadamianie o nowych notkach? 6596525 - numer gadu, byłabym wdzięczna, gdyż nie zawsze pamiętam, aby zajrzeć na dany blog, a potem robią się zaległości.
    I zapraszam do siebie; www.czarodziejski-blask.blogspot.com
    Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  10. Akcja masakryczna !!! Lecę dalej ! Nawet nic nie mogę napisać !

    OdpowiedzUsuń