- Nie
- No ale…
- Nie.
- No weź!
- Mówię
nie.
- No nie
bądź taka!
- Nie i
koniec
Tak właśnie
od kilku minut wyglądała moja rozmowa z Yue. Ona i Ariana były w gildii już od
ponad miesiąca. W tym czasie zdążyły się już zaaklimatyzować i zaprzyjaźnić ze
wszystkimi. Ariana robiła niezłą furorę zwłaszcza wśród żeńskiej części gildii.
Większość dziewczyn wprost rozpływała się nad nią. Co do mojej rozmowy z Yue to
przez ten miesiąc białowłosa przy każdej możliwej okazji próbowała zobaczyć
twarz Bixlowa i zerwać mu hełm, co jak na razie jej się nie udało. Właśnie w
tej chwili próbowała mnie namówić do wzięcia udziału w kolejnym z jej szalonych
planów. Po dwóch godzin namawiana (Poważnie. Bite dwie godziny jęczała, żebym
się zgodziła!) w końcu się zgodziłam. Plan był taki. Ariana odwraca uwagę
Bixlowa, a po chwili do niej dołączam, a Yue zakrada się od tyłu. Niby proste,
ale mam co do tego złe przeczucia. Tak więc we trójkę czekałyśmy, aż nasz cel
pojawi się w gildii. Po pół godzinie w
końcu przyszedł. O dziwo sam, bez reszty swojej drużyny. Bixlow podszedł do
baru, a Ariana ruszyła do akcji.
- Bixlow-san!
Bixlow-san! – Podbiegła do niego cała uradowana. Ten odwrócił się w jej stronę
i uśmiechnął się
- Joł,
Ariana! Co słychać? – Jego lalki niczym echo powtórzyły „co słychać, co
słychać”
-
Bixlow-san, zdejmij hełm!
Bixlow na początku wydał się
zdziwiony, ale już po chwili uśmiechnął się i kucnął przed Arianą
- A
dlaczego chcesz, żebym zdjął hełm?
- Bo chcę
zobaczyć twoją twarz!
- Ariana,
twoja siostra próbowała setki razy i jej się nie udało. Nie zdejmę go tylko
dlatego, że prosisz.
- Ale!
Prooooszę!
- Nie
Ariano. Nie ubłagasz mnie
-
Prooooooszę! Bixlow-san! Prooooszę!
W tej chwili Ariana zrobiła
numer z drgającą wargą i słodkimi oczkami. Na każdego by to zadziałało. Zdaje
mi się, że i Bixlow nie był wyjątkiem, bo jego odpowiedzi stawały się coraz
krótsze.
- Nie.
W tej chwili do akcji
wkroczyłam ja. Podeszłam do niech i już widziałam skradającą się z tyłu Yue.
Nie zawracałam na nią jednak uwagi stanęłam obok Bixlowa.
- Ariana,
daj mu już spokój. Nie widzisz, że go nie przekonasz?
- Ale, ale…
to nie fair! – Ariana zrobiła naburmuszoną minę i założyła rękę na rękę, ale
najwyraźniej dała spokój. Bixlow spojrzał na mnie i jestem pewna, że gdybym
widziała jego oczy dostrzegłabym w nich ulgę. W tej właśnie chwili Yue miała
wykonać ostatnią część planu, czyli zdjęcie hełmu, ale oczywiście coś musiało
pójść nie tak. Jako, że Yue gdy jest skupiona potrafi potknąć się o swoje
własne nogi, poślizgnęła się na czymś niewidocznym i runęła do przodu z głośnym
piskiem. Bixlow szybo odwrócił się w jej stronę co było błędem, bo oboje
wylądowali na ziemi. Właściwie… Bixlow wylądował na ziemi, a Yue na nim. Białowłosa
od razu strzeliła buraka, a Bixlow leżał nieruchomo, niczym sparaliżowany. Leżeli
tak kilka minut i pewnie trwałoby to dłużej gdyby nie odezwała się Ariana.
- No błagam
was! Nie obściskujcie się przy ludziach!
Parsknęłam śmiechem. Yue
jeszcze bardziej czerwona zeszła z Bixlowa, a ten usiadł na ziemi i spojrzał na
nią. Mimo, że miał na głowie hełm zauważyłam, że on także się zarumienił.
Musiałam przygryźć sobie dolną wargę, żeby się nie zaśmiać. Jak słodko! Bixlow
wstał i pomógł wstać Yue. Najwyraźniej oboje nie wiedzieli co teraz robić, ale
z pomocą przyszła im Ariana, która pokręciła głową i powiedziała
- Gorzej
niż dzieci! Yue, chodź! Musimy poważnie porozmawiać! – Nie czekając na nic
chwyciła swoją starszą siostrę za rękę i
poprowadziła ją do wyjścia z gildii. Starsza z rodzeństwa odwróciła głowę i
spojrzała na nas z klasycznym „WTF” na twarzy. Ja się zaśmiałam, a Bixlow
pokręcił głową z uśmiechem. Po chwili obie białowłose zniknęły nam z oczu.
Usiadłam na krześle, a Bixlow oparł się o bar. Spojrzałam na niego z błyskiem w
oku i złośliwym uśmieszkiem
- Więc,
Bixlow… Podoba ci się Yue?
Ten najpierw spojrzał na mnie
z lekko otwartymi ustami, a potem uśmiechnął się i spojrzał w sufit
- Cóż… jest
naprawdę śliczną dziewczyną.
Pokręciłam głową. Ta odpowiedz
mnie nie usatysfakcjonowała
- Ja się
nie pytam czy jest ładna, czy nie. Ja się pytam czy podoba się TOBIE!
Bixlow uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Spojrzał na mnie i powiedział
- To już
pozostanie moją tajemnicą – Po tych słowach ruszył w stronę wyjść z gildii.
Chciałbyś! Ja i tak już wiem, że Yue ci się podoba! Mnie nie nabierzesz!
Uśmiechnęłam się i odwróciłam się w stronę baru. Mira, która chyba jako jedyna
zauważyła co się właściwie działo, także się uśmiechała.
- Jaki to
było urocze! – Stwierdziła kładąc łokcie na blacie baru i opierając głowę na
rękach. – Aż czuć miłość w powietrzu. Coś czuję, że w naszej gildii powstanie
niedługo kilka par.
Zachichotałam
i spojrzałam na nią unosząc jedną brew.
- Co masz
na myśli?
- Natsu i
Lucy. Widać, że coś do siebie czują
Uśmiechnęłam się i
przytaknęłam
- I ja to
zauważyłam.
- Grey i
Juvia. Zauważyłaś, że Grey jakby więcej czasu z nią spędza?
Ponownie przytaknęłam z
uśmiechem
- Bixlow i
Yue. Och, jak oni słodko razem wyglądają!
Na to tylko zachichotałam
- Ty i
Laxus.
W tym momencie mało z krzesła
nie spadłam
- Chwila,
moment, czekaj, wróć, nie zapędzaj się! Co masz na myśli mówiąc ja i Laxus!?
Mira tylko posłała mi jeden ze
swoich uśmiechów i powiedziała
- Bardzo
dobrze się dogadujecie. I tak słodko razem wyglądacie!
Westchnęłam tylko
- Miruś,
Laxus to tylko mój przyjaciel. To, że „słodko” razem wyglądamy, to jeszcze nie
znaczy, że od razu będziemy parą.
- Oh, nie
byłabym tego taka pewna. Gdy ludzie do siebie pasują to widać, na pierwszy rzut
oka. I właśnie słodko razem wyglądają!
Podniosłam
brew do góry, położyłam jedną rękę na blacie i oparłam o nią głowę.
- Mówisz?
Cóż moim zdaniem, ty i Fried baaaardzo słodko razem wyglądacie – uśmiechnęłam
się złośliwie
Mira
zamrugała kilkakrotnie, wzniosła oczy ku niebu jakby się zastanawiała, a potem
położyła dłoń na policzku, lekko przechyliła głowę i z uśmiechem spytała
- Ojej, tak
uważasz?
Nie powiem trochę mnie to
zbiło z tropu. Spodziewałam się, że Mira się zaśmieje i powie, że to
niemożliwe. Zdziwiłam się to trzeba przyznać. Ale, już po chwili uśmiechałam się
szeroko, jeszcze nie do końca wierząc w to co wydedukowałam. Co prawda reakcja
Miry trochę mnie zaskoczyła, ale to w połączeniu z rumieńcem na jej twarzy
wskazywać mogło tylko na jedno. Położyłam ręce na blacie i pochyliłam się w
stronę białowłosej.
- No nie
mów! – sapnęłam z szeroko otwartymi oczami -
Fried ci się podoba!?
Mira uśmiechnęła się jeszcze
bardziej zakłopotana i powiedziała
- No, jest
naprawdę uroczy. I taki szarmancki.
Zamrugałam dwa razy. Fried?
Szarmancki? Na jakiej planecie!? Chyba, że to tylko dla mnie jest tak cholernie
złośliwy… co by się w sumie zgadzało. W końcu jestem jego siostrą, a kto to
widział rodzeństwo które się nie sprzecza? Ale nie to teraz zaprzątało moją
głowę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Fried podoba się Mirze.
- Znaczy…
ja od dawna wiedziałam, że ty podobasz się Fried’owi, ale że on tobie? Nigdy
bym nie pomyślała! – W chwili gdy skończyłam mówić zatkałam sobie usta rękami,
lekko się zgarbiłam i rozszerzyłam oczy. O cholera! Wygadałam się!!! A
obiecałam Fried’owi, że nikomu nie powiem! A zwłaszcza Mirze! Przecież on mnie
zabije, jak się dowie! Mira wyglądała na zaskoczoną, ale równocześnie
szczęśliwą.
- Naprawdę?
Podobam się Friedowi?
Spojrzałam na nią, zdjęłam
sobie ręce z ust i powoli kiwnęłam głową
- Tak,
kiedyś mi o tym powiedział
W tej chwili Mira spojrzała na
coś za mną, ale zbytnio się tym nie przejęłam
- Ale
Miruś, błagam cię! Nie mów mu, że to ja ci o tym powiedziałam! On mnie zabije
jak się dowie, że się wygadałam!
Mira ponownie zerknęła na „to
coś”, uśmiechnęła się i powiedziała
- Freya,
obawiam się, że on już wie
Wtedy dotarło do mnie czym
jest „to coś”, albo raczej kim. Zgarbiłam się i zamknęłam jedno oko, a potem
bardzo powoli odwróciłam się do tyłu
- Witaj
Fried!
Mój braciszek stał z
założonymi rękami i brwią uniesioną do góry. Patrzył na mnie iście
bazyliszkowym wzrokiem
- Freya…
mogę wiedzieć co ty wyprawiasz?
Zrobiłam minę jakbym głęboko
się nad tym zastanawiałam. Fried miał taką minę, że naprawdę byłam wdzięczna,
że wzrok nie potrafi zabijać. Uśmiechnęłam się niewinnie i powiedziałam
- Uciekam?
Nie czekając ani sekundy
dłużej, najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę wyjścia. Wybiegłam z gildii i
skierowałam się w stronę Fairy Hills, byle daleko od wkurzonego Frieda. Wpadłam
do środka, przebiegłam przez hol niczym burza, nie zwracając uwagi na pytające
wołania Levy, wpadłam do mojego pokoju, zatrzasnęłam drzwi i odetchnęłam z
ulgą. Lepiej, żebym już dzisiaj nie przychodziła do gildii. Gdy już trochę
uspokoiłam oddech podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Leżała na nim niewielka
książka, czy raczej album. Album był prawie pusty, ale była to jedna z bardzo
nie wielu rzeczy, które udało mi się zabrać z rodzinnego zamku. Otworzyłam go.
Zobaczyłam zdjęcie, a na nim wysoka, radosna, zielonowłosa kobieta, trzymająca
w rękach czteroletnią, uśmiechniętą dziewczynkę o takich samych zielonych
włosach. Obok kobiety stał szczerzący się od ucha do ucha siedmioletni
chłopiec. On również miał zielone włosy. Zdjęcie zostało zrobione w jednej z
niewielu szczęśliwych chwil jakie przeżyłam w dzieciństwie. Uśmiechnęłam się
ciepło i przewróciłam stronę, a wtedy uśmiech zszedł z mojej twarzy. Na zdjęciu
był wysoki, zielonowłosy, umięśniony mężczyzna o lekkim zaroście. Na sobie miał
długi szary płaszcz z futrem i ciemnio zieloną koszulę bez rękawów, oraz czarne
spodnie. Jego umięśnione ręce pokrywała cała masa blizn. A jego oczy były
zimne, pozbawione jakichkolwiek uczuć. Patrzyły się prosto przed siebie nie
wyrażając żadnych emocji. Gdy zobaczyłam to zdjęcie miałam ochotę krzyczeć.
Wyrwałam zdjęcie z albumu, zgniotłam i rzuciłam o przeciwległą ścianę.
Naprawdę nienawidzę mojego ojca!!! Byłam
wściekła, ale jednocześnie to wszystko mnie przytłaczało. Opadłam na poduszkę i
zaczęłam w nią szlochać. Dłużej nie potrafiłam tego wszystkiego w sobie tłumić.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zignorowałam to, jednak osoba pukająca nie
ustępowała, a po chwili rozległ się głos
- Freya?
Wszystko dobrze? To ja Levy.
Podniosłam się nieco by
poduszka nie tłumiła mojego głosu i powiedziałam
- Tak,
wszystko dobrze… - Jednak głos mi drżał i nie wyszło przekonująco
- Czy ty
płaczesz?! – Spytała Levy nieco podniesionym głosem i nie czekając na nic,
weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Spojrzałam na nią czerwonymi od łez
oczami
- Oh,
Freya! Co się stało kochana?
Levy usiadła na łóżku obok
mnie, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam załzawione oczy i
spojrzałam na dziewczynę
- Nic… Po
prostu… przykre wspomnienia do mnie wróciły… - Nie chciałam mówić nic więcej.
Właściwie nikt w gildii nie wie o tym co mnie spotkało w przeszłości. Nikomu o
tym nie mówiłam. Spojrzałam na zgniecione zdjęcie, a Levy spojrzała na to samo
miejsce. Podeszła tam i podniosła zdjęcie, a potem usiadła ponownie obok mnie i
rozwinęła zgniecioną kulkę
- To mój
ojciec… - powiedziałam cicho. Levy spojrzała na mnie, a potem znowu na zdjęcie
- Coś się z
nim stało? Dlaczego zgniotłaś to zdjęcie?
-Bo go
nienawidzę!!! – Krzyknęłam. Nagle poczułam, że muszę z siebie wszystko wyrzucić
– To potwór nie ojciec!
- Co się
stało? – Spytała Levy, a potem uśmiechnęła się ciepło – Gdy się wygadasz będzie
ci lżej.
- Levy ty
nie wiesz co on nam zrobił! Gdy nasza mam zmarła wrzucił mnie i Frieda do
lochu! Ja miałam wtedy zaledwie pięć lat, a Fried osiem! Przez cały czas nas
poniżał, głodził i znęcał się nad nami! Jego dwaj najbardziej zaufani
pomocnicy, Xander i Reito, torturowali nas, znęcali się nad nami fizycznie i
psychicznie! Po dwóch latach tej męki Fried’owi udało się uciec, chciał mnie
zabrać ze sobą, ale mu się nie udało. Rexus, Minotaur na usługach naszego ojca,
mało go nie zabił przy próbie ucieczki, ale Fried zdołał go wykiwać. Jednak
Rexus powiedział wszystkim, że go zabił. Ja także tak myślałam. Byłam załamana.
Pewnej nocy Fried włamał się do zamku. Udało mu się to jedynie na kilka minut,
ale dzięki temu wiedziałam, że żyje. Później wielokrotnie próbował mnie
uwolnić, ale ani razu nie udało mu się dostać do zamku. Kilka lat później
wielkim trudem i z mnóstwem szczęścia udało mi się uciec! Przez dwa lata
ukrywałam się… w pewnym miejscu, a potem zaczęłam uczyć się u mistrza Tetsu.
Wtedy też właśnie poznałam Yue i Arianę. Myślałam, że wreszcie będę mogła żyć
normalnie. Ale kilka miesięcy po tym jak opuściłam mistrza Tetsu i wyruszyłam
na poszukiwania Frieda, pojawiły się u nich Gryfy. I Shin… on zabił mistrza
Tetsu!!! A potem pojawił się tutaj! Poszedł za mną do gildii! Komuś mogło się
wtedy coś stać! I boję się, że oni znowu tu po mnie przyjdą! Komuś przez to
może stać się krzywda! Dokądkolwiek pójdę sprowadzam na wszystkich
nieszczęście!
Teraz już
nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre. Levy przytuliła mnie i powiedziała
- Tak mi
przykro Freya. To musiało być straszne.
Tak wam współczuję. Ty i Fried nie mieliście łatwego dzieciństwa. Ale…
proszę cię nie martw się. Teraz jesteś wśród przyjaciół. Nic ci tu nie grozi.
My nie pozwolimy, żeby cię skrzywdzili
Przytuliłam
dziewczynę jeszcze mocniej niż dotychczas i przez łzy powiedziałam
- Dziękuje
Levy…
Niebiesko włosa puściła mnie i
uśmiechnęła się ciepło. Ja także lekko się uśmiechnęłam. Nagle wzrok Levy padł
na album który spadł na podłogę. Podniosła go
- Mogę?
Kiwnęłam głową. Levy otworzyła
album, spojrzała na zdjęcie, które ja przedtem oglądałam i aż pisnęła z
zachwytu
- Czy ten
mały chłopczyk uśmiechający się od ucha do ucha to Fried!?
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam
głową
- Jest taki
uroczy!
Zaśmiałam się i wzięłam album
od niebieskowłosej
- Mówisz? –
Przewróciłam kilka kartek i pokazałam Levy kolejne zdjęcie. Dziewczyna była
zachwycona. Na zdjęciu był mały trzy letni chłopiec z burzą zielonych włosów.
Ubrany był w zielony sweterek i czerwone spodenki. Miał naburmuszoną minę, a w
jego oczach można było dostrzec łzy.
- Jaki
słodki!
Ponownie się zaśmiałam. Muszę
kiedyś pokazać to zdjęcie Mirze. Levy
przerzuciła kartkę, a potem spojrzała na mnie
- Masz
bardzo mało zdjęć w tym albumie
Uśmiechnęłam się nie wesoło
-Wiem, było
ich trochę więcej, ale… wyrzuciłam wszystkie na których był mój ojciec. Zostało
tylko to jedno. – Spojrzałam na pomięte zdjęcie leżące obok Levy. Ona zamyśliła
się na chwilę, a potem uśmiechnęła się do mnie.
- Mam
pomysł. Poczekaj, zaraz wrócę!
Levy wybiegła, a ja przez
chwile patrzyłam za nią zdziwiona. Po chwili wzruszyłam ramionami i ponownie
przejrzałam album. Levy wróciła po jakichś piętnastu minutach. Zauważyłam, że
ma w ręce kilka zdjęć. Usiadła obok mnie z uśmiechem i wręczyła mi zdjęcia.
- Proszę.
Możesz je wkleić do albumu jeśli chcesz. Będziesz ich miała więcej. Możesz
zbierać zdjęcia i powoli zapełniać album.
- Dziękuje
Levy.
Wzięłam od niej zdjęcia. Na
pierwszym była Levy wraz z Jet’em i Droy’em, potem zobaczyłam zdjęcie z samą
Levy. Następnie Levy i Lucy, a potem ja wraz z wszystkimi dziewczynami z
gildii. Zrobiłyśmy to zdjęcie kilka dni temu, ale ja go jeszcze nie dostałam.
Uśmiechnęłam się.
- Dziękuje
ci Levy
Porozmawiałam z nią jeszcze
chwilę, a potem się pożegnałyśmy. Levy zapewniła mnie, że gdybym kiedyś
potrzebowała pogadać, zawsze mogę przyjść do niej. Naprawdę wspaniała z niej dziewczyna. Chwile
po tym jak Levy sobie poszła chwyciłam mój długi, czarny płaszcz z kapturem
sięgający do kolan i wyszłam na zewnątrz. Postanowiłam się przejść. Gdy
przechodziłam obok gildii zatrzymałam się na chwile. Rozważałam czy czasami tam
nie pójść, ale postanowiłam nie ryzykować. Fried pewnie nadal jest wkurzony,
choć z drugiej strony, może dzięki mnie w końcu umówi się z Mirą. Uśmiechnęłam
się i ruszyłam dalej. Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam wodę, gdyż
strasznie zaschło mi w gardle. Po kupieniu napoju ruszyłam dalej. Właśnie
wzięłam łyk, gdy wychodząc zza zakrętu zobaczyłam coś przez co mało się nie
udławiłam. Przyległam do ściany budynku i zaczęłam cicho kaszleć tak by osoby, które
przyprawiły mnie o ten atak niepohamowanego kaszlu mnie nie usłyszały. Gdy już
się uspokoiłam, delikatnie wyjrzałam zza budynku. W małym zaułku, pod jedną ze
ścian budynków stali Grey i Juvia. I całowali się!!! Uśmiechnęłam się szeroko i
zasłoniłam ręką usta. Jak uroczo! Czyli Mira miała rację co do nich! Ciekawe
czy reszta jej przewidywań się spełni. Zachichotałam, ale po chwili coś sobie
przypominałam. Nie! Nie spełni się! Przynajmniej to dotyczące mnie i Laxusa! Na
pewno nie!
- Freya-san
czemu się tak skradasz?
Na dźwięk tego głosu, aż
podskoczyłam z głośnym piskiem, a potem momentalnie zatkałam usta ręką.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam uśmiechającą się Arianę
- Ariana
cicho! – szepnęłam i ponownie odwróciłam się w stronę zaułka i mało zawału nie
dostałam. Ponownie pisnęłam i skoczyłam do tyłu co skoczyło się tym, że
wylądowałam na czterech literach. Teraz patrzyłam prosto przed siebie na
stojących tuż przede mną Greya i Juvię. Szybko wstałam i uśmiechnęłam się
niewinnie. Mam kłopoty.
- Freya,
czy nikt cię nie nauczył, że nie ładnie jest podglądać? – Odezwał się Grey
mierząc mnie lodowatym wzrokiem.
- Freya-san
nie powinnaś podglądać innych ludzi – dodała Juvia, mierząc mnie wzrokiem
podobnym do wzroku Greya. Jakby tego było mało to jeszcze Ariana musiała
dorzucić swoje trzy grosze
-
Freya-san! Nawet ja wiem, że nie ładnie jest podglądać! Brzydko, naprawdę
brzydko się zachowałaś! Nie dobra Freya!
Uniosłam
jedną brew do góry. Właśnie zbeształa mnie siedmiolatka niczym nieposłusznego
psa. Chyba już nic mnie dzisiaj nie zdziwi Spojrzałam na Arianę, a potem na
mierzącą mnie nadal lodowatym wzrokiem parę. Uśmiechnęłam się zakłopotana i
powiedziałam
- Tak macie
racje, postąpiłam bardzo źle. To może ja pójdę do domu i przemyślę swoje
zachowanie?
Nie
czekając ani sekundy więcej, odwróciłam się na pięcie i najszybciej jak tylko
umiałam zwiałam z pola rażenia dwójki wściekłych magów. Ależ ja się dzisiaj
nabiegam! Biegłam nawet nie patrząc gdzie, co oczywiście musiało skończyć się
tym, że do kogoś dobiłam i upadłam. Spojrzałam w górę i zaklęłam w duchu. Noż
cholera jasna! Nie mam dzisiaj szczęścia. Otóż osobą do której dobiłam okazał
się Fried. No dlaczego on!? Odwrócił się i spojrzał na mnie, a potem
uśmiechając się złośliwe pomógł mi wstać
- Witaj
Fried – mruknęłam
- Freya!
Tak szybko wyszłaś z gildii, że nie zdążyłem z tobą pogadać!- mówiąc to
przybliżył swoją twarz do mojej a jego oczy wprost ciskały pioruny. Aż się
skuliłam pod tym wzrokiem. Patrzył tak na mnie chyba z pięć minut, aż w końcu
wyprostował się i… zaśmiał się? Hę? Czy coś mnie ominęło?
- Chyba już
wystarczy. Myślę, że wystarczająco się przestraszyłaś. – Po tych słowach
ponownie się zaśmiał. Splotłam ręce na piersi i przymrużyłam lekko oczy. Co ten
cholerny drań znowu sobie wymyślił!?
- Nie
jesteś zły? – Spytałam podejrzliwie
- Nie.
Przedtem byłem, ale teraz powinienem ci podziękować. Dzięki tobie umówiłem się
z Mirą.
Momentalnie
cała moja podejrzliwość i złość zniknęła. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i
pisnęłam
-
Naprawdę!? Tak się cieszę! – rzuciłam mu się na szyje i przytuliłam. Fried
ścisnął mnie trochę mocniej niż powinien i szepnął mi do ucha mrożącym krew w
żyłach głosem
- Co nie
zmienia faktu, że jak następnym razem złamiesz dane mi słowo to tego
pożałujesz.
Aż mnie ciarki przeszły.
Odskoczyłam od niego i spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się jak głupi.
Naprawdę, on mnie czasami przeraża. Postanowiłam szybko zmienić temat
- No więc?
Kiedy ty i Mira idziecie na randkę?
- Jutro
wieczorem. – Uśmiechnął się wyraźnie
zadowolony. Nagle zza jednego z budynków wyszedł Bixlow. Rozejrzał się, a gdy
nas zobaczył uśmiechnął się i ruszył w naszą stronę. Gdy Fried go zauważył
zaczął się nerwowo rozglądać i najwyraźniej panikował.
- Cholera
jasna! On chyba przez tydzień nie da mi spokoju! Muszę uciekać! Na razie Freya!
– Po tych słowach Fried pognał przed siebie. Bixlow od razu rzucił się za nim
śmiejąc się przy tym.
- No wiesz
Fried! Przede mną będziesz uciekał!? Ja ci tylko chcę pomóc w przygotowaniach
do randki! – Po tych słowach zaśmiał się głośno i już po chwili zniknął mi z
oczu. Zaśmiałam się i skierowałam się w stronę gildii. Weszłam do środka i mało
nie dostałam szklanką w głowę. Gildia przemieniła się w jedną wielką bijatykę.
Westchnęłam. Tutaj to prawie codzienność. Nagle dostałam czymś twardym w nogę.
Zabolało jak cholera! Z mordem w oczach wrzasnęłam
- Który to
rzucił!?
Mój wzrok padł na Maxa, który
okazał się winowajcą. Z iście bazyliszkowym wzrokiem podeszłam do niego i już
po chwili biedny Max leżał nieprzytomny na ziemi. Ponownie westchnęłam i
usiadłam przy barze, byle nie mieszać się w tę bijatykę. Mira, która chroniła
się za barem by czymś nie oberwać uśmiechnęła się do mnie. Ja także się
uśmiechnęłam
- No Miruś!
Słyszałam, że umówiłaś się z moim braciszkiem!
- Pochyliłam się w stronę białowłosej i spojrzałam na nią z lekko
złośliwym uśmieszkiem. Ta zaczerwieniła się nieco i dotknęła dłonią policzka.
- Ojej, nie
uważasz, że to trochę za szybko?
- Nie!
Dziewczyno to całkowicie odpowiednia chwila! – zawołałam przechylając się na
barze trochę bardziej w stronę Miry. Białowłosa uśmiechnęła się szeroko i
powiedziała
- Tak
uważasz? Pewnie masz rację. Jestem taka szczęśliwa!
Wyprostowałam się z dumą i
powiedziałam
- A gdyby
nie ja to nadal tylko byście wzdychali do siebie z daleka!
Mira zaśmiała się i
zaproponowała mi bym się czegoś napiła. Poprosiłam ją o zieloną herbatę, a ona
po chwili mi ją podała. Resztę dnia spędziłam w gildii
***
W następnym rozdziale:
„Bixlow uśmiechnął się jakoś dziwnie i chwycił torbę którą do
tej pory miał przewieszoną przez ramie. Dlaczego ja jej wcześniej nie
zauważyłam? Podał mi i Lisannie kilka ciuchów. Przyjrzałam się im i unosząc
jedną brew spojrzałam na Bixlow’a
- Żartujesz
prawda? Ja mam założyć TO COŚ!? – Wyciągnęłam do przodu żółtą niczym cytryna
kieckę z białym pasem i pomarańczowymi kwiatkami na spodzie. Do tego miałam
jeszcze równie żółtą opaskę z przyczepioną różą i białe leginsy w kwiatki
- Tak masz
to założyć – ten uśmiech Bixlowa mnie po prostu rozwala.
- Po
pierwsze ja nie cierpię nosić sukienek! A takich szkaradstw to już kompletnie!
W ogóle skąd ty to wytrzasnąłeś!?
Bixlow skrzywił się dziwnie
jakby przestraszony i lekko zmieszany
- Lepiej
nie pytaj…”